niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział V - Bankiet.


  Kolejny dzień Angeles , rozpoczął się nie miłym wydarzeniem.
W nocy , kobieta udała się do kuchni , aby napić się wody. Tam napotkała się na Alexandra , który kiedy tylko ją zobaczył , rozpoczął kłótnię. Angie kompletnie nie wiedziała , dlaczego Alexander tak się zachowuje. Była bezbronna, więc kiedy Alexander zaczął się wydzierać na nią , na całe miasto, tylko stała i powstrzymywała się od cisnących się do jej oczu łez.
Nie rozumiała już nic. Czy mężczyzna jest na nią zły dlatego , że zaczyna jej się układać? Czy byłby do tego zdolny? Przez te pytania , jak i oczywiście przez kłótnię, kobieta całą noc nie spała, przez co rano ,nie wyglądała dobrze.
Leniwie podniosła się z łóżka , a następnie poszła do toalety , gdzie wykonała poranne czynności oraz ubrała na siebie bordowe spodnie oraz elegancką , białą koszulę. Nie chciała się stroić , nie lubiła tego , ale musiała. Rozpoczynała swą pracę, która była zupełnie inna, niż praca w sklepie spożywczym.
Poprawiła jeszcze drobne detale w swym wyglądzie , po czym podreptała do kuchni. Fala wspomnień z wczorajszej nocy , uderzyła  w nią niczym fala tsunami. Od razu jej humor jeszcze bardziej się pogorszył. Podeszła do czajnika i zaczęła przygotowywać sobie kawę.
Zbliżała się godzina 7. Angie postanowiła wcześniej wstać , aby móc zjawić się w pracy o wcześniejszej porze.
Wykonała swój napój, wypiła go, po czym jak najprędzej wyszła z domu. Nie chciała napotkać się na Alexandra, ani też na panią Konstancję , która zapewne zadawałaby mnóstwo pytań związanych z wczorajszą kłótnią.
Dlatego w pracy zjawiła się o 7:30. Weszła do windy , aby znaleźć się na 21 piętrze. Czy się denerwowała? Oczywiście , że tak. Nerwy nie dawały Angie spokoju , lecz starła się to ukryć. Chciała , aby tego dnia wszystko było idealne,lecz dobrze wiedziała , że nie będzie to proste zadanie przez wczorajszą kłótnię...
Gdy winda wskazała numer 21, Angeles wyszła i udała się w stronę recepcji, która będzie jej nowym miejscem pracy. Położyła swą torbę oraz zbędne teczki na biurku , a następnie postanowiła oznajmić swojemu szefowi , że już przyszła i jest gotowa do pracy. Jakież było jej zdziwienie , kiedy zapukała i chwyciła za klamkę , lecz nie mogła wejść do środka. Powtórzyła ruch kilka razy , aby upewnić się , czy na pewno drzwi są zamknięte,ale się nie myliła.
Czyżbym przyszła za wcześnie? - zapytała siebie w myślach, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z jej nowym szefem.
- Pan German przyjeżdża dopiero o godzinie 11. - usłyszała za sobą znajomy głos.
Powolnie odwróciła się i zobaczyła obok swego biurka, stojącego mężczyznę. Rozpoznała w nim tego samego faceta , z którym rozmawiała wczoraj i , który ciągle się na nią gapił.
Na jego widok nie skakała z radości. Wprost przeciwnie. Kobieta nie zwracając uwagi na mężczyznę , usiadła za swym biurkiem.
- Jesteś tu nowa , więc może oprowadzę cię i pokaże ci to i owo? - zapytał z dziwnymi Iskrami w oczach.
Angie trochę się zaniepokoiła. Było w tym mężczyźnie coś , czego się obawiała. Nie wiedziała dlaczego tak jest, po prostu już tak miała. Kiedy tylko spotkała kogoś , kto mógłby ją skrzywdzić, wyczuwała to. Teraz również tak było, dlatego Angie postanowiła grzecznie spławić faceta.
- Dziękuje , ale nie trzeba. Pan Castillo nic nie mówił mi o zwiedzaniu jego firmy. - odparła najmilszym głosem , jak tylko potrafiła.
Niestety, mężczyzna łatwo nie odpuszczał.
- Oj no weź. Przecież nie musi się dowiedzieć. - rzekł, podchodząc do siedzącej kobiety jeszcze bliżej , niż wcześniej.
- Skoro panna Angeles powiedziała "nie" , to powinieneś to uszanować. - odezwał się groźny głos.
Mężczyzna nękający Angeles, gwałtownie wyprostował się.
- P-pan Castillo... Czemu przyszedł pan tak wcześnie? - zapytał, a po jego minie można było wyczytać , wielkie zakłopotanie.
Angie pod nosem zaśmiała się z postawy mężczyzny.
- To nie powinno cię interesować. - odparł brunet, podchodząc bliżej do mężczyzny.
- Ja chciałem tylko...
- Już idź i zajmij się swoją pracą. - przerwał mu surowo, Castillo.
- Tak jest. - odparł przestraszony facet , po czym jak najszybciej się stamtąd ulotnił.
Angeles patrzyła na tę całą sytuację z podziwem. Choć bardziej wpatrywała się w Germana z podziwem. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji. Czuła , że dzięki niemu , nic strasznego się nie stało. Była mu wdzięczna.
- Dziękuje. - rzekła nieśmiało.
- Za co pani mi dziękuje? - zapytał , udając zdziwionego.
- Umm... Tak po prostu. - odparła szybko. Nie chciała powiedzieć prawdy , ponieważ czuła , że to nie jest konieczne. Była przecież w pracy, a nie w kawiarni na pogawędce. - Pan na prawdę przychodzi do pracy o 11?
- Tak , ale to już chyba nie będzie konieczne. Spokojnie. - rzekł , po czym wszedł do swego gabinetu , pozostawiając Angeles w wielkim zmieszaniu.
<Zmiana narracji>
Minęło już parę godzin. Jak na pierwszy dzień w takiej pracy, nie szło mi chyba źle. Najbardziej jednak denerwowało mnie to ,że co dosłownie kilka minut natarczywie dzwonił telefon służbowy. Każdy chciał mieć spotkanie ze sławnym panem Castillo. Cóż, ta praca niestety na tym polega , więc będę musiała się do tego wszystkiego po prostu przyzwyczaić.
Przerwałam moje rozmyślenia, gdyż z gabinetu wyszedł mój szef. Odruchowo wstałam na równe nogi ,uważnie na niego patrząc.
- Panno Angeles, przyszedłem panią poinformować , że dzisiaj odbywa się bankiet związany z otwarciem mej nowej firmy. - rzekł ,opierając się o biurko. Skinęłam głową. Doskonale o tym wiedziałam , gdyż większość telefonów, dotyczyła właśnie tego cholernego bankietu. Ileż można pytać się o miejsce ? Po to chyba są zaproszenia , aby je czytać ! - Tak. I dlatego , że jest pani moją nową sekretarką, pójdzie pani ze mną. - dodał bardziej pewniej.
Kiedy to usłyszałam , moje nogi zrobiły się jak z waty. Jak to możliwe , że mam pójść na jego bankiet , właśnie z nim?! Nie rozumiem , dlaczego ja? Chciałam się dopytać o szczegóły tego zaskakującego wyboru , lecz dałam sobie spokój.
- Dobrze. - odparłam cicho.
- Oczywiście w celach służbowych. Zapewne większość ludzi będzie chciała ze mną porozmawiać na temat firmy itd, dlatego pani obecność będzie pasowała idealnie.
Aha. I wszystko jasne. Pan wielmożny nie chce się zbytnio przemęczać i woli wysłać mnie , abym słuchała jakichś snobów, kto wie , czy nie gorszych od niego samego? Choć , nie. Chyba nikt nie jest bardziej wpatrzony w siebie i w swoje firmy , jak on sam.
Na odpowiedź, ponownie skinęłam głową. Mężczyzna lekko uśmiechnął się i odszedł.
Czasami na prawdę go nie rozumiem. Wydaje się być na prawdę miłym człowiekiem , ale przez ten jego biznes, psuje swoje wnętrze. Przynajmniej mi się tak wydaje. Choć , może taki po prostu jest. W końcu znam go od kilku dni, a na dodatek nasze pierwsze spotkanie nie wyszło zbyt miłe. Nazwał mnie wariatką.
Ponieważ zbliżał się koniec mojego pierwszego dnia w pracy , a ja chciałam jeszcze jakoś ogarnąć się przed tym bankietem, wyłączyłam wszystkie urządzenia, posprzątałam na biurku i spokojnie ruszyłam w stronę windy.
Gdy byłam już w środku i zwyczajnie czekałam ,aż zjadę na najniższe piętro, do środka wszedł mój najbardziej nielubiany współpracownik. Nie wiem jak on ma na imię , ale przez dzisiejszy poranny incydent związany z nim, szczerz go znielubiłam.
Uśmiechnął się do mnie szarmancko, kiedy tylko ujrzał mnie w windzie. Zwyczajnie zignorowałam go, spuszczając wzrok w dół. Nie zamierzałam z nim rozmawiać. Miałam wrażenie , że ten człowiek jest na prawdę jakiś dziwny.
- Skoro nie zgodziłaś się na zwiedzenie firmy , to może pójdziemy razem do jakiegoś klubu? - zapytał nagle , a kiedy uniosłam twarz w jego stronę , zorientowałam się , że facet jest niebezpiecznie blisko mnie.
Przełknęłam nerwowo ślinę, próbując odsunąć się od niego, lecz kiedy wykonałam pierwszy krok, mężczyzna ponownie się do mnie zbliżył.
- Nie ,dziękuje. Nie lubię takich miejsc. - oznajmiłam krótko.
- Ah, lubisz w cichym miejscu?
- Słucham?! - zapytałam, podnosząc głos.
Człowiek mnie już denerwował , a na dodatek zaczął wygadywać do mnie jakieś dziwne pytania. Co on o siebie myśli?
- No co? A może...- urwał i przybliżył się do mnie , jak dla mnie zbyt blisko. Uniósł dłoń i przyłożył ją do mej szyi. - Wolisz tutaj?
Automatycznie się od niego odsunęłam na drugi koniec windy. Nie była to jakaś duża odległość , ale przynajmniej już mnie nie dotykał.
- Proszę mnie posłuchać. Nie zamierzam z panem nigdzie iść i proszę dać mi spokój. - rzekłam stanowczo i w tym samym czasie winda się otworzyła.
Jak najszybciej stamtąd wyszłam i udałam się w stronę wyjścia, a kiedy już stałam na świeżym powietrzu , przeszłam parę kroków i usiadłam na pobliskiej ławce, aby trochę ochłonąć.
Dzisiejszy dzień w pracy byłby udany , gdyby nie fakt , że jakiś facet bardzo chce się ze mną umówić. Najchętniej poszłabym donieść o tym Germanowi , lecz... Wolę nie robić sobie w pracy wrogów. Zwłaszcza , że mój stosunek do ludzi jest na prawdę znikomy... Raptem znam w tym miejscu 5 osób.
Po uspokojeniu się, wstałam i ruszyłam do domu. Przez całą drogę , rozmyślałam nad pomysłem , aby jakoś się wymigać od tego bankietu. Na prawdę nie miałam ochoty na słuchanie jakiś sfer wyższych o tym , jak ich życie jest cudowne ,a zarazem ciężkie. Choć możliwe, że się mylę ,co do takich ludzi.
***
Siedziałam bezczynnie, gapiąc się na mą małą szafę. Normalnie , nie przejmowałabym się moim wyglądem , lecz teraz musiałam. W końcu idę na bankiet reprezentować pracowników firmy Castillo. Nie mogę pozwolić sobie na zwykłe spodnie oraz sweter, ponieważ wtedy , na pewno dobrego wrażenia bym nie zrobiła. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to , że moja garderoba była tak skromna, że nic się nie nadawało na taką okazję.
A tak w ogóle , co ja się tym tak przejmuję? Przecież Castillo nie informował mnie, abym się stroiła. W końcu idę tam w celach służbowych i tylko tyle.
Ciężko westchnęłam, po czym wzięłam do rąk sukienkę mojej mamy, która była  w kolorze kremowym. Była skromna, lecz na moje szczęście, ja takie sukienki lubię. Założyłam ją oraz zwyczajne , białe szpilki i zaczęłam się przeglądać w lustrze. Stylizacja bardzo przypadła mi do gustu.
Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie mamę. Ona zawsze wyglądała wspaniale, nie strojąc się , jak jakaś gwiazda. Pamiętam , jak tata opowiadał mi , że właśnie dzięki jej skromności , poznał ją i od razu się w niej zakochał.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza kropla, którą od razu wytarłam. Nie mogłam sobie pozwolić na rozpamiętywanie, gdyż właśnie przez to, dawniej popadłam w depresję.
Odeszłam od lustra, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy , po czym zeszłam na dół.
Schodząc, zauważyłam Alexandra, siedzącego na kanapie przed telewizorem. W jednej chwili zwrócił wzrok na mnie, powodując, że prawie się potknęłam. Gdy zmierzałam w stronę wyjścia, usłyszałam za sobą kroki.
- Pięknie wyglądasz. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, patrząc na niego uważnie. Na prawdę ten facet był dziwny. Wczoraj wydzierał się nade mną, a dzisiaj prawi mi komplementy. Co to wszystko ma znaczyć?
- Dziękuje. - odparłam , pomimo tego , że nie miałam chęci , na jaką kolwiek z nim rozmowę.
- Idziesz z nim, prawda?
Uniosłam lekko brwi z zaskoczenia jego pytaniem.
- Nie. Idę tam służbowo. - oznajmiłam mu spokojnym głosem, choć wewnątrz mnie zaczynało się gotować ze złości. Choćbym nawet szła z Castillo, to co? Znów zacząłby się na mnie wydzierać?!
- Uważaj na siebie. - rzekł szybko i pośpiesznie się ulotnił, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Dziwne- pomyślałam, lecz na dalsze rozmyślanie nie miałam czasu , więc zwyczajnie wyszłam na zewnątrz.
Szłam spokojnym krokiem , lecz z każdą minutą , czułam się coraz bardziej poddenerwowana. Nigdy jeszcze nie byłam na żadnym bankiecie. W ogóle nie byłam na żadnej imprezie, gdyż nie lubię takiej formy zabawy. Głośna muzyka , tłum spoconych ludzi i ten alkohol... Z książek wiem tylko tyle, że bankiety , przeważnie są całkowitym przeciwieństwem , masowych imprez. Ale to i tak niczego nie zmienia. Nie lubię jakichkolwiek imprez.
***
Weszłam do budynku , niewiele mniejszego od firmy , w której pracuję i skierowałam się w stronę sali bankietowej. Już na samym wejściu , w moje oczy rzuciły się kobiety, który były wystrojone , jak na czyjeś wesele.  Kiedy mnie zauważyły , automatycznie wszystkie pary oczu , badawczo się mi przyglądały.Wyraz  twarzy tych "dam" był nieco złowrogi, co jeszcze bardziej napawało mnie strachem, ale dzielnie szłam przed siebie. Podeszłam do ściany, obok muzyków , którzy właśnie rozkładali sprzęt. Jeden z nich poprosił mnie o pomoc , więc pośpiesznie podeszłam do niego i pomogłam mu wyciągnąć niesamowity keyboard. Lecz instrument wcale nie przypominał mojego, a wprost przeciwnie. Był bardzo elegancki , a ilość przycisków bardzo mnie zaskoczyła.
- Nigdy nie widziała pani takiego instrumentu? - niespodziewanie zapytał się mnie mężczyzna,  , któremu pomogłam, lekko się śmiejąc.
- Widziałam , lecz nie widziałam tak bardzo eleganckiego. Musi wspaniale grać. - odparłam zachwycona.
Facet jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- To prawda. Wie pani co... Prosząc panią o pomoc, spodziewałem się , że się pani ode mnie zwyczajnie odwróci , a tu taka niespodzianka, dlatego może chce pani zagrać?
- J-ja? Nie, nieee... Bardzo dziękuje , ale... Chyba nie wypada. - mówiłam zawstydzona.
Prawda była taka , że bardzo chciałam wypróbować tak wspaniałe cudo, lecz w tym miejscu nie mogłam, ponieważ przyszłam tu do pracy.
- I tak nie ma jeszcze wszystkich gości , a ci tutaj są zajęci swoimi sprawami. Proszę się nie krępować. - zachęcał, a ja coraz bardziej miałam ochotę na zagranie jakiegoś utworu.
Niepewnie zwróciłam wzrok na starszego mężczyznę , po czym zbliżyłam się do instrumentu. Jeszcze raz zerknęłam na wszystkich muzyków, którzy przypatrywali się mi z ciekawością , po czym nieśmiało opuszkami palców, zaczęłam dotykać klawiszy.
Chwiejnie grałam moją , niedawno napisaną melodię . Na początku czułam jak moje policzki potwornie mnie szczypią , a żołądek skacze w górę i w dół , lecz po paru sekundach nie zwracałam uwagi na te dolegliwości. Całkowicie oddałam się płynnej muzyce, którą się delektowałam z przymkniętymi powiekami. Z mej głowy wszystkie niespokojne myśli odstawiłam na bok. To było nieważne. Grałam nie zważając na to, że znajdowałam się na środku sali bankietowej.
Jak tylko zakończyłam grać swój utwór, spadłam na ziemię.  Uniosłam powieki , patrząc z obawą na wszystkich , którzy bacznie się mi przyglądali. W jednej chwili wszystkie nerwy powróciły, a ja nie wiedziałam co robić. Powolnie wycofałam się, rzekłam ciche "dziękuje" do muzyków, po czym jak najprędzej się ulotniłam.
Wyszłam na korytarz, gdy niespodziewanie na kogoś wpadłam. Na szczęście nikt nie ucierpiał, prócz mojego nosa, który lekko się stłukł podczas spotkania z twardą przeszkodą, którą okazał się być , nie kto inny, jak German Castillo. W duchu cieszyłam się , że nie widział mnie , grającą na keyboardzie.
- Panna Angeles. - rzekł , uśmiechając się , przez co moje nogi stały się niespokojnie miękkie.
- Pan Castillo. - zawtórowałam mu, próbując utrzymać równowagę.
- Dobrze panią widzieć. Doszły mnie słuchy , że ktoś z gości , bardzo ładnie gra na jakimś instrumencie. Wie pani kto to? - zapytał nagle , a ja osłupiałam.
Kompletnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Spanikowałam.
- Słucham? Co? Ee... Ja na pewno nie. Skąd panu to przyszło do głowy. Ha! Ha! Ha! - zaśmiałam się nerwowo.
Mężczyzna lekko uniósł brwi oraz  prawy kącik ust.
- Nie powiedziałem , że to pani. Zwyczajnie się panią zapytałem o tą sprawę , gdyż wychodziła pani z sali , więc pomyślałem , że może pani coś na ten temat wiedzieć. - wytłumaczył łagodnie.
Kamień spadł mi z serca.
- Aaaa... No tak.
- Więc? - dopytywał , uśmiechając się półgębkiem.
- Więc co?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Więc wie pani? - zaśmiał się cicho.
- Aaa... Nieee. Nie wiem. Eee... Przepraszam na chwilkę. - odparłam, po czym szybkim krokiem weszłam do toalety.
Wyszłam przed nim na totalną idiotkę. Świetnie. Że też mi się zachciało grania!
***


sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział IV - Praca, dziwne zachowania, niepewność.


  Kiedy byli już na miejscu , okazało się , że mężczyzna zaprosił Angie do tej samej kawiarni, w której poznała Maję. Weszli do środka i wspólnie usiedli przy stoliku na końcu sali. Nim zdołali wziąć do rąk meni, obok dwójki stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha Maja. Angie wiedziała , że teraz kobieta jeszcze bardziej zacznie się wypytywać ją o prywatne sprawy.
- Co podać? - zapytała z ekscytacją w głosie, co chwilę patrząc na Angie oraz na Germana.
- Ja poproszę czarną kawę. - odparł brunet, zwracając się do kelnerki.
- A pani?- dopytała, jeszcze bardziej się uśmiechając.
- Ja poproszę herbatę z cytryną.
- Świetnie...- rzekła kelnerka , zapisując zamówienia w notesie , po czym szybko się ulotniła, zostawiając Angeles i Germana samych.
Między dwójką zapadła grobowa cisza. Angie nie lubiła takich sytuacji. Nigdy wtedy nie wiedziała co powiedzieć , jak się zachować. Wolała , aby pierwszy ruch zrobiła druga osoba , niż ona. Na to , więc teraz czekała. Choć nie przepadała za Castillo , nie mogła od niego tak po prostu odejść. W końcu , stara się u niego o pracę, a dzięki takiej sytuacji , może uda jej się go do siebie przekonać.
- No , więc panno Angeles... - odezwał się po chwili , a po plecach Angie przeszły dreszcze.- Może powie pani coś o sobie więcej?
Kobieta cicho westchnęła, poprawiając się na krześle.
- Co tu mówić... Nie jestem stąd....
- To widać. - lekko zaśmiał się Castillo. - A skąd pani pochodzi?
- Z Wielkiej Brytanii.
- A jak to się stało , że znalazła się pani tutaj w Rzymie?
- Ehh... - westchnęła na złe wspomnienia z przeszłości. - Po prostu... Nie układało mi się zbytnio... - z trudem odparła cichym głosem, po czym spuściła twarz .
German zorientował się , że tym pytaniem przygnębił Angeles. Jakaś dziwna siła w nim , chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tej niewinnej kobiecie , ale nie chciał popsuć jeszcze bardziej jej humoru.
- Przepraszam , jeżeli panią uraziłem. - powiedział po krótkiej chwili.
- Nic się nie stało. - delikatnie uśmiechnęła się pod nosem. - Tak już musiało być. - dodała , unosząc wzrok na mężczyznę , który teraz przyglądał się kobiecie z jeszcze większą uwagą.
Ponownie poczuła jak jej policzki przybierają różowego koloru. Potrząsnęła lekko głową , aby loki , choć trochę zakryły jej czerwoną twarz. Nienawidziła kiedy to robił. Bezkarnie gapił się na nią , jakby chciał z niej coś wyczytać , czegoś się dowiedzieć. Przez myśl przeszło jej , że mężczyzna po prostu stara się o to , aby jego pracownicy byli jakoś kompetentni i tyle.
Po pięciu minutach milczenia, wróciła kelnerka wraz z zamówionymi napojami.
- Proszę bardzo. - rzekła z uśmiechem.
Angieles spuściła twarz. Była zła na siebie , że jednak się zgodziła na to spotkanie. Ale z drugiej strony , może tak musiało być.
Było w niej tyle sprzeczności , że na prawdę nie wiedziała co się z nią dzieje. Upiła łyka gorącego napoju i zaczęła się zastanawiać nad dalszą rozmową z panem , gburem, Castillo.
- Dlaczego wybrała pani tą pracę ?
Ocknęła się i spojrzała na bruneta.
- Eem... Nie wiem , czy powinnam to powiedzieć. - nieśmiało się zaśmiała.
Na jej widok , mężczyzna również się rozweselił, aż dziwne. W tej kobiecie było coś , co przyciągało , a jednocześnie odpychało. Chciał ją lepiej poznać , a zarazem nie chciał i to było dziwne.
- Proszę śmiało. Szczerość przede wszystkim. - odparł ze spokojem.
Ta odpowiedź kobietę trochę zdziwiła , ponieważ teraz nie wiedziała co myśleć o tym mężczyźnie. Raz wydaje się być gburem do kwadratu , a raz ciepłym oraz uprzejmym mężczyzną , czyli ideałem każdej kobiety. Na tę myśl Angie wzdrygnęła, lecz nie przejęła się tym.
- No ,więc... Tak na prawdę , to szukałam byle jakiej pracy... - rzekła cichym głosem, co chwilę zerkając na Castillo z obawą przed jego reakcją.
Mężczyzna , jednak nie zdenerwował się , ani też nie pochmurniał, a wprost przeciwnie. Zaśmiał się , po czym upił łyka swego napoju. Kolejny raz zaskoczył Angie.
- Tak jak mówiłem szczerość przede wszystkim. - powiedział , śmiejąc się.
Rozmawiali tak jeszcze godzinę , a może dwie lub trzy... To było dla nich mało istotne , gdyż w swoim towarzystwie czuli się na prawdę dobrze. Nie tak , jak przed Eleną , czy też przed Alexandrem. Oboje mieli wrażenie , jakby znali się od zawsze. Jakby każde z nich znało siebie na wylot.
Angeles przez całą rozmowę czuła w jej wnętrzu nieznane uczucie. Nie zwracała na nie uwagi , lecz po pewnym czasie uczucie się nasiliło. Pomimo tego , że nie chciała przerywać rozmowy , musiała.
- Przepraszam , ale muszę już iść. - rzekła , wstając.
- Na prawdę? Która to już godzina... - zapytał , patrząc na zegarek u ręki. - O... 21. - dodał i wstał za Angeles. - Może panią odprowadzę?
Kiedy Angie usłyszała to pytanie , zaniemówiła. Trochę się zaniepokoiła.
- Nie, dziękuje , nie ma takiej potrzeby.
- No dobrze. A co do pracy , to jutro mój asystent do pani zadzwoni. - A jednak trochę gburem jest... - Miło było z panią rozmawiać , do zobaczenia. - szeroko się uśmiechnął i odszedł.
Angeles się ucieszyła , że wyszedł pierwszy. Miała chwilkę na przemyślenie pewnych spraw. Chciała znaleźć jakieś wyjaśnienie , co do niej samej. Co do tego dziwnego uczucia w niej. Chciała , ale... Widząc , że Angeles została sama, rozbawiona Maja , czym prędzej podeszła i przysiadła się  do zamyślonej blondynki.
- No kochana! To twój chłopak ? Narzeczony? Mąż? - dopytywała z iskierkami w oczach.
Angie spojrzała na nią znudzonym wzrokiem.
- Nie , nie i tym bardziej nie. - odparła , dopijając swą herbatę.
- Ale jak to?
- Tak to.
- Przecież rozmawialiście z ponad dwie godziny! A na dodatek tak uroczo razem wyglądaliście. Nie

