środa, 2 grudnia 2015

Rozdział II "Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć".


Kiedy chcemy sobie wszystko , raz a dobrze poukładać, należy być wytrwałym. Ale nie zawsze nam się to udaje. Czasami na naszej drodze spotykamy dużo przeszkód , lecz mimo to , nie powinniśmy się  poddawać , a  dążyć do wyznaczonego celu...

Angeles obudziła się bardzo wcześnie. W nocy nie mogła spać , gdyż cały czas rozmyślała , jak sobie poradzi z nowym życiem. Czy znajdzie pracę? Jak długo pani Konstancja pozwoli jej tu mieszkać? Te pytania nie dawały jej spokoju. Krążyły w jej głowie i odbijały się echem , niczym głos sumienia. Także kobieta spędziła całą noc na przewracaniu się z jednego boku na drugi.
Choć zasnęła dopiero o 2 nad ranem , a wstała o 5 , czuła się wyspana. Wstała z łóżka , po czym przebrała się we wczorajsze ciuchy. Przypomniała jej się , rozmowa na lotnisku z ochroniarzem. Miała niewielką nadzieję , że odbierze swój bagaż nienaruszony. Musiała tak myśleć , bo jeżeli okaże się , że walizka została odnaleziona bez wyposażenia , to jak ma dalej żyć. Bez pieniędzy , bez ubrań. Przecież pani Konstancja na pewno nie ma  całej szafy wyposażonej specjalnie na potrzeby Angeles.
A było by miło... - pomyślała , po czym otworzyła okno , wpuszczając świeże powietrze do środka.
Na zewnątrz było pięknie. Świeciło słońce , a niebo było całe w kolorze czystego błękitu. Coś niesamowitego. Po raz pierwszy odkąd Angeles została całkowicie sama , czuła niewielkie szczęście. Niewielkie , ale szczęście, a to już coś. Lekko uśmiechnęła się pod nosem , po czym wyszła z pokoju. Cichym krokiem udała się do kuchni. Idąc przez korytarz oraz salon , nikogo nie spotkała, więc myślała , że wszyscy jeszcze śpią.
Jakież było jej zdziwienie kiedy wchodząc do kuchni, ujrzała Alexandra tańczącego do rytmu jakiejś piosenki z radia oraz ubranego w śmieszne spodenki. Widocznie dopiero wstał i przygotowywał śniadanie.
Na ten śmieszny widok , Angeles cicho zachichotała. Alexander musiał to usłyszeć , ponieważ gwałtownie odwrócił się w stronę kobiety i momentalnie cały poczerwieniał. Teraz wyglądał sto razy śmieszniej , niż wcześniej.
- Eee... Bo... Bo ja... Eee... Już wstałaś ? - zapytał , jąkając się i udając , że wcale się nie wzruszył obecnością Angeles.
Natomiast kobieta , o mało co nie wybuchła śmiechem. Jednak w porę się opamiętała , nerwowo odchrząkając.
- T-tak. Dosłownie przed chwilą. - odparła , ledwo tłumiąc śmiech.
- Ja właśnie... Robię...no...eee...
- Śniadanie ? - wtrąciła mu , teraz śmiejąc się trochę głośniej.
- Tak właśnie... Babcia jeszcze śpi i myślałem , że ty też , więc pomyślałem , że was wyręczę. - tłumaczył z nerwowym uśmiechem.
- To skoro już wstałam , może ci pomogę? - zapytała , podchodząc do blatu , gdzie porozwalane było  wszystko.
- Dobrze, tylko... Pójdę się...no... - dodał i po chwili śladu po nim nie było.
Angie jeszcze chwilę się pośmiała z mężczyzny , po czym zabrała się za gotowanie. Zorientowała się , że Alexander zamierzał robić naleśniki, więc bez problemu zaczęła wszystko przygotowywać.
Po paru minutach w kuchni ponownie zjawił się Alexander. Tym razem był ubrany kompletnie.
- Dziękuje za pomoc. - rzekł, pomagając Angie.
- Nie ma za co. - delikatny uśmiech wkradł się na twarzy kobiety.