gadaj głupot. - rzekła , śmiejąc się.
- Maja! Ja go nawet dobrze nie znam. Staram się u niego o pracę i tyle.
Brunetka od razu trochę spoważniała.
- Aah... No , tak. - odparła. - Ale przyznaj , że urody ,to mu nie brakuje. - dodała i ponownie się roześmiała.
- Ajj Maja... -Anegles powolnie wstała od stolika. - Ja już muszę iść. Trochę źle się czuje.
- Coś ci jest? - dopytała ciemnowłosa , również wstając.
- Nie wiem. Dziwnie brzuch mnie boli, ale to pewnie dlatego , że dzisiaj prawie nic nie jadłam. - odpowiedziała bez namysłu. - To na razie! - dodała , a po chwili , jak najszybciej wyszła z kawiarni.
Nie chciała już słuchać paplaniny o Castillo. Miała go już dzisiaj dosyć. Teraz chciała znaleźć się w ciepłym łóżku , aby móc odetnąć się od rzeczywistości...
***
Następnego dnia Angeles nie wstała już tak , jak poprzedniego ranka. Czuła się niewyspana oraz bolała ją głowa. Nic dziwnego. W nocy kobieta nie mogła zasnąć. Choć była zmęczona , a jej powieki same się kleiły , nie potrafiła. Przez cały czas przekręcała się z boku na bok i teraz widać tego skutki.
Angeles podniosła się z łóżka , po czym poczłapała do toalety. Gdy spojrzała w lustro , przeraziła się. Wyglądała gorzej , niż zombie. Poczochrane włosy oraz podkrążone oczy , wyglądały u niej na twarzy przerażająco. Blondynka szybko wykonała poranne czynności i wróciła do swego pokoju, gdzie ubrała na siebie ciemne dżinsy , szary t-shirt oraz długi, ciepły kardigan. Zeszła niemrawym krokiem na dół, w celu zrobienia sobie kawy na orzeźwienie . Weszła do kuchni , nalała do dzbanka wody , zagotowała ją , a następnie usiadła przy stoliku i z niecierpliwością czekała na swój napój. W tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Alexander. Angie uśmiechnęła się na jego widok , lecz mężczyzna nie odwzajemnił tego czynu, wprost przeciwnie , nawet na nią nie spojrzał.
- Umm... Dzień dobry. - rzekła po chwili , uważnie patrząc na krzątającego się po kuchni mężczyźnie.
Alexander burknął tylko coś pod nosem , po czym szybko się ulotnił z kuchni. Angie była trochę zaskoczona zachowaniem Alexandra. Przecież nawet ze sobą nie rozmawiali , a on zachowywał się wobec niej , jakby się pokłócili i to jeszcze z jej powodu.
Dziwnie - pomyślała , a wtedy usłyszała dźwięk gwizdka od czajnika.
Poderwała się z miejsca i zaczęła przygotowywać swój napój. Spowrotem usiadła na krześle , co trochę upijając kawę. Po paru minutach siedzenia , poczuła wibracje w swej kieszeni. Serce jej zabiło mocniej. Wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Dzwonili z firmy Castillo. Angie niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w ekran , lecz w porę oprzytomniała i odebrała.
- Słucham? - odezwała się drżącym głosem.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z Angeles Carrarą? - zapytał męski głos, ten sam kiedy dzwoniła do tej firmy po raz pierwszy.
- Tak , tak to ja.
- Dzwonię w imieniu pana Germana Castillo. Jestem jego asystentem. Chciałbym panią poinformować , że została pani przyjęta na posadę sekretarki pana Castillo. - rzekł znudzonym tonem.
Gdy Angie usłyszała te słowa o mało co nie upadła ze szczęścia. Wreszcie udało jej się! Udało jej się znaleźć pracę i ją otrzymać. Nie wierzyła w to.
Przez chwilę milczała , próbując poskładać jakieś logiczne zdanie, gdyż w jej głowie krążyło tysiąc myśli. Radosnych myśli.
- Na prawdę? - zapytała w końcu. - Bardzo dziękuje!
- Tak. Niech się pani dzisiaj zjawi w głównej firmie pana Castillo o 13. Da pani cały rozkład , dzięki czemu będzie pani mogła się z nim zapoznać.
- Dobrze , dziękuje.
- Do widzenia.- odparł , po czym się rozłączył.
- Do widzenia. - rzekła szeptem, nie wierząc w to co się właśnie wydarzyło.
Odłożyła słuchawkę , pusto patrząc w jeden punkt. Miała wrażenie , że teraz może zrobić wszystko. To był mały krok w stronę lepszego życia!
- Chyba dostałaś dobre wieści. - z amoku ocknęła ją starsza pani , która przygotowywała śniadanie.
- T-tak... Dostałam tą pracę.
- Cieszę się.
- Ja również....Zarobię trochę pieniędzy , spłacę u pani dług i będę mogła rozpocząć samodzielne życie. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Konstancja , słysząc słowa blondynki , przerwała przygotowywanie posiłku i spojrzała w stronę Angeles.
- Dziecko jaki dług? Jaki dług?
- Przecież dzięki pani jakoś mi się teraz żyje. Gdyby nie pani , to...
- To co? - przerwała jej. - Prędzej , czy później również znalazłabyś wtedy pracę. Nie przesadzaj. - dodała , po czym wróciła do swojego zajęcia.
Angie zamilkła. Zaczęła się zastanawiać nad słowami pani Konstancji. Nie rozumiała jej wcale. Normalny człowiek domagałby się "spłaty długu". Aby już nie poruszać tego tematu , Angeles postanowiła dowiedzieć się od starszej pani , czegoś więcej o Alexandrze.
- Widziała się pani dzisiaj z Alexandrem? - zapytała.
- Tak , a coś się stało?
- Nie... To znaczy, nie wiem. Napotkałam go dzisiaj , ale wydawał się być... zły? Obrażony? I miałam wrażenie , że przeze mnie. - odparła cichym głosem, patrząc na staruszkę,która przysiadła się obok niej.
- Posłuchaj... Alexander jest... Jest inny. Łatwo go zranić , byle czym.
- Czyli go zraniłam? - wtrąciła zmartwiona.
- W pewnym sensie tak, ale ten sens jest jego sensem.
- Nie bardzo rozumiem.
- Bo widzisz... Alexander ma bardzo złą przeszłość. Wiele przeszedł i teraz po prostu stał się inny od wszystkich. - rzekła spokojnym tonem.
Angeles miała wiele wyjaśnień , co do zachowania Alexandra, ale to co powiedziała jej starsza pani , całkowicie zbiło ją z tropu. Miała mętlik w głowie.
- Dobrze , ale czy to wszystko ma coś wspólnego z jego złym nastawieniem do mnie? Przecież niedawno był dla mnie taki uprzejmy. Polubiłam go , na prawdę.
- I tu zrobiłaś błąd.
- Jak to ?
- Trafiłaś na... - tutaj staruszka urwała swą wypowiedź , gdyż do kuchni wszedł ponownie Alexander. - Alexandrze, dzień dobry.
Mężczyzna nadal się nie odezwał. Angie czuła się niezręcznie. Nie wiedziała jak ma się wobec niego zachowywać. Czy być dobrą i zwyczajnie zapytać się , co się takiego stało , czy dać sobie spokój i zająć się własnymi sprawami. Nie potrafiła wybrać, lecz ostatecznie postanowiła , że po śniadaniu porozmawia z nim i wszystkiego się dowie.
***
Po posiłku , tak jak Angie sobie zaplanowała , poszła do pokoju Alexandra,aby z nim pomówić. Okazało się jednak , że mężczyzny nie było w domu. Zrezygnowana Angeles , zeszła na dół , aby chwilę odpocząć przed telewizorem.
- Szukasz Alexandra? - usłyszała z oddali.
Spojrzała w stronę starszej pani , która właśnie szła na zakupy. Angeles na pytanie kobiety wstała , po czym podeszła do niej.
- Tak. Wie pani gdzie on może być?
- Tak , wiem. Poszedł do ogrodu. Zawsze tam chodzi ,kiedy chce coś przemyśleć. - odparła , a po chwili wyszła.
Angie szybko nałożyła buty ,po czym wybiegła w stronę ogrodu. Będąc w nim , spowolniła kroku. Szła uważnie się rozglądając dookoła siebie. To było kolejne miejsce , w którym czuła się nieswojo. Pomimo tego , że było przedpołudnie , ogród wyglądał trochę strasznie.
Idąc, zauważyła w oddali zarys sylwetki człowieka. Przyśpieszyła , a po paru minutach dostrzegła , że przed nią idzie Alexander. Nieśmiało podeszła do niego i stanęła obok.
Mężczyzna trochę się wystraszył. Nie spodziewał się w tym miejscu kogoś oprócz niego, a kiedy zauważył Angeles , zorientował się , że pewnie będzie chciała z nim porozmawiać. I nie mylił się.
- Możemy pomówić? - zapytała niepewnie.
- Ta... - odparł , nadal patrząc w dal.
- Coś się stało? Dzisiaj rano byłeś...inny niż zazwyczaj.
- Dostałaś tą pracę , co nie? - zapytał , kompletnie ignorując pytanie kobiety.
- T-tak. - odparła , nie rozumiejąc co to ma do rzeczy. - Ale ja przyszłam porozmawiać o tobie , a nie o mojej pracy.
- Dopóki tam pracujesz , nie mamy o czym rozmawiać. - rzekł krótko , po czym ruszył przed siebie.
Angeles kompletnie go nie poznawała. Wydawał się być kimś innym. Kimś obcym. Widać było po nim , że na prawdę coś jest na rzeczy. Choć nie znała go zbyt długo , wiedziała , że się zmienił. A najdziwniejsze było w tym wszystkim to , że jeszcze wczoraj był również zupełnie inny.
Człowiek o dwóch twarzach...- pomyślała , patrząc na odchodzącego Alexandra.
Nadal chciała z nim porozmawiać , lecz czas jej na to nie pozwalał. Zbliżała się godziny 12 , co oznaczało , że za godzinę ma się zjawić w firmie Castillo. Ciężko westchnęła , po czym ruszyła w powrotną drogę, rozmyślając nad wszystkim.
***
Gdy dotarła na miejsce firmy , czuła się przy tym budynku , jak mała myszka. Wieżowiec był ogromny! Angie jeszcze chyba nigdy nie widziała tak wysokiego budynku.
Niepewnym krokiem weszła do środka. Nie wiedziała, w którą stronę ma dalej pójść. Kompletnie straciła orientacje. Na szczęście udało jej się dostrzec w oddali recepcję. Podeszła do biurka, gdzie siedział przed nim jakiś mężczyzna.
- Um, dzień dobry. - przywitała się pierwsza.
Mężczyzna powolnie uniósł twarz , uważnie patrząc na zdenerwowaną kobietę.
- Witam. W czymś pomóc? - zapytał , nagle uśmiechając się.
- Miałam się tu dzisiaj zjawić , po potrzebne papiery.
- Ah tak. Nazywa się pani... - tu urwał i zerknął na jakąś karteczkę. - Angeles Carrara i była pani umówiona z panem Castillo?
- Dokładnie. - uśmiechnęła się nerwowo.
Przy tym mężczyźnie czuła się niekomfortowo. Na dodatek miała wrażenie , że facet cały czas patrzy się na nią takim wzrokiem , jakby chciał ją pożreć.
Napięcie zwróciła twarz na swą torebkę, udając , że czegoś szuka.
- W takim razie pan Castillo swe biuro ma na 21 piętrze.
Angeles uniosła wzrok , dziękując , po czym jak najprędzej udała się do windy. W duchu modliła się , aby nikt w tym samym czasie nie jechał windą. Nikogo tu nie znała , prócz Germana , a jeśli ktoś by ją zaczepił , zapewne by spanikowała i zrobiła z siebie totalną idiotkę.
Weszła do środka , po czym niepewnie nacisnęła numer piętra 21 i czekała.
Czekała dosyć długo, ale na szczęście nikt nie wchodził do windy z czego kobieta się ucieszyła.
Gdy winda ukazała numer 21 , Angeles wyszła , a następnie skierowała się wprost do następnej recepcji. Znowu. Podeszła bliżej i bez zbędnych rozmów , pozwolono jej wejść do środka biura. Niepewnym ruchem otworzyła wielkie drzwi.
Jej serce podskoczyło , aż do gardła. Stanęła jak słup , widząc po raz kolejny mężczyznę elegancko ubranego - Germana Castillo. Nie wiedziała co ma robić. Spanikowała.
German widząc zaskoczenie oraz niepewność na twarzy kobiety , niepewnie uśmiechnął się , po czym podszedł do Angie bliżej.
- Dzień dobry panno Angeles. - rzekł , delikatnie całując grzbiet jej dłoni.
Blondynka zadrżała pod wpływem jego ciepłych ust. Czuła jakby przed chwilą nie całował ją mężczyzna , lecz jakby muskały ją skrzydła motyla. Coś nieprawdopodobnego.
- Halo ? Słyszy mnie pani?
Angie ocknęła się. Zrobiło jej się głupio , że odleciała w tak ważnym dniu. Lekko poczerwieniała , lecz starała się to ukrywać.
- Eem... Przepraszam , zamyśliłam się. - odparła cicho.
- Nic nie szkodzi. - zaśmiał się. - Proszę siadać. - dodał, wskazując na skórzany fotel.
Kobieta skinęła głową i posłusznie usiadła na wyznaczonym miejscu. Natomiast German zasiadł przed biurkiem, po czym zaczął wyjmować papiery, a kiedy skończył włożył je w teczkę i podał kobiecie.
- To są pani papiery. Jest tam wszystko napisane , więc nie będzie pani musiała mnie co chwilę o wszystko pytać. - zaśmiał się , lecz Angie to wcale nie bawiło, a wprost przeciwnie.
Nie uśmiechnęła się , ani też nie spojrzała na mężczyznę. Po prostu wzięła do rąk teczkę i ją otworzyła. Wzięła do ręki pierwszą lepszą kartkę i uważnie zaczęła ją analizować.
Castillo miał szansę dokładnie przyjrzeć się kobiecie.
Miała blond loki , które spoczywały na jej ramionach oraz bardzo delikatne rysy twarzy. Wyglądała naprawdę niewinnie. Dodatkowo jej lekko opalona cera , idealnie kontrastowała z dobrze widocznymi , malinowymi ustami. Angeles była kompletnym przeciwieństwem jego narzeczonej. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
German musiał to przyznać - tej kobiecie urody nie brakuje.
Spadł na ziemię , kiedy dostrzegł , że ich spojrzenia się napotkały. Najpierw przez ułamek sekundy , lecz później zdawało się , że wpatrują się w siebie przez dłuższą chwilę.
Angeles zatopiła się w jego czekoladowych tęczówkach , lecz nie mogła tak się zachowywać. To jest jej szef ,który ma narzeczoną , wiedzie szczęśliwe życie.
To niestosowne. Kobieta odwróciła wzrok, przez co German już całkowicie oprzytomniał.
- Ekhem... Dobrze. Tak , więc proszę przeczytać to wszystko. Pani praca rozpoczyna się o godzinie 8 , ale może pani przyjść wcześniej.- rzekł oschle.
- Dobrze. Dziękuje jeszcze raz i do widzenia. - odparła , wstając , po czym wyszła z pomieszczenia, pozostawiając po sobie  delikatny zapach kobiecych perfum.
***
Cześć! :)
Przepraszam , że rozdział dość długo się nie pojawiał ;/ Tak jakoś wyszło.
Ale już wszystko jest :)
Zapraszam do komentowania :D
Pozdrawiam :)