- Co zamierzasz dzisiaj robić?
Blond włosa na pytanie mężczyzny, ciężko westchnęła.
- Przede wszystkim pójdę na komisariat odebrać mój bagaż, a potem... Potem będę starała się znaleźć jakąś pracę. - odpowiedziała bez życia.
- Może ci pomogę? - zaproponował niepewnie , patrząc w stronę kobiety.
- Dziękuję , to miłe z twojej strony , ale myślę ,że lepiej będzie jak zrobię wszystko sama. W końcu po to tu przyjechałam. Aby nauczyć się samodzielności.
Ich rozmowę przerwała, wchodząca do środka starsza pani. Była lekko zaskoczona obecnością Angeles i Alexandra, a w szczególności Alexandra , gdyż rzadko się zdarzało , że mężczyzna wstawał tak wcześnie.
- Dzień dobry. Wy już na nogach? - zapytała , uważnie przyglądając się ich czynom.
- Tak. Ja wstałem pierwszy , a potem Angie i postanowiliśmy zrobić śniadanie. - wytłumaczył dumnie Alexander.
- Coś nieprawdopodobnego... - rzekła cichym głosem staruszka, siadając przy stole. - Alexandrze chory jesteś? - zwróciła się w stronę mężczyzny , lekko się śmiejąc.
- Czemu od razu chory? Po prostu nabrałem chęci na zrobienie śniadania... - odparł , patrząc w oczy Angeles , która delikatnie się do niego uśmiechnęła.
- Dobrze. W takim razie cieszę się.
Dalszych rozmów już nie było. Angie wraz z Alexandrem wyłożyli naleśniki , a następnie podali je do stołu i każdy zaczął konsumować swojego naleśnika.
Po zjedzeniu wszystkiego , Angie poinformowała panią Konstancję o jej wyjściu. Nim jednak wyszła z domu, siwowłosa zatrzymała ją.
- Poczekaj... Pójdę z tobą. - rzekła , zakładając swe buty.
- Dziękuje , ale poradzę sobie.
- Nie sądzę. Znasz drogę na komisariat?
- A skąd pani wie , że idę na komisariat? - zdziwienie było widzialne na twarzy Angie.
Przecież jeszcze nie mówiła starszej kobiecie o jej dzisiejszych planach , a ona już wiedziała , gdzie idzie i w jakim celu. Dziwne.
Kobieta już nie odpowiedziała na zadane pytanie. Zwyczajnie ubrała buty oraz swój płaszcz , po czym jako pierwsza wyszła z domu , a za nią lekko oszołomiona Angeles.
Droga przeminęła im w milczeniu. Angie co jakiś czas dyskretnie zerkała na starszą panią , która wydawała się być nadzwyczaj skupiona. Tak jakby znowu nad czymś się zastanawiała.
Zresztą Angeles również była bardzo zamyślona. Zastanawiała się nad jej pracą , o ile ją znajdzie. Jej planem było znalezienie pracy , zarobienie trochę pieniędzy, wyprowadzka od pani Konstancji , a następnie rozpoczęcie normalnego życia. Co jeśli jej się jednak nie uda? Czy nadal będzie mieszkać u pani Konstancji i Alexandra? Znów tysiąc pytań , a żadnej odpowiedzi.
- To tutaj. - odezwała się staruszka, przez co Angie ocknęła się z rozmyśleń i spojrzała w stronę komisariatu.
Poczuła lekki stres. Od tego wszystkiego zależało , czy będzie mogła w końcu rozpocząć swoje nowe życie w Rzymie.
Wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała w stronę starszej pani.
- To ja pójdę już sama.- odparła niepewnie.
- I mi to jeszcze mówisz? No idź już wreszcie , a nie będziesz tu tak sterczeć.
Angie tylko skinęła głową i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Kiedy była już w środku przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiła takich miejsc. Zawsze wtedy czuła się niepewnie. Odkąd jej rodzice zginęli w wypadku , kompletnie znienawidziła policję. Ale co teraz mogła zrobić? Nic.
Dzielnym krokiem kroczyła w stronę "recepcji", gdzie siedziała kobieta o brązowych włosach, mająca na nosie dość spore okulary.
- Dzień dobry. - przywitała się nieśmiało.
Kobieta za biurkiem spojrzała na nią zza okularów. Ponownie po ciele Angie przeszły ciarki. Przełknęła nerwowo ślinę, nie odrywając od kobiety wzroku.
- Dzień dobry. W czymś pomóc ? - zapytała , brunetka zdejmując swe okulary.
- Tak...Bo... Ee... Ja przyszłam w sprawie skradzionego bagażu. Miałam się dzisiaj tu zgłosić.
Ciemnowłosa przez chwilę milczała , patrząc uważnym wzrokiem na blondynkę, po czym westchnęła , wstając.
- Proszę poczekać chwilkę. - odparła , idąc w stronę jakichś drzwi , w których po chwili zniknęła.
Angie oparła się o "biurku" i z niecierpliwością wyczekiwała jakichkolwiek informacji. Była strasznie zdenerwowana tą całą sytuacją. Na dodatek ten komisariat...Znów poczuła ciarki.
Po krótkiej chwili kobieta z recepcji ponownie zjawiła się, lecz tym razem  wlekła za sobą jakąś średnią rzecz. Serce  Angie zabiło mocniej , ponieważ poznała tę walizkę. To był jej bagaż.
Stałą w milczeniu i patrzyła wielkimi oczami na kobietę.
- Proszę. Ma pani szczęście. Złodzieje nie zdążyli niczego ze sobą zabrać. - rzekła z lekkim uśmiechem na twarzy.
Radość Angie była nie odpisania , lecz stłumiła ją w sobie. Nie mogła przecież skakać z radości jak jakaś wariatka , ponieważ to była tylko walizka...
Odwzajemniła uśmiech , po czym odebrała swą rzecz.
- Bardzo dziękuje. - odpowiedziała , mocno ściskając rączkę od walizki.
Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć. Przynajmniej miała taką nadzieje...
***
Do domu wraz z panią Konstancją wróciły po godzinie 13. Starsza pani poszła przygotowywać obiad , natomiast Angie zaszyła się w pokoju , gdzie mając w ręku swój telefon , szukała jakiejś pracy. Szukała , szukała i szukała... Miała wrażenie , że siedzi w tym pokoju już z ponad 3 godziny, a pracy jak nie było , tak nie ma.
No błagam... Musi w tym mieście być jakaś normalna praca... Musi - nieustannie tak myślała, aż w końcu... udało jej się.
Wyszukała ogłoszenie , które jako jedyne ją zaciekawiło. Mianowicie, ktoś poszukiwał sekretarki. Jak na początek , może spróbować. Na stronie był zamieszczony również numer telefonu , więc postanowiła zadzwonić i umówić się na spotkanie.
Dygoczącą dłonią wybierała numer , po czym nacisnęła zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał... Drugi...Bała się...
- Biuro Castillo Hired , w czym mogę pomóc? - usłyszała głos mężczyzny.
Cicho westchnęła , po czym niepewnie zaczęła...
- Dzień dobry... Dzwonię w sprawie ogłoszenia zawartego w internecie. - odparła , wstając z łóżka.
- Chce się pani umówić na spotkanie wstępne? - zapytał, znudzonym głosem.
- Jeżeli byłaby taka możliwość...
Kobieta była trochę zestresowana , co dało się zauważyć , gdyż cały czas kręciła się wokół swojego pokoju.
- Proszę chwilę poczekać.-Zapadła cisza. Była to tylko chwila , ale dla Angie ten czas zdawał się być wiecznością. - Najbliższe spotkanie z panem Castillo może się odbyć dzisiaj. - odparł , a kobieta o mało co nie zemdlała.
Dzisiaj?! Już dzisiaj?! - krzyczała w myślach, coraz szybciej kręcąc się w kółko.
- Odpowiada to pani? - dopytał , poirytowany ciszą ze strony kobiety.