czwartek, 24 grudnia 2015

"A będziesz już na zawsze?" ~ Jednorazówka I


  Szczęśliwe święta w towarzystwie swych najbliższych , to chyba najmilsza rzecz w całym naszym życiu. Każdy wtedy czuje się na prawdę dobrze. Można porozmawiać, pożartować oraz powspominać stare dobre czasy. Taki to jest już urok świąt i dlatego większość ludzi je bardzo lubi.
Lecz nie ONA.
Siedziała w swym mieszkaniu, całkiem sama, siedząc bezczynnie w ciszy we Francji i wspominała.
W Buenos Aires zapewne każdy cieszy się ze wspólnych świąt,  bez Angeles.
Było jej żal , że jednak nie poleciała na święta do rodzinnego miasta, ale tak już postanowiła. Nie chciała tam wracać , gdyż wiedziała , że nie byłoby tam już tak samo. Dodatkowo , jak niby miałaby być szczęśliwa przy wszystkich , skoro w jej wnętrzu panowałby smutek i rozpacz?. Powrót, uważała za bezsensowny , dlatego próbowała jakoś przetrwać te święta. Próbowała...
Co chwilę przypominała sobie , jak to było kiedyś , kiedy Maria żyła i wszyscy byli na prawdę szczęśliwi. Kiedy nie było tak wielkich problemów. Było jej wtedy dobrze, a teraz?
Siedzi sama w chłodnym miejscu , z dala od rodziny, bliskich. Chciałaby być blisko nich , lecz nie mogła. Po prostu nie dałaby rady.
Wspomnienia związane z Germanem , zapewne by powróciły , a wtedy nic by z tego dobrego nie wyszło. Teraz również wspomina czasy z Germanem , ale przynajmniej go nie widzi , i może być spokojna.
Jednak nadal miała wątpliwości , czy dobrze zrobiła, pozostawiając wszystko i wszystkich. Prawda była taka , że wyjechała z powodu Germana, a raczej miłości ,którą go obdarowywała. Dla Angie ta miłość stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Kto by się tak nie czuł , gdyby był blisko swej ukochanej osoby , a nie mógł jej pocałować, przytulić , a przede wszystkim powiedzieć jej dwóch magicznych słów "kocham Cię". To prawdziwa udręka.
Aby już dłużej nie myśleć o tym wszystkim , kobieta wypiła swój , już dawno zimny napój , okryła się kocem , po czym wyszła na balkon , gdzie usiadła na krześle. Zaczęła wpatrywać się w dal oraz w gwiazdy , które tej nocy , zdawały się błyszczeć jeszcze bardziej , niż zazwyczaj.
To była magiczna noc , lecz nadal smutna i przykra.
W pewnym momencie Angeles ujrzała w oddali zbliżające się auto. Zdziwiła się , gdyż wszyscy jej sąsiedzi z kamienicy , dawno wyjechali do swych bliskich, co oznaczało , że kobieta dosłownie, znajdowała się sama w wielkiej kamienicy. Wstała i podeszła bliżej barierki, aby przyjrzeć się dokładniej.
Samochód zatrzymał się tuż przed drzwiami budynku, a po chwili wyszedł z niego jakiś mężczyzna z ogromnym bukietem róż.
Angeles się rozmarzyła. Ile ona by dała , aby tym mężczyzną okazał się być właśnie German. Spełniłoby się jej największe marzenie. Ale...to niemożliwe.
Kobieta spadła na ziemię, czując jak po jej twarzy spływa kilka gorzkich łez. Powolnie wytarła je i wróciła na swe miejsce.
Nagle, usłyszała dźwięk , którego się nie spodziewała. Dźwięk dzwonka od jej drzwi. O mało co nie podskoczyła ze strachu , a jej serce nie stanęło w miejscu. Niepewnie wstała z miejsca i wolnym krokiem poszła w stronę  drzwi. Czuła , że jej serce zaraz wyskoczy. Kompletnie się nie spodziewała tego , że ktoś do niej przyjdzie w ten dzień. A co jeśli to ten mężczyzna?
Na tę myśl , Angie zadrżała, a kiedy stanęła przed drzwiami , nie wiedziała co ma zrobić. Stała jak słup, tak jakby była zahipnotyzowana. Po paru sekundach , ocknęła się i drżącą dłonią otworzyła wszystkie zamki , a potem drzwi.
Gdy zobaczyła przed sobą osobę , której się najmniej spodziewała , prawie omdlała z radości. Przed nią stał ON. Tak , dokładnie! To był German! Ubrany w elegancki garnitur i trzymający w rękach ogromny bukiet czerwonych róż.
Jego mina była niepewna. Obawiał się reakcji kobiety na jego niespodziewaną wizytę, lecz miał nadzieję , że jednak nie będzie ona straszna.
Miał racje.
- German... - szepnęła ledwo słyszalnie , patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
- Angie...
- Co...Co ty tutaj robisz? - zapytała ze zdziwieniem w głosie.
- Ja... Em... Proszę. - wręczył jej bukiet , lekko się do niej uśmiechając.Oszołomiona kobieta odebrała prezent , lecz nadal oczekiwała jakichś wyjaśnień ze strony mężczyzny. - Mogę wejść? - dopytał , a Angie niepewnie odsunęła się na bok , aby facet mógł wejść do środka.
Gdy oboje byli w salonie i siedzieli na kanapie, zapanowała grobowa cisza. Angie nadal czekała na odpowiedź.
- Co ty tu robisz? - zapytała ponownie, tym razem bardziej pewniej.
German cicho westchnął, spuszczając na chwilę twarz , a potem ponownie uniósł ją i spojrzał na zdezorientowaną kobietę.
Wolał ją przytulić , niż opowiadać jej o tym, w jaki sposób zorientował się , że to właśnie ona jest jego miłością życia. Niestety wiedział , że będzie musiał to przyznać , gdyż znał Angeles bardzo dobrze i wiedział , że kobieta łatwo nie odpuści. Nie mylił się.
- Odpowiesz mi wreszcie?
- Ehh... Tak.- odparł. - To co ci teraz powiem , może być dla ciebie szokiem. Możesz przez to być na mnie wściekła i nie zdziwię się , jak wywalisz mnie stąd w trybie natychmiastowym. Wiem jakie mogą być tego wszystkiego skutki , ale... Długo, bardzo długo ... Nawet za długo,się nad tym zastanawiałem, dlatego nie chcę po raz kolejny zmarnować szansy.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - dopytywała już lekko poddenerwowana, niezrozumiałym zachowaniem Germana.
- Dobrze. - mężczyzna przysunął się do kobiety jeszcze bliżej , po czym niepewnie chwycił jej zimne dłonie. nie no taka romantyczna chwila , ale ja nie mogę się powstrzymać od komentarza do tego zdania... Angie ma zimne dłonie? HEHEHE... Ale ten German ma szczęście xD
- Zastanawiałem się nad wszystkim, a dokładnie nad moim zachowaniem przez ostatnie dwa lata. Wiem , że cię raniłem. Żałuje, bardzo tego żałuję. Moja niepewność , właśnie wynika z tego , że...boje się , iż ty... - tu urwał , przymykając na chwilkę powieki. - Dobra. Powiem w prost.... Kocham cię. Kochałem i choć nie wiem co, będę cię kochać. - dodał pewnym tonem, patrząc głęboko w zielone oczy blondynki.
Wiedział , że przez to, co teraz powiedział , może stać się jeszcze coś gorszego , lecz... Nie chciał już tego dłużej ukrywać. Chciał , aby Angie wiedziała co on do niej czuł i nadal czuje.
Angeles nie była w szoku , lecz była na tyle oszołomiona tym nagłym wydarzeniem , że nie była w stanie czego kolwiek wymówić. To o czym od dawna marzyła , właśnie w jednej chwili się stało i dlatego nie wiedziała co ma zrobić.
Pomimo tego , że brunet ściskał jej dłonie i patrzył w jej oczy z nadzieją, kobieta wstała od niego , po czym wyszła na balkon.
Musiała się przewietrzyć , ochłonąć.
German doskonale to rozumiał. Sam pewnie zachowałby się podobnie. W końcu , nie często kto wyznaje swe skrywane uczucia , tak nagle. Dlatego dał kobiecie chwilkę na przemyślenie wszystkiego , po czym wstał i udał się za blondynką. Zobaczył ją opierającą się o barierkę i wpatrującą się w dal. Niepewnym krokiem podszedł do niej bliżej.
- Angeles... - szepnął pełen obaw. - Powiedz coś... Proszę...
Kobieta nie reagowała. Nadal była zwrócona w stronę miasta, lecz po chwili , gwałtownie zwróciła swą zapłakaną twarz w stronę zmartwionego mężczyzny.
- Co mam ci powiedzieć? Najchętniej powiedziałabym ci, całą prawdę , czyli , że również cię bardzo kocham, nadal , ale...! German... to stało się tak szybko... Za szybko... Ja... Ja nie wiem , czy ty powiedziałeś mi to wszystko , dlatego , że mnie na prawdę kochasz , czy dlatego , że znowu przeżyłeś kolejny zawód miłosny i szukasz we mnie tylko pocieszenia. - mówiła , łkając.
- Nie mógłbym cię znowu zranić. Ponownie stracić! Za bardzo cię kocham , rozumiesz? Wiem... Rozumiem twoje zachowanie, ale chcę , abyś  wiedziała , że przyleciałem tu dlatego , że cię kocham i nie mogłem dłużej skrywać tego w sobie. Tylko dlatego. Pamiętaj. - odparł , po czym zbliżył się do kobiety i złożył na jej załzawionym policzku , delikatny pocałunek.
Nie chciał całować jej w usta , ponieważ wiedział , że sytuacja na to nie pozwala.
Odsunął się od niej na parę centymetrów i głęboko spojrzał w jej zapłakane oczy. Przyłożył swą dłoń do jej policzka, lekko się uśmiechając.
- Kocham cię. Pamiętaj. - dodał szeptem i powolnie odszedł od kobiety.
Angeles na słowa mężczyzny , jeszcze bardziej się wzruszyła i zrozumiała , że jej miłość do niego ,będzie trwać wiecznie i nic z tym nie poradzi. Postanowiła zdać się na głos jej serca...
- German! - krzyknęła cicho, na co facet zareagował i odwrócił się w jej stronę.

Ona zaś, podbiegła do niego i mocno się wtuliła w jego ciepłe ciało. Mężczyzna na początku był lekko zaskoczony , lecz szybko wzmocnił uścisk, otulając kobietę swymi ramionami.
Będąc w tym uścisku, Angie czuła się bezpiecznie. Nie chciała , aby to kiedy kolwiek to się skończyło, dlatego jeszcze bardziej się w niego wtuliła, po czym cicho zaczęła płakać. Sama nie wiedziała , czy płacze ze szczęścia , czy ze smutku. To było dla niej nie ważne. Liczył się tylko ON. German Castillo był dla niej najważniejszy.
- Ciiii... Nie płacz... - szeptał do jej uszka, gładząc jej plecy. - Jestem przy tobie.
- A będziesz już na zawsze? - zapytała  znienacka , na chwilę odrywając się od jego klatki piersiowej i tłumiąc płacz.
Brunet spojrzał w jej oczy , po czym ułożył swe dłonie na jej twarzy.
- Oczywiście , że tak. Będę na zawsze i nigdy cię nie opuszczę. - rzekł pewny siebie , a po chwili złączył jego usta z jej w cudownym pocałunku.
Ta chwila była niesamowita. Angie czuła , jakby się unosiła. German zresztą również.
Obdarowywał ją delikatnymi oraz powolnymi pocałunkami, pokazując jej , jak bardzo za nią tęsknił. Za jej uśmiechem, jej głosem, oczami przepełnionymi radością oraz za jej malinowymi ustami.
Obydwoje chcieli przekazać tym pocałunkiem swą wzajemną miłość.
***

Hej!
Na wstępnie chciałabym przeprosić , że rozdział się jeszcze nie zjawił , lecz nie miałam ostatnio zbytnio czasu na jego wstawienie. Rozdział jest napisany , tak , ale nie wstawiony. (? xD) No , ale mniejsza. Za to , wstawiam wam jednorazówkę , która była całkowicie napisana na spontana.
Są wkońcu święta , a ja nie chciałam was zawodzić ;/
Dlatego napisałam jednorazówkę , a rozdział postaram się wstawić już wkrótce :)
A teraz życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT , przede wszystkim! :)
Abyście wypoczęli i byli po prostu szczęśliwi oraz , aby nowy rok przyniósł Wam samych radości :)
Pozdrawiam :)

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział III - Pierwsze spotkanie.