Angeles nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie była jeszcze gotowa na takie spotkanie. Dzwoniąc , myślała , że takie spotkanie odbędzie się dopiero za cztery , pięć dni , a tutaj okazuję się , że dzisiaj. Coś nieprawdopodobnego! Nie wiedziała co zrobić. A co jeżeli taka szansa , już więcej się nie zdarzy? Nie mogła do tego dopuścić.
- Tak. - odpowiedziała zdecydowanym głosem.
- Dobrze. Jak ma pani na imię?
- Angeles Carrara.
- Yhym... W takim razie niech pani przyjdzie dzisiaj o 16 , do domu pana Castillo. Do widzenia.
Nawet nie zdążyła zareagować, a mężczyzna rozłączył się. Spanikowała. Przecież kompletnie nie wiedziała , gdzie znajduję się dom , tego Castillo. Desperacko rzuciła się na łóżko , po czym próbowała znaleźć jakieś informacje w internecie.
Przeszkodziło jej w tym wołanie starszej pani na obiad. Powolnie zerwała się z miejsca i podreptała do jadalni ,gdzie już czekali na nią pani Konstancja i Alexander. Bezradnie opadła na krzesło , nie patrząc na żadnego z domowników. Alexander trochę się zaniepokoił. Pierwsza myśl , jaka mu do głowy przyszła ,to to ,że zrobił coś nie tak wobec Angie. Nie chciał tego. Zależało mu na niej, pomimo tego , że dobrze jej nie znał.
- Coś się stało? - zapytał w końcu , patrząc uważnie na kobietę , która nadal miała spuszczoną głowę.
- Nic takiego, tylko... - zaczęła, ale na chwilę przerwała. Uniosła wzrok na Alexandra , a potem na panią Konstancję. - Znalazłam dobrą pracę.
- To świetnie. Powinnaś się cieszyć. - odparł z lekkim uśmiechem blondyn.
- Tak , cieszę się. I to bardzo , ale... Problem w tym , że... Spotkanie wstępne ma odbyć się dzisiaj.
- Dzisiaj?! Łoo... Masz na prawdę szczęście. Nie każdemu udaje się znaleźć pracę w tak krótkim czasie. - przerwał Alexander z iskierkami w oczach.
Cieszył się , że udało jej się znaleźć pracę. Jednak nadal czuł niepewność z powodu  nagłego przybicia kobiety.
- Tak , ale... Kompletnie nie wiem , gdzie znajduje się dom właściciela. - w końcu wyrzuciła to z siebie, czując ulgę , a jednocześnie zażenowanie.
Tak banalna sprawa, a ona jak zwykle sobie nie może poradzić.
- I właśnie tym się martwisz?! - tym razem odezwała się staruszka , która do tej pory tylko uważnie słuchała kobiety. - Kobieto!
- Babciu... Angie jest w tym miejscu pierwszy raz. Ma prawo nie wiedzieć , gdzie co się znajduje. - usprawiedliwił kobietę , Alexander. - Jak nazywa się właściciel? - zapytał spokojnym głosem, zwracając wzrok na Angie.
- Ee... Niejaki Castillo. - odparła nieśmiało.
Alexander na usłyszane słowa, upuścił swój widelec. Jego twarz przybrała dziwnie bladego koloru , a oczy niebezpiecznie pociemniały.
Zapanowała niezręczna cisza. Angie ze strachem w oczach patrzyła raz na Alexandra , a raz na siwowłosą. Jednak po chwili mężczyzna zwyczajnie , bez żadnego słowa odszedł od stołu i wyszedł z domu. Kobieta zdziwiła się. Nie rozumiała jego reakcji. Zrobiła coś źle?
Swój wzrok przeniosła na panią Konstancję , która siedziała spokojnie , jak gdyby nigdy nic i konsumowała swój posiłek.
- Dlaczego wyszedł? - zapytała po krótkim czasie.
- Przeszłość. - odrzekła krótko. - Ale nie przejmuj się. Wiem gdzie znajduję się jego rezydencja. Napiszę ci adres. - dodała , po czym spojrzała na Angie. - Wiedziałam , że ci się uda.