  Castillo ciężko westchnął , po czym udał się do toalety , aby wsiąść orzeźwiający prysznic. Kiedy już trochę się ogarnął , poszedł do sypialni , gdzie ubrał elegancką , czarną koszulę oraz ciemne dżinsy. Poprawił swą fryzurę i zadowolony zmierzał ku salonowi.
Schodząc ze schodów , zauważył kobietę , która wpatrywała się w jeden z ich obrazów. Zwolnił swe tempo , uważnie przypatrując się blondynce.
Patrząc na jej tył na pewno wiele się o niej dowiem... - zakpił z siebie i szybko zbiegł po schodach.
Angeles na głośny dźwięk podskoczyła ze strachu. Musiała przyznać , że teraz była mocno zestresowana. Domyślała się , kto za nią stoi i właśnie tego spotkania bała się najbardziej.
Weź się w garść kobieto! Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. - pomyślała , po czym powolnie odwróciła się w stronę mężczyzny, a kiedy go ujrzała nie mogła w to uwierzyć.
Był to ten sam mężczyzna ,który na nią wpadł w parku i nawet jej nie przeprosił , tylko nazwał ją wariatką. No ładnie.
Kobieta jeszcze przez chwilę się mu przyglądała. Pierwsze co się rzucało w oczy , to jego dobrze zbudowana sylwetka oraz czekoladowe tęczówki, które równie się jej przyglądały.Miała nadzieję, że mężczyzna jej jednak nie rozpozna , gdyż wtedy na pewno było by niezręcznie. Zresztą już jest...
- Dzień dobry. Pani nazywa się Angeles Carrara? - zapytał melodyjnym głosem.
Kobieta zadrżała.
- Tak. - tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Dobrze , w takim razie zapraszam za mną. - rzekł i ruszył przed siebie , a za nim Angie.
Miała chwilkę , aby sobie wszystko jakoś poukładać. Czyli tak...
Jestem w wielkiej rezydencji i chcę zostać sekretarką mężczyzny , który na mnie wpadł i nazwał mnie wariatką. Dodatkowo ma narzeczoną , która już mnie chyba znienawidziła. Świetnie Angeles. Bardziej to chyba się nie da wkopać!
- Idiotka.
- Słucham? - odwrócił się w jej stronę .
Angie gwałtownie się ocknęła.
Czyli powiedziałam to na głos? Świetnie!
- Nie , nic. Mówiłam , że...ee...bardzo ładny dom. - wymyśliła na poczekaniu.
- Dziękuje. Sam projektowałem. - odparł, zatrzymując się przed dębowymi drzwiami.
No brawo. Podlizywać to się potrafię , a ogarnąć to nie łaska!
Mężczyzna , jak na dżentelmena przystało , otworzył drzwi , po czym gestem ręki wskazał , aby kobieta weszła pierwsza.
Tak zrobiła. Nieśmiało weszła do środka, rozglądając się przy tym. Zorientowała się , że znajdują się w jego biurze. Brunet zasiadł przy biurku , a kobieta przed nim.
- Dobrze. Skoro pani się przedstawiła , to ja również. Nazywam się German Castillo.
A więc chce pani zostać moją sekretarką. Ma pani jakieś doświadczenie? - zapytał, wpatrując się w kobietę.
Jego spojrzenie trochę ją peszyło , przez co na jej twarzy ukazały się delikatnie rumieńce, lecz nie zważała na to uwagi. Miała nadzieję , że tego nie widać.
- Ee...Niestety nie. Ale myślę , że dałabym radę ogarnąć tą pracę. - odparła po chwili , poprawiając się nerwowo na fotelu. Mężczyzna na dość nietypową odpowiedź kobiety, zaśmiał się. - Co jest w tym śmiesznego? - syknęła , gdyż zdenerwowało ją bezczelne zachowanie faceta.
Dopiero po paru sekundach zorientowała się , co przed chwilą wypowiedziały jej głupie usta.
Castillo raptownie spoważniał , co spowodowało , że Angie się wystraszyła. Teraz w jej głowie krążyły same czarne scenariusze...
Choć spodziewała się najgorszego, German po paru minutach ponownie się uśmiechnął, ukazując swe śnieżnobiałe zęby.
Kobieta totalnie odleciała. Znowu.
- Po prostu jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem takiej odpowiedzi z ust tak... - trochę się zagalopował.
Sam nie wiedział co gada, a to nie było w jego stylu. Przeważnie nim coś powiedział, dokładnie to przemyślał, rozmyślił jakie będzie miał z tego korzyści i wtedy mówił. Właśnie w taki sposób osiągnął sukces. A tym razem palnął coś , czego w ogóle nie przemyślał.
Angeles wyczekiwała , aż w końcu dokończy , to co zaczął, lecz tak się nie stało. Mężczyzna nerwowo odchrząknął , po czym spojrzał na teczkę , którą trzymała Angie.
- Ma pani papiery... Mogę przejrzeć? - zapytał , a blond włosa , bez słowa podała mu teczkę.
Kiedy on uważnie "przeglądał" jej CV itd, ona zastanawiała się nad jednym. Co takiego chciał wcześniej o niej powiedzieć. Było jej dziwnie, że jednak zmienił temat. Ale w końcu na co ona liczyła. Facet jest bogaty , ma piękną narzeczoną przy swym boku i wiele firm. Ale zaraz...
O czym ja w ogóle myślę?! Skup się na pracy... Od tego wszystko zależy... - skarciła się w duchu i zwróciła wzrok na Castillo.
- Dobrze, wszystko dobrze , jednak będę to musiał przemyśleć. - odezwał się, poważnym tonem , unosząc wzrok na blondynkę.
Kobieta skinęła głową.
- A kiedy będę mogła się spodziewać jakiejś odpowiedzi z pana strony? - zapytała , a brunet ponownie się zaśmiał.
Znów wzbudziła w niej się złość , lecz nie okazywała już tego.
- Odpowiedzi może się pani spodziewać w najbliższym czasie , ale od mojego asystenta. - odparł ze śmiechem.
"Klasa wyższa" - przypomniały jej się słowa Alexandra, który jak się okazało miał stu procentową rację. Castillo może i miał ten swój urok osobisty , lecz charakter to on miał pospolitego snoba.
- Dobrze. - rzekła zamyślona.
German również wydawał się być zamyślony. Patrzył na kobietę ,jakby się nad czymś zastanawiał, aż w pewnym momencie go olśniło.
- Chwila... Czy to nie pani na mnie wpadła wczoraj? - zapytał  znienacka, a Angie o mało co nie wybuchła złością.
"Czy to pani na mnie wpadła wczoraj" ?! Co do cholery?! Anegles już miała wszcząć z nim kłótnię ,lecz ostatecznie się powstrzymała. Choć w środku niej kipiała ze złości , na wewnątrz wyglądała na oazę spokoju.
- To raczej pan na mnie wpadł. - odrzekła spokojnie. - I nawet nazwał mnie pan wariatką. - dodała już z lekko nutą złości.
German wyczuł to i w duchu się zaśmiał. Wyglądała na prawdę uroczo , kiedy próbowała nie wybuchnąć złością. Na tę myśl mężczyzna się wystraszył i skarcił za to. Postanowił spokojnie kontynuować zabawną rozmowę z panną Angeles.
- Na prawdę? Co do tej wariatki , to mogę się zgodzić. Troszkę się śpieszyłem i byłem lekko poddenerwowany , ale jeszcze nie było ze mną , aż tak źle , aby nie patrzeć przed siebie.
- Żartuje pan ,prawda!? Przecież , to pan!... - nagle urwała, gdyż troszkę przesadziła. Przymknęła powieki , wzięła głęboki wdech , policzyła do dziesięciu , po czym ponownie spojrzała na Castillo. - Dobrze. Nie ważne kto na siebie wpadł...
- Też tak sądzę. - cicho się zaśmiał. - W takim razie, jeżeli już przemyślę sprawę, będziemy do pani dzwonić. - oznajmił, wstając.
Angie wstała za nim. Mężczyzna podszedł do drzwi , po czym je otworzył.
- Miło było poznać.
Nie nawzajem. - pomyślała. - Nawzajem. - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem . - Do widzenia.
- Do widzenia , panno Angeles. - powiedział , kiedy kobieta była już na korytarzu.
Kiedy usłyszała jak wypowiada jej imię , ponownie zadrżała , ale dzielnie szła przed siebie. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść.
***
Będąc już parę metrów od rezydencji Castillo , poczuła ulgę. Jeszcze chyba nigdy tak bardzo się nie stresowała. A ten Castillo? Wpatrywał się w nią , jak w obrazek , przez co jeszcze bardziej się stresowała.
Kretyn.- pomyślała i przyśpieszyła kroku.
Po drodze jednak , zauważyła małą kawiarenkę. Ponieważ dochodziła dopiero godzina 17, postanowiła , że napije się dobrej herbaty na odstresowanie się. Weszła do środka budynku i usiadła przy stoliku w samym kącie. Nawet nie rozmyślała nad tym , jaki napój sobie zamówi. Była dziwnie rozkojarzona , a przed jej oczami nadal widziała jednego człowieka - Germana Castillo. Dokładnie , tak jakby siedział przed nią. Widziała jego idealne rysy twarzy, oczy koloru mlecznej czekolady i te kruczo-ciemne włosy. Choć próbowała się opamiętać , nie potrafiła. Tak jakby ktoś rzucił na nią jakiś zły urok...
- Co podać? - usłyszała nad sobą, a kiedy się ocknęła i spojrzała w górę , ujrzała kobietę , w czarnym fartuszku , stojącą nad nią z notesem w ręku i z uprzejmym uśmiechem.
Angie spadła na ziemię.
- Ee... Po proszę zieloną herbatę. - odparła po krótkim zastanowieniu się.
Kobieta zapisała zamówienie , po czym nadal uśmiechając się , odeszła. Blondynka nerwowo przetarła sobie twarz , ciężko wzdychając. To co się w niej działo , było dziwne. Nawet bardzo dziwne. Nigdy jeszcze nie czuła takiego uczucia w środku niej, lecz próbowała udawać , że wszystko jest po staremu. Ta, próbowała...
Gdy kelnerka wróciła do Angie i podała jej kubek gorącej herbaty, przystanęła obok niej, ale blondynka była w swoim świecie i nawet tego nie zauważyła.
- Chyba się pani zakochała... - rzekła , cicho chichocząc.
Te słowa już dotarły do Angeles, przez co gwałtownie spojrzała w stronę kelnerki.
- Słucham? - dopytała , gdyż nie bardzo rozumiała , do czego kobieta zmierza.
- No, mówię , że chyba się pani zakochała , bo jak przyszłam do pani, to musiałam zapytać się chyba z 3 razy, co pani zamawia. - ponownie zachichotała, po czym przysiadła się do blondwłosej.
- A pani nie jest przypadkiem w pracy i nie musi obsługiwać klientów?
- Jestem , ale...pani chyba nie jest stąd , prawda? - zapytała miło.
Ta kobieta była tak uprzejma , że choć  Angie kipiała ze złości , to nie potrafiła wydrzeć się na nią.
- To prawda , nie jestem. - odparła krótko.
Pomimo dobroci kelnerki , Angie jej nie znała, co oznaczało , że zwierzanie się obcej osobie , nie jest odpowiednie. Bo na świecie jest wiele różnych osób. Możliwe , że ta kobieta była jakąś morderczynią. Choć , kiedy Angeles uważnie jej się przyjrzała zmieniła zdanie.
Kobieta nie wyglądała na kogoś , kto mógłby się  rzucić z nożem w ręku.
Miała brązowe włosy , które były długości połowy szyi, a jej ciągle uśmiechnięta twarz była lekko różowa. Od razu było widać , że była radosną osobą.
Angeles chciała się dowiedzieć , jak ona może się tak ciągle uśmiechać.
- A tak w ogóle nazywam się Maja. - powiedziała , podając dłoń blondynce.
- Angeles , ale mów mi Angie. - odparła , ściskając jej dłoń.
Brunetka ponownie się zaśmiała.
- To kto jest tym szczęściarzem? - dopytywała , uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Eee... Niee... To nie tak. Ja nie jestem zakochana. - wytłumaczyła się Angeles , czując jak powoli szczypią ją policzki.
- Ah tak? To dlaczego byłaś taka zamyślona ? - nie dawała za wygraną.
- Jesteś strasznie dociekliwa. - odparła lekko się uśmiechając.
- Możliwe, ale moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Więc skoro przypuszczam , że jesteś zakochana , to jesteś.
- W takim razie , twoja intuicja się myli, bo ja do miłości nie mam głowy.
- Hm... Ciekawe.
- Maja! - wrzasnął męski głos, dobiegający z kuchni kawiarni.
- Już idę! - odkrzyknęła brunetka , po czym wstała. - I tak się dowiem. - dodała pośpiesznie z uśmiechem , a następnie , prawie w podskokach , pobiegła do miejsca , skąd dochodziło wołanie.
Angeles pokręciła głową , po czym wypiła swój napój i ruszyła w drogę powrotną do domu.
***
Mężczyzna zasiadł spowrotem na swym fotelu, po czym zaczął rozmyślać. Jak nigdy dotąd, zastanawiało go , jak będzie wyglądać jego dalsze życie. A najdziwniejsze było w tym wszystkim to , że nie pomyślał o swej ukochanej , ani razu. W porę jednak się ogarnął i skarcił w duchu za to , co się z nim teraz dzieje...
- Czy ty zwariowałeś! - usłyszał nagle.
Uniósł twarz i ujrzał przed sobą zdenerwowanego Lucę. Nie wiedział o co mu może chodzić , więc zrobił pytającą minę. Szatyn usiadł przed Castillo i milczał.
- O co ci chodzi? - zapytał w końcu brunet, krzyżując ręce.
- O co mi chodzi? To ja biegam jak głupi , poszukując kobiety , która ma wykształcenie bardzo wysokie , a ty tym czasem zatrudniasz jakąś przybłędę , która nigdy w życiu nie siedziała za biurkiem?! - wrzasnął.
- Uspokój się. Po pierwsze jej jeszcze nie zatrudniłem, a po drugie , wcale ci nie kazałem zajmować się tą sprawą. Ty sam uparłeś się , że wszystko załatwisz.
- Posłuchaj mnie, bardzo uważnie , bo nie będę tego powtarzał. - odparł już bardziej spokojnym tonem. - Ta kobieta się nie na- da- je.
- Ty sobie robisz ze mnie jaja , prawda? Przypominam ci , że to ja jestem tutaj szefem i jeżeli mam ochotę kogoś zatrudnić , to to po prostu robię , a nie pytam się wszystkich o pozwolenie. Po za tym... Skąd wiesz ,że była tu jakaś kobieta, skoro ty byłeś zajęty? - zapytał już poddenerwowany, a w jego oczach można było dostrzec iskry złości.
- Kto mi powiedział? Elena, która w przeciwieństwie do ciebie , martwi się o twój zasrany interes! - wrzasnął ze złością.
- Ooh , proszę... Jacy wy jesteście dobrzy. Tak mi pomagacie. - mówił z ironią w głosie, po czym nerwowo wstał od biurka. - Teraz nagle , kiedy ja już mam wszystko pod kontrolą... A gdzie byliście , jak wszystko się sypało ?! No , gdzie?! - dodał z krzykiem , a po chwili , nie czekając na odpowiedź, wyszedł z pomieszczenia , trzaskając za sobą drzwiami.
Był na prawdę wściekły. Po raz kolejny Elena i Luca wtrącają się do spraw , które ich nie dotyczą. Zachowują się , jakby German miał 10 lat i był nowicjuszem , a tak nie jest.
Szybko wyszedł z domu , nikogo o tym nie informując. Miał gdzieś , że Elena będzie się "martwić". Ostatnio ich relacje dziwnie się pogarszają.
Szedł żwawym krokiem , rozmyślając nad tym wszystkim. Odkąd stał się wielkim biznesmenem , nigdy nie doszło do takiej kłótni przez błahostkę. Nigdy , a teraz?
Co im się dzieje? Powariowali , cz... - jego myśli zostały gwałtownie przerwane , gdyż poczuł , jak na kogoś wpada.
Szybko zleciał na ziemię i spojrzał w dół, gdzie dana "przeszkoda " przez niego upadła. I co się okazało?
- Panna Angeles? - zapytał zaskoczony , spokojnym głosem.
Tak , to była ona. Leżała na ziemi , z porozrzucanymi blond lokami na całej , lekko czerwonej twarzy. Ten widok był śmieszny , lecz nie wypadło Germanowi śmiać się z jej nieszczęścia.
Podał jej dłoń, a po chwili kobieta stała już przed nim.
- Znów na siebie wpadamy. - dodał z lekkim uśmiechem.
Co za ironia losu... - pomyślała, otrzepując się.
- Tak. - odparła krótko , nie patrząc w jego stronę.
- Może... - zaczął , ale szybko urwał zdanie.Chciał zaprosić ją na kawę , ale coś go tłumiło. Tak jakby bał się czegoś. Tylko czego? Zaproszenie kobiety na kawę , nie jest grzechem. W końcu Angeles chce pracować jako jego asystentka , więc lepsze poznanie się , jest czymś dobrym. - Może ma pani ochotę na kawę , bądź herbatę? W końcu...chce pani u mnie pracować. - dokończył już bardziej pewnie.
Blondynka momentalnie uniosła wzrok na faceta. Teraz wyglądał jeszcze przystojniej niż wcześniej...
 Co?! O nie , nie , nie , nie!!! Tylko mi spróbuj tak pomyśleć jeszcze raz! - skarciła się w duchu , za jej nietypowe myśli.
Z tego wszystkiego kompletnie odleciała i zapomniała , o co pytał ją Castillo. Próbowała sobie przypomnieć , ułożyć logicznie myśli , lecz na marne. Przy tym mężczyźnie czuła się na prawdę dziwnie, a  zarazem ... swobodnie? Nieee...
Aby nie wyjść na idiotkę , Angeles nieśmiało skinęła głową, na co mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie wiedziała jaki jest powód jego radości. Choć to nie ważne... Ważne , że teraz może się bezkarnie wpatrywać w jego niebiański uśmiech...
Kobieto!!! Weź się w garść! Przy tym debilu zachowujesz się , jak nieposkręcana idiotka!
- Świetnie. W takim razie zapraszam. - rzekł , po czym wskazał dłonią , aby kobieta ruszyła pierwsza.
Tak też zrobiła , a po chwili Castillo towarzyszył jej kroku.
Zorientowała się już , że Castillo nadzwyczajnie zaprosił ją na kawę. Odetchnęła z ulgą , że przynajmniej udało jej się to rozkminić , lecz niespodziewanie poczuła też... dziwne , nieznane jej dotąd uczucie w środku jej serca... Nawet nie serca... W środku jej całej.
Pomimo tego , że w jej wnętrzu rozpętała się masakryczna burza , na zewnątrz starała się utrzymać spokój. Szła w milczeniu , zastanawiając się nad jej dziwnym zachowaniem.
***

Hejo! :)
Przepraszam , że w poprzedni weekend rozdział się nie pojawił , ale nie miałam zbytnio czasu.
Zresztą , nie będę Was tym zanudzać ;P
Zapraszam do komentowania :)

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział II "Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć".


Kiedy chcemy sobie wszystko , raz a dobrze poukładać, należy być wytrwałym. Ale nie zawsze nam się to udaje. Czasami na naszej drodze spotykamy dużo przeszkód , lecz mimo to , nie powinniśmy się  poddawać , a  dążyć do wyznaczonego celu...

Angeles obudziła się bardzo wcześnie. W nocy nie mogła spać , gdyż cały czas rozmyślała , jak sobie poradzi z nowym życiem. Czy znajdzie pracę? Jak długo pani Konstancja pozwoli jej tu mieszkać? Te pytania nie dawały jej spokoju. Krążyły w jej głowie i odbijały się echem , niczym głos sumienia. Także kobieta spędziła całą noc na przewracaniu się z jednego boku na drugi.
Choć zasnęła dopiero o 2 nad ranem , a wstała o 5 , czuła się wyspana. Wstała z łóżka , po czym przebrała się we wczorajsze ciuchy. Przypomniała jej się , rozmowa na lotnisku z ochroniarzem. Miała niewielką nadzieję , że odbierze swój bagaż nienaruszony. Musiała tak myśleć , bo jeżeli okaże się , że walizka została odnaleziona bez wyposażenia , to jak ma dalej żyć. Bez pieniędzy , bez ubrań. Przecież pani Konstancja na pewno nie ma  całej szafy wyposażonej specjalnie na potrzeby Angeles.
A było by miło... - pomyślała , po czym otworzyła okno , wpuszczając świeże powietrze do środka.
Na zewnątrz było pięknie. Świeciło słońce , a niebo było całe w kolorze czystego błękitu. Coś niesamowitego. Po raz pierwszy odkąd Angeles została całkowicie sama , czuła niewielkie szczęście. Niewielkie , ale szczęście, a to już coś. Lekko uśmiechnęła się pod nosem , po czym wyszła z pokoju. Cichym krokiem udała się do kuchni. Idąc przez korytarz oraz salon , nikogo nie spotkała, więc myślała , że wszyscy jeszcze śpią.
Jakież było jej zdziwienie kiedy wchodząc do kuchni, ujrzała Alexandra tańczącego do rytmu jakiejś piosenki z radia oraz ubranego w śmieszne spodenki. Widocznie dopiero wstał i przygotowywał śniadanie.
Na ten śmieszny widok , Angeles cicho zachichotała. Alexander musiał to usłyszeć , ponieważ gwałtownie odwrócił się w stronę kobiety i momentalnie cały poczerwieniał. Teraz wyglądał sto razy śmieszniej , niż wcześniej.
- Eee... Bo... Bo ja... Eee... Już wstałaś ? - zapytał , jąkając się i udając , że wcale się nie wzruszył obecnością Angeles.
Natomiast kobieta , o mało co nie wybuchła śmiechem. Jednak w porę się opamiętała , nerwowo odchrząkając.
- T-tak. Dosłownie przed chwilą. - odparła , ledwo tłumiąc śmiech.
- Ja właśnie... Robię...no...eee...
- Śniadanie ? - wtrąciła mu , teraz śmiejąc się trochę głośniej.
- Tak właśnie... Babcia jeszcze śpi i myślałem , że ty też , więc pomyślałem , że was wyręczę. - tłumaczył z nerwowym uśmiechem.
- To skoro już wstałam , może ci pomogę? - zapytała , podchodząc do blatu , gdzie porozwalane było  wszystko.
- Dobrze, tylko... Pójdę się...no... - dodał i po chwili śladu po nim nie było.
Angie jeszcze chwilę się pośmiała z mężczyzny , po czym zabrała się za gotowanie. Zorientowała się , że Alexander zamierzał robić naleśniki, więc bez problemu zaczęła wszystko przygotowywać.
Po paru minutach w kuchni ponownie zjawił się Alexander. Tym razem był ubrany kompletnie.
- Dziękuje za pomoc. - rzekł, pomagając Angie.
- Nie ma za co. - delikatny uśmiech wkradł się na twarzy kobiety.
- Co zamierzasz dzisiaj robić?
Blond włosa na pytanie mężczyzny, ciężko westchnęła.
- Przede wszystkim pójdę na komisariat odebrać mój bagaż, a potem... Potem będę starała się znaleźć jakąś pracę. - odpowiedziała bez życia.
- Może ci pomogę? - zaproponował niepewnie , patrząc w stronę kobiety.
- Dziękuję , to miłe z twojej strony , ale myślę ,że lepiej będzie jak zrobię wszystko sama. W końcu po to tu przyjechałam. Aby nauczyć się samodzielności.
Ich rozmowę przerwała, wchodząca do środka starsza pani. Była lekko zaskoczona obecnością Angeles i Alexandra, a w szczególności Alexandra , gdyż rzadko się zdarzało , że mężczyzna wstawał tak wcześnie.
- Dzień dobry. Wy już na nogach? - zapytała , uważnie przyglądając się ich czynom.
- Tak. Ja wstałem pierwszy , a potem Angie i postanowiliśmy zrobić śniadanie. - wytłumaczył dumnie Alexander.
- Coś nieprawdopodobnego... - rzekła cichym głosem staruszka, siadając przy stole. - Alexandrze chory jesteś? - zwróciła się w stronę mężczyzny , lekko się śmiejąc.
- Czemu od razu chory? Po prostu nabrałem chęci na zrobienie śniadania... - odparł , patrząc w oczy Angeles , która delikatnie się do niego uśmiechnęła.
- Dobrze. W takim razie cieszę się.
Dalszych rozmów już nie było. Angie wraz z Alexandrem wyłożyli naleśniki , a następnie podali je do stołu i każdy zaczął konsumować swojego naleśnika.
Po zjedzeniu wszystkiego , Angie poinformowała panią Konstancję o jej wyjściu. Nim jednak wyszła z domu, siwowłosa zatrzymała ją.
- Poczekaj... Pójdę z tobą. - rzekła , zakładając swe buty.
- Dziękuje , ale poradzę sobie.
- Nie sądzę. Znasz drogę na komisariat?
- A skąd pani wie , że idę na komisariat? - zdziwienie było widzialne na twarzy Angie.
Przecież jeszcze nie mówiła starszej kobiecie o jej dzisiejszych planach , a ona już wiedziała , gdzie idzie i w jakim celu. Dziwne.
Kobieta już nie odpowiedziała na zadane pytanie. Zwyczajnie ubrała buty oraz swój płaszcz , po czym jako pierwsza wyszła z domu , a za nią lekko oszołomiona Angeles.
Droga przeminęła im w milczeniu. Angie co jakiś czas dyskretnie zerkała na starszą panią , która wydawała się być nadzwyczaj skupiona. Tak jakby znowu nad czymś się zastanawiała.
Zresztą Angeles również była bardzo zamyślona. Zastanawiała się nad jej pracą , o ile ją znajdzie. Jej planem było znalezienie pracy , zarobienie trochę pieniędzy, wyprowadzka od pani Konstancji , a następnie rozpoczęcie normalnego życia. Co jeśli jej się jednak nie uda? Czy nadal będzie mieszkać u pani Konstancji i Alexandra? Znów tysiąc pytań , a żadnej odpowiedzi.
- To tutaj. - odezwała się staruszka, przez co Angie ocknęła się z rozmyśleń i spojrzała w stronę komisariatu.
Poczuła lekki stres. Od tego wszystkiego zależało , czy będzie mogła w końcu rozpocząć swoje nowe życie w Rzymie.
Wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała w stronę starszej pani.
- To ja pójdę już sama.- odparła niepewnie.
- I mi to jeszcze mówisz? No idź już wreszcie , a nie będziesz tu tak sterczeć.
Angie tylko skinęła głową i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Kiedy była już w środku przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiła takich miejsc. Zawsze wtedy czuła się niepewnie. Odkąd jej rodzice zginęli w wypadku , kompletnie znienawidziła policję. Ale co teraz mogła zrobić? Nic.
Dzielnym krokiem kroczyła w stronę "recepcji", gdzie siedziała kobieta o brązowych włosach, mająca na nosie dość spore okulary.
- Dzień dobry. - przywitała się nieśmiało.
Kobieta za biurkiem spojrzała na nią zza okularów. Ponownie po ciele Angie przeszły ciarki. Przełknęła nerwowo ślinę, nie odrywając od kobiety wzroku.
- Dzień dobry. W czymś pomóc ? - zapytała , brunetka zdejmując swe okulary.
- Tak...Bo... Ee... Ja przyszłam w sprawie skradzionego bagażu. Miałam się dzisiaj tu zgłosić.
Ciemnowłosa przez chwilę milczała , patrząc uważnym wzrokiem na blondynkę, po czym westchnęła , wstając.
- Proszę poczekać chwilkę. - odparła , idąc w stronę jakichś drzwi , w których po chwili zniknęła.
Angie oparła się o "biurku" i z niecierpliwością wyczekiwała jakichkolwiek informacji. Była strasznie zdenerwowana tą całą sytuacją. Na dodatek ten komisariat...Znów poczuła ciarki.
Po krótkiej chwili kobieta z recepcji ponownie zjawiła się, lecz tym razem  wlekła za sobą jakąś średnią rzecz. Serce  Angie zabiło mocniej , ponieważ poznała tę walizkę. To był jej bagaż.
Stałą w milczeniu i patrzyła wielkimi oczami na kobietę.
- Proszę. Ma pani szczęście. Złodzieje nie zdążyli niczego ze sobą zabrać. - rzekła z lekkim uśmiechem na twarzy.
Radość Angie była nie odpisania , lecz stłumiła ją w sobie. Nie mogła przecież skakać z radości jak jakaś wariatka , ponieważ to była tylko walizka...
Odwzajemniła uśmiech , po czym odebrała swą rzecz.
- Bardzo dziękuje. - odpowiedziała , mocno ściskając rączkę od walizki.
Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć. Przynajmniej miała taką nadzieje...
***
Do domu wraz z panią Konstancją wróciły po godzinie 13. Starsza pani poszła przygotowywać obiad , natomiast Angie zaszyła się w pokoju , gdzie mając w ręku swój telefon , szukała jakiejś pracy. Szukała , szukała i szukała... Miała wrażenie , że siedzi w tym pokoju już z ponad 3 godziny, a pracy jak nie było , tak nie ma.
No błagam... Musi w tym mieście być jakaś normalna praca... Musi - nieustannie tak myślała, aż w końcu... udało jej się.
Wyszukała ogłoszenie , które jako jedyne ją zaciekawiło. Mianowicie, ktoś poszukiwał sekretarki. Jak na początek , może spróbować. Na stronie był zamieszczony również numer telefonu , więc postanowiła zadzwonić i umówić się na spotkanie.
Dygoczącą dłonią wybierała numer , po czym nacisnęła zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał... Drugi...Bała się...
- Biuro Castillo Hired , w czym mogę pomóc? - usłyszała głos mężczyzny.
Cicho westchnęła , po czym niepewnie zaczęła...
- Dzień dobry... Dzwonię w sprawie ogłoszenia zawartego w internecie. - odparła , wstając z łóżka.
- Chce się pani umówić na spotkanie wstępne? - zapytał, znudzonym głosem.
- Jeżeli byłaby taka możliwość...
Kobieta była trochę zestresowana , co dało się zauważyć , gdyż cały czas kręciła się wokół swojego pokoju.
- Proszę chwilę poczekać.-Zapadła cisza. Była to tylko chwila , ale dla Angie ten czas zdawał się być wiecznością. - Najbliższe spotkanie z panem Castillo może się odbyć dzisiaj. - odparł , a kobieta o mało co nie zemdlała.
Dzisiaj?! Już dzisiaj?! - krzyczała w myślach, coraz szybciej kręcąc się w kółko.
- Odpowiada to pani? - dopytał , poirytowany ciszą ze strony kobiety.