Blondynka tylko delikatnie uśmiechnęła się do starszej pani i zaczęła jeść swe danie.
***
Po obiedzie Angeles zaczęła przygotowywać się na omówione spotkanie. Najważniejsze dla niej były wszystkie dokumenty , które na szczęście zachowały się w całości podczas tej kradzieży. Wszystkie papiery , które były jej potrzebne spakowała w zieloną teczkę , a następnie opadła na łóżko , zastanawiając się w co się ubierze. Tak na prawdę eleganckich ciuchów nie miała zbyt wiele. Prawdę mówiąc, w ogóle nie miała takich strojów. Po tragedii jaką przeszła nie w głowie było jej strojenie się. Dlatego najczęściej kupowała ciemne swetry, dżinsy itd. Na spotkanie w sprawie pracy nie wypadało ubrać się w jakiś sweter.
Jej przemyślenia na temat stroju przerwało pukanie.
- Proszę. - rzekła cicho, a po chwili do środka weszła pani Konstancja , z jakąś torbą w ręku.
Angie na jej widok lekko się uśmiechnęła. Pomimo tego , że ta starsza pani była trochę dziwna, polubiła ją. Na swój sposób jakoś się nią opiekowała i to było bardzo miłe.
Siwowłosa podeszła do Angie i tak po prostu podała jej torbę , którą sama wniosła. Angie zdziwiła się.
- Co to takiego? - zapytała, zaciekawiona.
- Zobacz. - odparła kobieta , podając jej torbę , po czym usiadła obok.
Angeles nieśmiało zajrzała do środka, a to co tam ujrzała bardzo ją zaskoczyło. Jej oczy momentalnie zrobiły się wielkie jak złotówki. Natychmiastowo przeniosła wzrok na siwowłosą.
- A-ale... - zaczęła , lecz w głowie miała taki chaos , że nie potrafiła złożyć logicznie jednego zdania.
- Dziecko, już mówiłam ci , abyś w końcu zaczęła korzystać z mojej pomocy , tak? Więc korzystaj. Eleganckie ciuchy będą ci potrzebne. - powiedziała ze spokojem.
- Ale ja nie mogę. Już i tak pani zrobiła dla mnie wiele.
- Angeles.
Kobieta spojrzała na torbę , a następnie na panią Konstancję. Ponownie czuła się głupio. Nie dość , że starsza pani daje jej dach nad głową , to jeszcze kupuje ciuchy , aby jakoś wyglądała w pracy. O ile ją dostanie... Ale to i tak nie ważne. Angeles jeszcze w życiu nie spotkała tak miłej kobiety. Do oczu napłynęły jej łzy szczęścia, lecz dzielnie je powstrzymywała.
- Tylko mi tu nie rycz. - zaśmiała się staruszka, a za nią Angeles.
Parę łez spłynęło po jej policzku , lecz szybko je wytarła.
- Bardzo , bardzo pani dziękuje!
- Nie dziękuj, tylko przebieraj się i idź na spotkanie , bo się spóźnisz. - odparła , wstając. - Teraz zaczniesz zupełnie nowe życie. - dodała ze smutnym uśmiechem , po czym szybko wyszła z pokoju.
Angie teraz już nic nie rozumiała, lecz niestety nie miała czasu na rozmyślanie. Miała 30 minut na przebranie się oraz dotarcie do domu Castillo. Niczym strzała założyła na siebie białą koszulę z ozdobionym małymi cekinami kołnierzem , czarne spodnie oraz buty w tym samym kolorze , które były na koturnie. Rozpuściła swe blond loki , trochę ich przeczesując , po czym zabrała teczkę i wybiegła z pokoju. Po drodze wzięła ze sobą karteczkę z adresem rezydencji i wyszła z domku.
Szła przyśpieszonym tempem , nie zważając na nic. Teraz miała przed sobą jeden cel - praca. Ku jej zaskoczeniu , wzbudziła się w niej determinacja , co ją też ucieszyło. Pierwszy raz w życiu miała jakiś cel. I nie było to płakanie przez całą noc. Chciała tej pracy. Nie ważne co jej stanie na drodze , ona musiała ją zdobyć. To był jej cel.