Angeles nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie była jeszcze gotowa na takie spotkanie. Dzwoniąc , myślała , że takie spotkanie odbędzie się dopiero za cztery , pięć dni , a tutaj okazuję się , że dzisiaj. Coś nieprawdopodobnego! Nie wiedziała co zrobić. A co jeżeli taka szansa , już więcej się nie zdarzy? Nie mogła do tego dopuścić.
- Tak. - odpowiedziała zdecydowanym głosem.
- Dobrze. Jak ma pani na imię?
- Angeles Carrara.
- Yhym... W takim razie niech pani przyjdzie dzisiaj o 16 , do domu pana Castillo. Do widzenia.
Nawet nie zdążyła zareagować, a mężczyzna rozłączył się. Spanikowała. Przecież kompletnie nie wiedziała , gdzie znajduję się dom , tego Castillo. Desperacko rzuciła się na łóżko , po czym próbowała znaleźć jakieś informacje w internecie.
Przeszkodziło jej w tym wołanie starszej pani na obiad. Powolnie zerwała się z miejsca i podreptała do jadalni ,gdzie już czekali na nią pani Konstancja i Alexander. Bezradnie opadła na krzesło , nie patrząc na żadnego z domowników. Alexander trochę się zaniepokoił. Pierwsza myśl , jaka mu do głowy przyszła ,to to ,że zrobił coś nie tak wobec Angie. Nie chciał tego. Zależało mu na niej, pomimo tego , że dobrze jej nie znał.
- Coś się stało? - zapytał w końcu , patrząc uważnie na kobietę , która nadal miała spuszczoną głowę.
- Nic takiego, tylko... - zaczęła, ale na chwilę przerwała. Uniosła wzrok na Alexandra , a potem na panią Konstancję. - Znalazłam dobrą pracę.
- To świetnie. Powinnaś się cieszyć. - odparł z lekkim uśmiechem blondyn.
- Tak , cieszę się. I to bardzo , ale... Problem w tym , że... Spotkanie wstępne ma odbyć się dzisiaj.
- Dzisiaj?! Łoo... Masz na prawdę szczęście. Nie każdemu udaje się znaleźć pracę w tak krótkim czasie. - przerwał Alexander z iskierkami w oczach.
Cieszył się , że udało jej się znaleźć pracę. Jednak nadal czuł niepewność z powodu  nagłego przybicia kobiety.
- Tak , ale... Kompletnie nie wiem , gdzie znajduje się dom właściciela. - w końcu wyrzuciła to z siebie, czując ulgę , a jednocześnie zażenowanie.
Tak banalna sprawa, a ona jak zwykle sobie nie może poradzić.
- I właśnie tym się martwisz?! - tym razem odezwała się staruszka , która do tej pory tylko uważnie słuchała kobiety. - Kobieto!
- Babciu... Angie jest w tym miejscu pierwszy raz. Ma prawo nie wiedzieć , gdzie co się znajduje. - usprawiedliwił kobietę , Alexander. - Jak nazywa się właściciel? - zapytał spokojnym głosem, zwracając wzrok na Angie.
- Ee... Niejaki Castillo. - odparła nieśmiało.
Alexander na usłyszane słowa, upuścił swój widelec. Jego twarz przybrała dziwnie bladego koloru , a oczy niebezpiecznie pociemniały.
Zapanowała niezręczna cisza. Angie ze strachem w oczach patrzyła raz na Alexandra , a raz na siwowłosą. Jednak po chwili mężczyzna zwyczajnie , bez żadnego słowa odszedł od stołu i wyszedł z domu. Kobieta zdziwiła się. Nie rozumiała jego reakcji. Zrobiła coś źle?
Swój wzrok przeniosła na panią Konstancję , która siedziała spokojnie , jak gdyby nigdy nic i konsumowała swój posiłek.
- Dlaczego wyszedł? - zapytała po krótkim czasie.
- Przeszłość. - odrzekła krótko. - Ale nie przejmuj się. Wiem gdzie znajduję się jego rezydencja. Napiszę ci adres. - dodała , po czym spojrzała na Angie. - Wiedziałam , że ci się uda.
Blondynka tylko delikatnie uśmiechnęła się do starszej pani i zaczęła jeść swe danie.
***
Po obiedzie Angeles zaczęła przygotowywać się na omówione spotkanie. Najważniejsze dla niej były wszystkie dokumenty , które na szczęście zachowały się w całości podczas tej kradzieży. Wszystkie papiery , które były jej potrzebne spakowała w zieloną teczkę , a następnie opadła na łóżko , zastanawiając się w co się ubierze. Tak na prawdę eleganckich ciuchów nie miała zbyt wiele. Prawdę mówiąc, w ogóle nie miała takich strojów. Po tragedii jaką przeszła nie w głowie było jej strojenie się. Dlatego najczęściej kupowała ciemne swetry, dżinsy itd. Na spotkanie w sprawie pracy nie wypadało ubrać się w jakiś sweter.
Jej przemyślenia na temat stroju przerwało pukanie.
- Proszę. - rzekła cicho, a po chwili do środka weszła pani Konstancja , z jakąś torbą w ręku.
Angie na jej widok lekko się uśmiechnęła. Pomimo tego , że ta starsza pani była trochę dziwna, polubiła ją. Na swój sposób jakoś się nią opiekowała i to było bardzo miłe.
Siwowłosa podeszła do Angie i tak po prostu podała jej torbę , którą sama wniosła. Angie zdziwiła się.
- Co to takiego? - zapytała, zaciekawiona.
- Zobacz. - odparła kobieta , podając jej torbę , po czym usiadła obok.
Angeles nieśmiało zajrzała do środka, a to co tam ujrzała bardzo ją zaskoczyło. Jej oczy momentalnie zrobiły się wielkie jak złotówki. Natychmiastowo przeniosła wzrok na siwowłosą.
- A-ale... - zaczęła , lecz w głowie miała taki chaos , że nie potrafiła złożyć logicznie jednego zdania.
- Dziecko, już mówiłam ci , abyś w końcu zaczęła korzystać z mojej pomocy , tak? Więc korzystaj. Eleganckie ciuchy będą ci potrzebne. - powiedziała ze spokojem.
- Ale ja nie mogę. Już i tak pani zrobiła dla mnie wiele.
- Angeles.
Kobieta spojrzała na torbę , a następnie na panią Konstancję. Ponownie czuła się głupio. Nie dość , że starsza pani daje jej dach nad głową , to jeszcze kupuje ciuchy , aby jakoś wyglądała w pracy. O ile ją dostanie... Ale to i tak nie ważne. Angeles jeszcze w życiu nie spotkała tak miłej kobiety. Do oczu napłynęły jej łzy szczęścia, lecz dzielnie je powstrzymywała.
- Tylko mi tu nie rycz. - zaśmiała się staruszka, a za nią Angeles.
Parę łez spłynęło po jej policzku , lecz szybko je wytarła.
- Bardzo , bardzo pani dziękuje!
- Nie dziękuj, tylko przebieraj się i idź na spotkanie , bo się spóźnisz. - odparła , wstając. - Teraz zaczniesz zupełnie nowe życie. - dodała ze smutnym uśmiechem , po czym szybko wyszła z pokoju.
Angie teraz już nic nie rozumiała, lecz niestety nie miała czasu na rozmyślanie. Miała 30 minut na przebranie się oraz dotarcie do domu Castillo. Niczym strzała założyła na siebie białą koszulę z ozdobionym małymi cekinami kołnierzem , czarne spodnie oraz buty w tym samym kolorze , które były na koturnie. Rozpuściła swe blond loki , trochę ich przeczesując , po czym zabrała teczkę i wybiegła z pokoju. Po drodze wzięła ze sobą karteczkę z adresem rezydencji i wyszła z domku.
Szła przyśpieszonym tempem , nie zważając na nic. Teraz miała przed sobą jeden cel - praca. Ku jej zaskoczeniu , wzbudziła się w niej determinacja , co ją też ucieszyło. Pierwszy raz w życiu miała jakiś cel. I nie było to płakanie przez całą noc. Chciała tej pracy. Nie ważne co jej stanie na drodze , ona musiała ją zdobyć. To był jej cel.
***
Gdy już dotarła na miejsce, poczuła się trochę zestresowana. Budynek był ogromny, a mimo to wyglądał bardzo ładnie.
Ten kto zaprojektował taki dom , musiał być na prawdę kreatywny!
Angie jeszcze przez chwilę przyglądała się wielkiej budowli , po czym niepewnym krokiem podeszła do wejściowych drzwi , a następnie zadzwoniła dzwonkiem. Jednak kiedy to uczyniła , znów poczuła wielką gulę w gardle, lecz nie mogła się wycofać. Nie mogła.  Po krótkim czekaniu drzwi się otworzyły , a w nich stanęła bardzo ładna kobieta. Miała głęboko piwne oczy, a  brązowe włosy sięgały jej do ramion. A jej figura?! Była idealna. Angie jeszcze nigdy w życiu nie widziała tak idealnej kobiety. Przy niej Angeles czuła się bardzo nieswojo.
- Tak? - zapytała w końcu ,kiedy Angie wpatrywała się w nią przez dłuższy czas.
- Dzień dobry...Eem... Ja... Ja przyszłam w sprawie pracy. Kazano mi się tu zjawić. - odparła niepewnie.
Ciemnowłosa zmierzyła ją wzrokiem od góry do dołu.
- Proszę wejść.- rzekła, odsuwając się na bok.
Angeles posłusznie weszła do wnętrza willi i ponownie wpadła w zachwyt. Nie taki , kiedy zobaczyła wnętrze domku pani Konstancji, bo z jej domem nie mogło się równać nic. Nawet ta ogromna rezydencja.
- Proszę tu zaczekać , zaraz zawołam narzeczonego. - odezwała się po chwili , dziwnie akcentując ostatni wyraz, lecz Angie była zbyt zajęta oglądaniem wnętrza.
Nawet nie zauważyła kiedy brunetki już obok niej nie było. Stała na środku wielkiego salonu , który był w kolorze mlecznej kawy. Meble natomiast w większości były w kolorze bieli. Wyglądało to na prawdę ładnie.
***
Elena z niechęcią poszła na górę do Germana , jej narzeczonego, który akurat ćwiczył na siłowni. Nie była zbytnio zadowolona z przybycia Angeles, ale gdyby ją wygoniła , German na pewno by jej robił kolejne kazania na temat jej zazdrości. Weszła do sali i podeszła bliżej ukochanego.
- Coś się stało? - zapytał , trochę zziajanym głosem.
- Nie, tylko... Przyszła jakaś kobieta. Mówi , że w sprawie pracy. - odparła obojętnie.
- A tak. Powiedz jej , że zaraz przyjdę.
Kobieta jednak się nie ruszała z miejsca.
- A w ogóle , po co ci jest potrzebna sekretarka? Przecież masz Lucę.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę , cicho się śmiejąc.
- Znowu zaczynasz?
- Przecież ja ci tylko mówię , jak jest. Luca jest bardzo dobrym pomocnikiem i...
- Nie uważasz , że ostatnio moje interesy się zwiększyły i jedna osoba nie da rady temu wszystkiemu zdołać? - przerwał jej , już lekko zirytowanym głosem.
Szczerze już miał dosyć zazdrości Eleny. Cały czas , odkąd jego firmy nabrały sławy , miała jakieś pretensje o kobiety , które zatrudniał w swych nowych firmach. To było już męczące.
Kobieta zamilkła.
- Nie chcę nawet na to patrzeć. - powiedziała po krótkiej chwili i szybko wyszła z pomieszczenia.
----------
Hejka.
Przepraszam was , że rozdział nie pojawił się w weekend , ale dopadła mnie choroba i nie byłam w stanie nic robić. Nadal jestem jeszcze chora , ale już mniej , więc postaram się pisać dalsze rozdziały , aby były gotowe na kolejny weekend :)
Pozdrawiam i zachęcam do dodawania komentarzy :D

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział I "Nie becz , jak małe dziecko. Ile ty masz lat, 10?".


  Na pewnym etapie życia , każdy człowiek stara się coś zmienić. Nigdy jednak nie wiemy , czy te zmiany wyjdą dla nas na dobre , czy też na złe. Możemy tylko oczekiwać poprawy życia...

Angeles siedziała w samolocie, rozmyślając nad jej dalszymi losami. Nie wiedziała co będzie dalej. Bała się. W Rzymie była tylko raz , na wakacjach z jej rodzicami. Na dawne wspomnienie poczuła ukłucie w sercu. Do jej oczu napłynęły łzy , lecz kobieta próbowała za wszelką cenę je powstrzymać. W końcu rozpoczyna swe nowe życie , więc musi się wziąść w garść. Angie zamrugała kilka razy , po czym wzięła głęboki wdech. Spojrzała w stronę okna , skąd już było widać panoramę Rzymu. W jej głowie zaczęło krążyć tysiąc niespokojnych myśli , lecz szybko je odpędziła.
"Myśl pozytywnie..." - powtarzała sobie w myślach, aby choć trochę się uspokoić.
W rozmyślaniu przerwał jej głos kobiety , dobiegający z głośników.
- Uwaga. Za chwilę przystępujemy do lądowania. Prosimy o zapięcie pasów. Dziękujemy. - usłyszała i szybko wykonała wypowiedziane polecenie.
Kiedy latająca maszyna szczęśliwie wylądowała, Angeles udała się na lotnisko, w celu odebrania swojego bagażu.
Stała obok maszyny , na której znajdowały się przeróżne walizki i z niecierpliwością wypatrywała swojej. Czekała dość długo, lecz walizki nadal nie widziała. Kobieta trochę się zaniepokoiła. W końcu miała w niej najważniejsze rzeczy - dokumenty, trochę pieniędzy i niektóre pamiątki. Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna. Po jego stroju Angie wywnioskowała , że jest on ochroniarzem.
- Dzień dobry. - odezwał się , poważnym tonem.
- Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - zapytała , jak na uprzejmą osobę należy.
- Czy to pani jest właścicielką średniego bagażu w kolorze czarnym o białych kółkach? - odpytał , a Angie poczuła , jakby w gardle miała ogromną gulę.
Przełknęła nerwowo ślinę , po czym skinęła głową.
- Tak i właśnie na nią czekam już od dłuższego czasu. Nastąpiły jakieś komplikacje ?
- Można tak powiedzieć... Pani bagaż został skradziony. - odparł spokojnie.
- Słucham?
Kobieta nie mogła w to uwierzyć. Była w szoku. Jeszcze nigdy nie spotkała się z taką sytuacją.
- Niestety. Przykro mi, ale tak było. Policja szuka złodzieja , ale szanse na odnalezienie pani walizki z pełnym wyposażeniem są bardzo małe.
Blondynka już nie słuchała ochroniarza. W głowie miała tylko to , że nie ma pieniędzy. Gdzie ona się teraz podzieje? Gdzie będzie spać? Przecież nikogo tu nie zna.
Przez ułamek sekundy zrobiło jej się słabo , więc bezradnie opadła na pobliskie krzesło.
- Dobrze się pani czuje?
- T-tak... - odparła ledwo słyszalnie.
- Myślę , że jutro powinniśmy mieć więcej informacji na ten temat. Proszę się zjawić na komisariacie jutro , dobrze ? - Angeles nie miała siły na odpowiedź, więc ponownie skinęła głową , pusto wpatrując się w dal. - W takim razie , do widzenia. - dodał i po chwili kobieta siedziała już sama.
Czuła pustkę. Coraz bardziej przekonywała się , że wyjazd z rodzinnego miasta nie był dobrym pomysłem. Ale teraz nie mogła wrócić. W jej małej torebce miała zaledwie kilka drobniaków , na drobne wydatki.
"I co ja teraz zrobię?" - zapytała siebie w myślach , po czym rozejrzała się dookoła.
Ludzi na lotnisku było już coraz mniej. Angie spojrzała na zegarek , który wskazywał godzinę 15. Nie mogła tu cały czas siedzieć , więc podniosła się z krzesła i niepewnym krokiem wyszła z lotniska. I gdzie teraz ma iść? Kompletnie nie znała tej okolicy. Wiedziała tylko tyle , że znajduje się w centrum miasta. Tylko tyle. Przeszła parę metrów , aż ujrzała przed sobą nie duży park. Poszła w tamtą stronę , po czym usiadła na jednej z ławek . Dłońmi zakryła twarz i tak siedziała. Nie płakała. Po prostu załamała się nad swym beznadziejnym życiem. Miała poprawić swój los, zmienić się , a tym czasem siedzi na ławce w parku , bez grosza przy duszy. Coś pięknego! 
Nie wiedziała ile tak siedzi , lecz po dłuższym czasie siedzenia w bezruchu, poczuła nieprzyjemny chłód. Ponownie spojrzała na zegarek. Tym razem dochodziła godzina 18.
Uniosła twarz w stronę lekko pochmurnego nieba.
- Co ja mam teraz ze sobą zrobić? - zapytała cichym głosem , po czym znów zakryła twarz.
Po chwili , niespodziewanie poczuła czyjąś obecność nad sobą. Powoli spojrzała w górę. Ku jej zdziwieniu obok niej stała jakaś starsza pani. Na oko wyglądała na sześćdziesiąt parę lat. Miała siwe włosy , spięte w elegancki kok. Na twarzy widniało parę zmarszczek, a duże, można by rzec, ogromne błękitne oczy, wpatrywały się w Angeles , jak w obrazek. Przez dłuższy czas stała tak i przyglądała się młodszej kobiecie. Natomiast blondynka z każdą sekundą czuła się coraz bardziej niezręcznie. Chciała się zapytać , czy w czymś pomóc , lecz nie wiedziała , czy kobieta zrozumiałaby ją , gdyż Angie  dobrze nie znała miejscowego języka.
- Czemu tak tu siedzisz dziecko ? - zapytała w końcu, o dziwo po angielsku.
Angie w duchu się ucieszyła , że będzie mogła przynajmniej komuś się wyżalić i ten ktoś ją zrozumie. Przynajmniej miała taką nadzieję...
Blond włosa ciężko westchnęła, po czym niepewnie zaczęła opowiadać starszej kobiecie swój marny los. Co chwilę pociągała nosem , gdyż miała wrażenie , że zaraz się rozpłacze , jak małe dziecko, a tego nie chciała. Co by pomyślała o niej staruszka? Dorosła kobieta płacząca , jak małe dziecko? Niedorzeczne... Ale niestety... Angie była zbyt wrażliwa i opowiadając o swoim kiepskim życiu , w połowie po prostu rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Już nie miała siły powstrzymywać emocji , które tak na prawdę powstrzymywała już odkąd odleciała z rodzinnego miasta. Miała wszystkiego dosyć.
Starsza kobieta patrzyła na nią w milczeniu. Nie pocieszała jej , ani nie odeszła. Stała tak , jakby nad czymś się zastanawiała. Po krótkiej chwili , chwyciła ręce Angeles i odciągnęła je od twarzy kobiety.
- Nie becz , jak małe dziecko. Ile ty masz lat, 10? Jesteś dorosłą kobietą. - mówiła , poważnym tonem.
Angie uniosła na nią zapłakane oczy. Teraz czuła wstyd. Wstyd na samą siebie. Staruszka miała rację. Przecież ma 24 lat, jest dorosła i znajduję się w nowym miejscu. Zamiast ryczeć , powinna  wsiąść się w garść i jakoś przebrnąć. Poukładać sobie wszystko.
Idiotka z ciebie! Idiotka! - krzyczała w myślach.
- Przepraszam... - odparła na słowa kobiety , po czym wstała i odeszła.
- Zaczekaj no chwilkę. - usłyszała za sobą, więc się odwróciła. Staruszka zmierzała w jej stronę spokojnym krokiem. -  Ostatecznie...mogę ci pomóc. - dodała , kiedy już stała naprzeciw zapłakanej blondynki.
- A-ale jak? Mi już nic nie pomoże... - rzekła , czując , że zaraz znowu się popłacze.
- Tylko mi tu znowu nie rycz. - wtrąciła jej siwowłosa. - Pomogę ci. Zamiast pytać jak ,powinnaś się zgodzić. Nie każdy jest taki łaskawy i proponuję pomoc przybłędzie.
Angeles nie wiedziała co ma powiedzieć. Czy przed chwilą starsza kobieta ją obraziła? Możliwe , ale nie to teraz było w jej głowie. Zastanawiała się , czy zgodzić się , czy grzecznie odmówić i błąkać się po nieznanym kraju. Wiadomo , że pierwsze rozwiązanie było najlepsze , lecz Angie czuła lekką niepewność. W końcu nie znała tej kobiety. Co jeśli chce ją zabić?
Tak , może od razu zakopać żywcem... Weź się kobieto w garść!
- Dziękuje pani. Na prawdę , jest pani moim wybawieniem. - odparła po pewnym czasie.
Kobieta nadal miała surowy wyraz twarzy.
- Choć. - powiedziała i po chwili obie ruszyły.
***
Teraz , przed obliczem Angeles, stał niewielki , lecz bardzo ładny domek.  Był jednopiętrowy , pokryty bordową dachówką. Ściany miał koloru jasnego różu, a obok można było zauważyć niewielki skalniak z przeróżnymi kwiatami. Może to dziwnie zabrzmi , ale Angie była wniebowzięta. Jeszcze nigdy nie widziała tak skromnego , a zarazem , tak pięknego domku. Była zachwycona.
- Cudowny... - szepnęła, błądząc oczami po całym budynku.
- Słucham? - zapytała staruszka.
- Nic, nic. Śliczny dom. - odparła , zwracając się w stronę siwowłosej, lecz ta nie odpowiedziała.
Możliwe , że nie usłyszała , bądź nie chciała dopowiadać. Po chwili starsza kobieta zrobiła krok w stronę drzwi i otworzyła je, zapraszając przy tym Angie do środka.
Kiedy obie były już w środku , Angeles nie mogła się napatrzeć na przeróżne dziwne , ale i wspaniałe meble, obrazy... Nie mogła się napatrzeć na wszystko! Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widziała. Stały w salonie , przepełnionym przeróżnymi dodatkami. Angie miała wrażenie , że tu jest wszystko!
- Chyba już wiesz , jak chcę ci pomóc ?
Angie ocknęła się i spojrzała w stronę kobiety, która już nie wyglądała tak surowo , jak w parku. Pomimo tego , że znała odpowiedź na zadane pytanie , nie wiedziała co powiedzieć. Czuła się trochę głupio.
- Ehhh... Twój pokój znajduje się tam. - mówiła , wskazując na korytarz. - Na końcu korytarza są drzwi i tam jest twój pokój.
- Dziękuje , naprawdę dziękuje. Jest pani... - zaczęła , lecz nie dane było jej skończyć, gdyż do domu wszedł jakiś mężczyzna.
Angie trochę się zdziwiła na jego widok. Możliwe , że zaskoczenie było spowodowane jego młodym wyglądem.Na oko może miał 26/27 lat. Czy to jej wnuczek ? A może syn? Te pytania błądziły po jej głowie. Wówczas , nim młody mężczyzna podszedł do Angie się przedstawić , ona dokładnie mu się przyjrzała. Jego włosy były w kolorze ciemnego blondu, a na twarzy można było dostrzec lekki zarost. Ubrany był w beżowy sweter, wyglądał on trochę , jakby go uszyła właśnie ta staruszka. 
Na początku facet byłe trochę zdezorientowany , lecz po chwili podszedł do Angie i ucałował jej dłoń.
- Nazywam się Alexander. - rzekł , patrząc głęboko w oczy Angie.
Ta natomiast, lekko się speszyła, ale dzielnie odpowiedziała.
- Angeles Carrara.
- Miło mi cię poznać. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Mi również.
- Może w końcu się uspokoicie i zajmiecie swoimi sprawami? - Tym razem odezwała się starsza pani.
Angie szybko odsunęła się od blondyna i spuściła głowę. Znów czuła się głupio. Była w obcym domy , wśród obcych , nieznanych jej ludzi.
- Dobrze już. Idź się zdrzemnąć , a ja przygotuje obiad. - zwróciła się w stronę Angeles, która skinęła głową i ruszyła do swojego pokoju.
Gdy weszła do środka, ponownie poczuła zachwyt. Pokój wyglądał bardzo przytulnie. Ściany były w kolorze kremowym, a cała podłoga była pokryta białym dywanem. Obok okna stało łóżko w stylu starodawnym oraz o kolorze równie białym. Przy łóżku stała szafka nocna , a na niej lampka. W pokoju również stała szafa, a na ścianach wisiało parę obrazów. Angie niepewnie podeszła do łóżka , po czym usiadła na nim. Pościel była bardzo miękka, co spowodowało , że kobieta miała ochotę zakryć się nią  i pozostać tak, tak długo, jak to możliwe. Lecz tego nie zrobiła , gdyż nadal czuła się nieswojo. To nie był ten sam pokój , co u jej cioci w domu. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Angeles westchnęła cicho , po czym podeszła do okna. Widok był piękny. Mogłaby zachwycać się tu wszystkim , ale nagle usłyszała pukanie do drzwi. Odsunęła się od okna i rzekła ciche "proszę". Do środka niepewnie wszedł Alexnader.
- Obiad już jest gotowy. - powiedział , co chwilę zerkając na Angie.
- Już idę. - odparła i razem udali się do jadalni.
Przy stole siedziała już starsza pani. Blond włosa usiadła przy stole i przez chwilę siedziała w bezruchu.
- Dziecko ,nie krępuj się. Już ci mówiłam , żebyś korzystała w końcu z tej pomocy , a nie będziesz się ciągle martwić. - odezwała się staruszka.
Angie zerknęła na siwowłosą , a potem na Alexandra , siedzącego na przeciwko.
- Dobrze , tylko... Po prostu czuje się troszkę dziwnie,bo... - trudno jej było to wymówić. - bo...
- Nas nie znasz ? - wtrąciła starsza kobieta.
Anegels cicho westchnęła.
- Tak.
- Eh dziecko! Ja na stare lata zapominam o tym, aby się przedstawić. No , ale już dobrze. Nazywam się Konstancja, a to jest Alexnader , który ci się wcześniej przedstawił , mój wnuczek. - odparła z lekkim uśmiechem.
Angie teraz już całkowicie zgłupiała. Nie mogła z tej kobiety nic wyczytać. Raz była surowa i wyglądała na osobę , która w kaszę sobie nie da nadmuchać , a raz miała wyraz miłej oraz uprzejmej starszej pani. To było bardzo dziwne.
Angie lekko uśmiechnęła się do pani Konstancji , potem do Alexnadra , który również odwzajemnił ten czyn, a następnie w ciszy zaczęła jeść swój posiłek. .
I tak w milczeniu przeminął obiad. Po posiłku , Angeles zaproponowała , że pozmywa naczynia. Starsza kobieta zgodziła się i razem poszły do kuchni, gdzie siwowłosa rozpoczęła konwersację z Angie.
- Zamierzasz zostać w Rzymie na długo? - zapytała, podając naczynia młodszej kobiecie.
- Em... Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. - odparła w zamyśleniu.
Bo taka była prawda. Angie jeszcze nie myślała nad tym, jak długo pozostanie w Rzymie. Pomimo tego , że miała wątpliwości co do tego miejsca, chciała spróbować znaleźć pracę, kupić może jakieś mieszkanie i zacząć nowe życie. Wiedziała , że będzie ciężko , ale... Chciała tego. Przynajmniej chciała spróbować.
- A praca ? - dopytała staruszka.
Angeles na chwilę przestała zmywać naczynia.
- Postaram się jakąś znaleźć.
- A jakie masz zainteresowania ?
- Czy ja wiem... Wie pani... Dzięki mojej przeszłości nie miałam okazji poznać swoich zainteresowań.
- Rozumiem. - odparła wolno , tak jakby się nad czymś zastanawiała.
Po paru minutach Angie skończyła zmywać naczynia. Pani Konstancja zaproponowała jej , aby razem z Alexanderm troszkę zwiedziła okolicę. Niechętnie blondynka zgodziła się. Nie miała ochoty na zwiedzanie , ale nie chciała się do tego przyznać.
***
Szli przez miasto w milczeniu. Kobieta czuła się bardzo nieswojo. Cały czas ze spuszczoną głową , wpatrywała się w ziemię. Alexander od czasu do czau zerkał na Angeles. Spodobała mu się, lecz wstydził się do tego przyznać. Wolał nic nie robić , ponieważ bał się , że kobieta może go uznać za dziwaka. Sam nie wiedział dlaczego. Taki był. Skryty i nieśmiały.
- Na prawdę ładne miasto. - rzekła nieśmiało, aby przerwać tą niezręczną ciszę.
- Tak... Masz rację. - zawtórował jej Alexander, spoglądając na nią.
- Długo tu mieszkasz ?
- Od urodzenia.
Ponownie zapanowała cisza. Angie chciała dowiedzieć się o nim troszeczkę więcej.
- A jeśli mogę widzieć... - zaczęła , unosząc wzrok na mężczyznę. - Dlaczego mie... - nie dokończyła , gdyż w tym samym momencie , ktoś na nią wpadł.
- Uważaj jak chodzisz! - rzekł jakiś mężczyzna, niezwykle melodyjnym głosem.
Przez chwilę była lekko oszołomiona , lecz potem wzbudziła się w niej złość.
- To pan powinien uważać! - odkrzyknęła , zwracając się w stronę nieznajomego, który spojrzał na nią przez ułamek sekundy i odszedł, mrucząc pod nosem:
-Wariatka...
- Spokojnie... Tu takich jest więcej , ale na szczęście nie wychodzą na zewnątrz zbyt często. - zaśmiał się Alexnader. Kobieta spojrzała pytającym wzrokiem w jego stronę. - Tacy faceci , to tak zwana "klasa wyższa". Siedzą całymi dniami w biurach i rozkazują wszystkim dookoła. -wytłumaczył , nadal lekko się śmiejąc.
Angie również się trochę rozpogodziła. Musiała przyznać , że Alexnader pomimo tego , że był cichy , potrafił poprawić humor.
- Obym nie spotkała już nigdy więcej , tego typu mężczyzn. - odparła , a jej kąciki ust ponownie uniosły się ku górze.
Blond włosy nadal miał nie schodzący uśmiech na twarzy.
- Chciałaś mnie się o coś zapytać?
- Em...Tak. Dlaczego mieszkasz ze swoją babcią? - zapytała niepewnie.
Alexander zatrzymał się , a za nim Angie. Przez chwilę się nie odzywał , aż po kilku sekundach wzruszył ramionami.
- Czy ja wiem ? Tak jakoś wyszło. - odparł po pewnym czasie i ruszył dalej.
Kobieta miała wrażenie , że to nie jest prawda , ale nie chciała już więcej o nic pytać.Ta rodzina była na prawdę dziwna i tajemnicza.
 Szybkim krokiem poszła za mężczyzną.
***
Kiedy wrócili było już ciemno. Dochodziła godzina 21. Przez drogę powrotną żadne się do siebie nie odzywało. Ale Angeles to nie przeszkadzało. Czasami wolała pomilczeć , niż gadać bezsensu.
- Widzę , że zwiedzanie się spodobało , skoro tak długo was nie było. - rzekła starsza pani , wychodząc z kuchni z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Można tak powiedzieć. - odparła cicho Angeles.
- Kolacja już jest gotowa.
- Dziękuję , ale jakoś nie jestem głodna. Pójdę już spać. - zwróciła się w stronę siwowłosej , idąc w stronę swojego pokoju.
- Pidżama leży na łóżku. - usłyszała za sobą i weszła do środka.
Rzeczywiście , starsza pani dała jej pidżamę. Angeles podeszła bliżej i wzięła ubranie do rąk. Ku jej zdziwieniu pidżama wyglądała na idealnie dopasowaną. Zdziwiła się, lecz była zbyt zmęczona , aby poszukiwać jakiś logicznych wyjaśnień. Przebrała się w dane ubranie, po czym wskoczyła na łóżko i bardzo szczelnie przykryła się delikatną kołdrą.
Dzień był dla niej bardzo męczący. Wiele przeżyła , a to zapewne dopiero początek. Miała jednak nadzieję , że kiedyś , w tym miejscu poczuje się choć odrobinę szczęśliwa.
Z tą myślą przymknęła ciężkie powieki i już po paru minutach odpłynęła do krainy Morfeusza...
----------------
 No i jest! :)
Oczywiście nie mogłam zrezygnować z naszego Alexandra ;P xD Tylko , że tym razem myślę , że nie będzie wredny :p
I jak się podoba? Z góry przepraszam za jakieś niedoskonałości , czy coś ;P
Dobrze... Liczę na Wasze komentarze :)
Pozdrawiam!