***
Gdy już dotarła na miejsce, poczuła się trochę zestresowana. Budynek był ogromny, a mimo to wyglądał bardzo ładnie.
Ten kto zaprojektował taki dom , musiał być na prawdę kreatywny!
Angie jeszcze przez chwilę przyglądała się wielkiej budowli , po czym niepewnym krokiem podeszła do wejściowych drzwi , a następnie zadzwoniła dzwonkiem. Jednak kiedy to uczyniła , znów poczuła wielką gulę w gardle, lecz nie mogła się wycofać. Nie mogła.  Po krótkim czekaniu drzwi się otworzyły , a w nich stanęła bardzo ładna kobieta. Miała głęboko piwne oczy, a  brązowe włosy sięgały jej do ramion. A jej figura?! Była idealna. Angie jeszcze nigdy w życiu nie widziała tak idealnej kobiety. Przy niej Angeles czuła się bardzo nieswojo.
- Tak? - zapytała w końcu ,kiedy Angie wpatrywała się w nią przez dłuższy czas.
- Dzień dobry...Eem... Ja... Ja przyszłam w sprawie pracy. Kazano mi się tu zjawić. - odparła niepewnie.
Ciemnowłosa zmierzyła ją wzrokiem od góry do dołu.
- Proszę wejść.- rzekła, odsuwając się na bok.
Angeles posłusznie weszła do wnętrza willi i ponownie wpadła w zachwyt. Nie taki , kiedy zobaczyła wnętrze domku pani Konstancji, bo z jej domem nie mogło się równać nic. Nawet ta ogromna rezydencja.
- Proszę tu zaczekać , zaraz zawołam narzeczonego. - odezwała się po chwili , dziwnie akcentując ostatni wyraz, lecz Angie była zbyt zajęta oglądaniem wnętrza.
Nawet nie zauważyła kiedy brunetki już obok niej nie było. Stała na środku wielkiego salonu , który był w kolorze mlecznej kawy. Meble natomiast w większości były w kolorze bieli. Wyglądało to na prawdę ładnie.
***
Elena z niechęcią poszła na górę do Germana , jej narzeczonego, który akurat ćwiczył na siłowni. Nie była zbytnio zadowolona z przybycia Angeles, ale gdyby ją wygoniła , German na pewno by jej robił kolejne kazania na temat jej zazdrości. Weszła do sali i podeszła bliżej ukochanego.
- Coś się stało? - zapytał , trochę zziajanym głosem.
- Nie, tylko... Przyszła jakaś kobieta. Mówi , że w sprawie pracy. - odparła obojętnie.
- A tak. Powiedz jej , że zaraz przyjdę.
Kobieta jednak się nie ruszała z miejsca.
- A w ogóle , po co ci jest potrzebna sekretarka? Przecież masz Lucę.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę , cicho się śmiejąc.
- Znowu zaczynasz?
- Przecież ja ci tylko mówię , jak jest. Luca jest bardzo dobrym pomocnikiem i...
- Nie uważasz , że ostatnio moje interesy się zwiększyły i jedna osoba nie da rady temu wszystkiemu zdołać? - przerwał jej , już lekko zirytowanym głosem.
Szczerze już miał dosyć zazdrości Eleny. Cały czas , odkąd jego firmy nabrały sławy , miała jakieś pretensje o kobiety , które zatrudniał w swych nowych firmach. To było już męczące.
Kobieta zamilkła.
- Nie chcę nawet na to patrzeć. - powiedziała po krótkiej chwili i szybko wyszła z pomieszczenia.
----------
Hejka.
Przepraszam was , że rozdział nie pojawił się w weekend , ale dopadła mnie choroba i nie byłam w stanie nic robić. Nadal jestem jeszcze chora , ale już mniej , więc postaram się pisać dalsze rozdziały , aby były gotowe na kolejny weekend :)
Pozdrawiam i zachęcam do dodawania komentarzy :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz