niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział III - Pierwsze spotkanie.

  Castillo ciężko westchnął , po czym udał się do toalety , aby wsiąść orzeźwiający prysznic. Kiedy już trochę się ogarnął , poszedł do sypialni , gdzie ubrał elegancką , czarną koszulę oraz ciemne dżinsy. Poprawił swą fryzurę i zadowolony zmierzał ku salonowi.
Schodząc ze schodów , zauważył kobietę , która wpatrywała się w jeden z ich obrazów. Zwolnił swe tempo , uważnie przypatrując się blondynce.
Patrząc na jej tył na pewno wiele się o niej dowiem... - zakpił z siebie i szybko zbiegł po schodach.
Angeles na głośny dźwięk podskoczyła ze strachu. Musiała przyznać , że teraz była mocno zestresowana. Domyślała się , kto za nią stoi i właśnie tego spotkania bała się najbardziej.
Weź się w garść kobieto! Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. - pomyślała , po czym powolnie odwróciła się w stronę mężczyzny, a kiedy go ujrzała nie mogła w to uwierzyć.
Był to ten sam mężczyzna ,który na nią wpadł w parku i nawet jej nie przeprosił , tylko nazwał ją wariatką. No ładnie.
Kobieta jeszcze przez chwilę się mu przyglądała. Pierwsze co się rzucało w oczy , to jego dobrze zbudowana sylwetka oraz czekoladowe tęczówki, które równie się jej przyglądały.Miała nadzieję, że mężczyzna jej jednak nie rozpozna , gdyż wtedy na pewno było by niezręcznie. Zresztą już jest...
- Dzień dobry. Pani nazywa się Angeles Carrara? - zapytał melodyjnym głosem.
Kobieta zadrżała.
- Tak. - tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Dobrze , w takim razie zapraszam za mną. - rzekł i ruszył przed siebie , a za nim Angie.
Miała chwilkę , aby sobie wszystko jakoś poukładać. Czyli tak...
Jestem w wielkiej rezydencji i chcę zostać sekretarką mężczyzny , który na mnie wpadł i nazwał mnie wariatką. Dodatkowo ma narzeczoną , która już mnie chyba znienawidziła. Świetnie Angeles. Bardziej to chyba się nie da wkopać!
- Idiotka.
- Słucham? - odwrócił się w jej stronę .
Angie gwałtownie się ocknęła.
Czyli powiedziałam to na głos? Świetnie!
- Nie , nic. Mówiłam , że...ee...bardzo ładny dom. - wymyśliła na poczekaniu.
- Dziękuje. Sam projektowałem. - odparł, zatrzymując się przed dębowymi drzwiami.
No brawo. Podlizywać to się potrafię , a ogarnąć to nie łaska!
Mężczyzna , jak na dżentelmena przystało , otworzył drzwi , po czym gestem ręki wskazał , aby kobieta weszła pierwsza.
Tak zrobiła. Nieśmiało weszła do środka, rozglądając się przy tym. Zorientowała się , że znajdują się w jego biurze. Brunet zasiadł przy biurku , a kobieta przed nim.
- Dobrze. Skoro pani się przedstawiła , to ja również. Nazywam się German Castillo.
A więc chce pani zostać moją sekretarką. Ma pani jakieś doświadczenie? - zapytał, wpatrując się w kobietę.
Jego spojrzenie trochę ją peszyło , przez co na jej twarzy ukazały się delikatnie rumieńce, lecz nie zważała na to uwagi. Miała nadzieję , że tego nie widać.
- Ee...Niestety nie. Ale myślę , że dałabym radę ogarnąć tą pracę. - odparła po chwili , poprawiając się nerwowo na fotelu. Mężczyzna na dość nietypową odpowiedź kobiety, zaśmiał się. - Co jest w tym śmiesznego? - syknęła , gdyż zdenerwowało ją bezczelne zachowanie faceta.
Dopiero po paru sekundach zorientowała się , co przed chwilą wypowiedziały jej głupie usta.
Castillo raptownie spoważniał , co spowodowało , że Angie się wystraszyła. Teraz w jej głowie krążyły same czarne scenariusze...
Choć spodziewała się najgorszego, German po paru minutach ponownie się uśmiechnął, ukazując swe śnieżnobiałe zęby.
Kobieta totalnie odleciała. Znowu.
- Po prostu jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem takiej odpowiedzi z ust tak... - trochę się zagalopował.
Sam nie wiedział co gada, a to nie było w jego stylu. Przeważnie nim coś powiedział, dokładnie to przemyślał, rozmyślił jakie będzie miał z tego korzyści i wtedy mówił. Właśnie w taki sposób osiągnął sukces. A tym razem palnął coś , czego w ogóle nie przemyślał.
Angeles wyczekiwała , aż w końcu dokończy , to co zaczął, lecz tak się nie stało. Mężczyzna nerwowo odchrząknął , po czym spojrzał na teczkę , którą trzymała Angie.
- Ma pani papiery... Mogę przejrzeć? - zapytał , a blond włosa , bez słowa podała mu teczkę.
Kiedy on uważnie "przeglądał" jej CV itd, ona zastanawiała się nad jednym. Co takiego chciał wcześniej o niej powiedzieć. Było jej dziwnie, że jednak zmienił temat. Ale w końcu na co ona liczyła. Facet jest bogaty , ma piękną narzeczoną przy swym boku i wiele firm. Ale zaraz...
O czym ja w ogóle myślę?! Skup się na pracy... Od tego wszystko zależy... - skarciła się w duchu i zwróciła wzrok na Castillo.
- Dobrze, wszystko dobrze , jednak będę to musiał przemyśleć. - odezwał się, poważnym tonem , unosząc wzrok na blondynkę.
Kobieta skinęła głową.
- A kiedy będę mogła się spodziewać jakiejś odpowiedzi z pana strony? - zapytała , a brunet ponownie się zaśmiał.
Znów wzbudziła w niej się złość , lecz nie okazywała już tego.
- Odpowiedzi może się pani spodziewać w najbliższym czasie , ale od mojego asystenta. - odparł ze śmiechem.
"Klasa wyższa" - przypomniały jej się słowa Alexandra, który jak się okazało miał stu procentową rację. Castillo może i miał ten swój urok osobisty , lecz charakter to on miał pospolitego snoba.
- Dobrze. - rzekła zamyślona.
German również wydawał się być zamyślony. Patrzył na kobietę ,jakby się nad czymś zastanawiał, aż w pewnym momencie go olśniło.
- Chwila... Czy to nie pani na mnie wpadła wczoraj? - zapytał  znienacka, a Angie o mało co nie wybuchła złością.
"Czy to pani na mnie wpadła wczoraj" ?! Co do cholery?! Anegles już miała wszcząć z nim kłótnię ,lecz ostatecznie się powstrzymała. Choć w środku niej kipiała ze złości , na wewnątrz wyglądała na oazę spokoju.
- To raczej pan na mnie wpadł. - odrzekła spokojnie. - I nawet nazwał mnie pan wariatką. - dodała już z lekko nutą złości.
German wyczuł to i w duchu się zaśmiał. Wyglądała na prawdę uroczo , kiedy próbowała nie wybuchnąć złością. Na tę myśl mężczyzna się wystraszył i skarcił za to. Postanowił spokojnie kontynuować zabawną rozmowę z panną Angeles.
- Na prawdę? Co do tej wariatki , to mogę się zgodzić. Troszkę się śpieszyłem i byłem lekko poddenerwowany , ale jeszcze nie było ze mną , aż tak źle , aby nie patrzeć przed siebie.
- Żartuje pan ,prawda!? Przecież , to pan!... - nagle urwała, gdyż troszkę przesadziła. Przymknęła powieki , wzięła głęboki wdech , policzyła do dziesięciu , po czym ponownie spojrzała na Castillo. - Dobrze. Nie ważne kto na siebie wpadł...
- Też tak sądzę. - cicho się zaśmiał. - W takim razie, jeżeli już przemyślę sprawę, będziemy do pani dzwonić. - oznajmił, wstając.
Angie wstała za nim. Mężczyzna podszedł do drzwi , po czym je otworzył.
- Miło było poznać.
Nie nawzajem. - pomyślała. - Nawzajem. - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem . - Do widzenia.
- Do widzenia , panno Angeles. - powiedział , kiedy kobieta była już na korytarzu.
Kiedy usłyszała jak wypowiada jej imię , ponownie zadrżała , ale dzielnie szła przed siebie. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść.
***
Będąc już parę metrów od rezydencji Castillo , poczuła ulgę. Jeszcze chyba nigdy tak bardzo się nie stresowała. A ten Castillo? Wpatrywał się w nią , jak w obrazek , przez co jeszcze bardziej się stresowała.
Kretyn.- pomyślała i przyśpieszyła kroku.
Po drodze jednak , zauważyła małą kawiarenkę. Ponieważ dochodziła dopiero godzina 17, postanowiła , że napije się dobrej herbaty na odstresowanie się. Weszła do środka budynku i usiadła przy stoliku w samym kącie. Nawet nie rozmyślała nad tym , jaki napój sobie zamówi. Była dziwnie rozkojarzona , a przed jej oczami nadal widziała jednego człowieka - Germana Castillo. Dokładnie , tak jakby siedział przed nią. Widziała jego idealne rysy twarzy, oczy koloru mlecznej czekolady i te kruczo-ciemne włosy. Choć próbowała się opamiętać , nie potrafiła. Tak jakby ktoś rzucił na nią jakiś zły urok...
- Co podać? - usłyszała nad sobą, a kiedy się ocknęła i spojrzała w górę , ujrzała kobietę , w czarnym fartuszku , stojącą nad nią z notesem w ręku i z uprzejmym uśmiechem.
Angie spadła na ziemię.
- Ee... Po proszę zieloną herbatę. - odparła po krótkim zastanowieniu się.
Kobieta zapisała zamówienie , po czym nadal uśmiechając się , odeszła. Blondynka nerwowo przetarła sobie twarz , ciężko wzdychając. To co się w niej działo , było dziwne. Nawet bardzo dziwne. Nigdy jeszcze nie czuła takiego uczucia w środku niej, lecz próbowała udawać , że wszystko jest po staremu. Ta, próbowała...
Gdy kelnerka wróciła do Angie i podała jej kubek gorącej herbaty, przystanęła obok niej, ale blondynka była w swoim świecie i nawet tego nie zauważyła.
- Chyba się pani zakochała... - rzekła , cicho chichocząc.
Te słowa już dotarły do Angeles, przez co gwałtownie spojrzała w stronę kelnerki.
- Słucham? - dopytała , gdyż nie bardzo rozumiała , do czego kobieta zmierza.
- No, mówię , że chyba się pani zakochała , bo jak przyszłam do pani, to musiałam zapytać się chyba z 3 razy, co pani zamawia. - ponownie zachichotała, po czym przysiadła się do blondwłosej.
- A pani nie jest przypadkiem w pracy i nie musi obsługiwać klientów?
- Jestem , ale...pani chyba nie jest stąd , prawda? - zapytała miło.
Ta kobieta była tak uprzejma , że choć  Angie kipiała ze złości , to nie potrafiła wydrzeć się na nią.
- To prawda , nie jestem. - odparła krótko.
Pomimo dobroci kelnerki , Angie jej nie znała, co oznaczało , że zwierzanie się obcej osobie , nie jest odpowiednie. Bo na świecie jest wiele różnych osób. Możliwe , że ta kobieta była jakąś morderczynią. Choć , kiedy Angeles uważnie jej się przyjrzała zmieniła zdanie.
Kobieta nie wyglądała na kogoś , kto mógłby się  rzucić z nożem w ręku.
Miała brązowe włosy , które były długości połowy szyi, a jej ciągle uśmiechnięta twarz była lekko różowa. Od razu było widać , że była radosną osobą.
Angeles chciała się dowiedzieć , jak ona może się tak ciągle uśmiechać.
- A tak w ogóle nazywam się Maja. - powiedziała , podając dłoń blondynce.
- Angeles , ale mów mi Angie. - odparła , ściskając jej dłoń.
Brunetka ponownie się zaśmiała.
- To kto jest tym szczęściarzem? - dopytywała , uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Eee... Niee... To nie tak. Ja nie jestem zakochana. - wytłumaczyła się Angeles , czując jak powoli szczypią ją policzki.
- Ah tak? To dlaczego byłaś taka zamyślona ? - nie dawała za wygraną.
- Jesteś strasznie dociekliwa. - odparła lekko się uśmiechając.
- Możliwe, ale moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Więc skoro przypuszczam , że jesteś zakochana , to jesteś.
- W takim razie , twoja intuicja się myli, bo ja do miłości nie mam głowy.
- Hm... Ciekawe.
- Maja! - wrzasnął męski głos, dobiegający z kuchni kawiarni.
- Już idę! - odkrzyknęła brunetka , po czym wstała. - I tak się dowiem. - dodała pośpiesznie z uśmiechem , a następnie , prawie w podskokach , pobiegła do miejsca , skąd dochodziło wołanie.
Angeles pokręciła głową , po czym wypiła swój napój i ruszyła w drogę powrotną do domu.
***
Mężczyzna zasiadł spowrotem na swym fotelu, po czym zaczął rozmyślać. Jak nigdy dotąd, zastanawiało go , jak będzie wyglądać jego dalsze życie. A najdziwniejsze było w tym wszystkim to , że nie pomyślał o swej ukochanej , ani razu. W porę jednak się ogarnął i skarcił w duchu za to , co się z nim teraz dzieje...
- Czy ty zwariowałeś! - usłyszał nagle.
Uniósł twarz i ujrzał przed sobą zdenerwowanego Lucę. Nie wiedział o co mu może chodzić , więc zrobił pytającą minę. Szatyn usiadł przed Castillo i milczał.
- O co ci chodzi? - zapytał w końcu brunet, krzyżując ręce.
- O co mi chodzi? To ja biegam jak głupi , poszukując kobiety , która ma wykształcenie bardzo wysokie , a ty tym czasem zatrudniasz jakąś przybłędę , która nigdy w życiu nie siedziała za biurkiem?! - wrzasnął.
- Uspokój się. Po pierwsze jej jeszcze nie zatrudniłem, a po drugie , wcale ci nie kazałem zajmować się tą sprawą. Ty sam uparłeś się , że wszystko załatwisz.
- Posłuchaj mnie, bardzo uważnie , bo nie będę tego powtarzał. - odparł już bardziej spokojnym tonem. - Ta kobieta się nie na- da- je.
- Ty sobie robisz ze mnie jaja , prawda? Przypominam ci , że to ja jestem tutaj szefem i jeżeli mam ochotę kogoś zatrudnić , to to po prostu robię , a nie pytam się wszystkich o pozwolenie. Po za tym... Skąd wiesz ,że była tu jakaś kobieta, skoro ty byłeś zajęty? - zapytał już poddenerwowany, a w jego oczach można było dostrzec iskry złości.
- Kto mi powiedział? Elena, która w przeciwieństwie do ciebie , martwi się o twój zasrany interes! - wrzasnął ze złością.
- Ooh , proszę... Jacy wy jesteście dobrzy. Tak mi pomagacie. - mówił z ironią w głosie, po czym nerwowo wstał od biurka. - Teraz nagle , kiedy ja już mam wszystko pod kontrolą... A gdzie byliście , jak wszystko się sypało ?! No , gdzie?! - dodał z krzykiem , a po chwili , nie czekając na odpowiedź, wyszedł z pomieszczenia , trzaskając za sobą drzwiami.
Był na prawdę wściekły. Po raz kolejny Elena i Luca wtrącają się do spraw , które ich nie dotyczą. Zachowują się , jakby German miał 10 lat i był nowicjuszem , a tak nie jest.
Szybko wyszedł z domu , nikogo o tym nie informując. Miał gdzieś , że Elena będzie się "martwić". Ostatnio ich relacje dziwnie się pogarszają.
Szedł żwawym krokiem , rozmyślając nad tym wszystkim. Odkąd stał się wielkim biznesmenem , nigdy nie doszło do takiej kłótni przez błahostkę. Nigdy , a teraz?
Co im się dzieje? Powariowali , cz... - jego myśli zostały gwałtownie przerwane , gdyż poczuł , jak na kogoś wpada.
Szybko zleciał na ziemię i spojrzał w dół, gdzie dana "przeszkoda " przez niego upadła. I co się okazało?
- Panna Angeles? - zapytał zaskoczony , spokojnym głosem.
Tak , to była ona. Leżała na ziemi , z porozrzucanymi blond lokami na całej , lekko czerwonej twarzy. Ten widok był śmieszny , lecz nie wypadło Germanowi śmiać się z jej nieszczęścia.
Podał jej dłoń, a po chwili kobieta stała już przed nim.
- Znów na siebie wpadamy. - dodał z lekkim uśmiechem.
Co za ironia losu... - pomyślała, otrzepując się.
- Tak. - odparła krótko , nie patrząc w jego stronę.
- Może... - zaczął , ale szybko urwał zdanie.Chciał zaprosić ją na kawę , ale coś go tłumiło. Tak jakby bał się czegoś. Tylko czego? Zaproszenie kobiety na kawę , nie jest grzechem. W końcu Angeles chce pracować jako jego asystentka , więc lepsze poznanie się , jest czymś dobrym. - Może ma pani ochotę na kawę , bądź herbatę? W końcu...chce pani u mnie pracować. - dokończył już bardziej pewnie.
Blondynka momentalnie uniosła wzrok na faceta. Teraz wyglądał jeszcze przystojniej niż wcześniej...
 Co?! O nie , nie , nie , nie!!! Tylko mi spróbuj tak pomyśleć jeszcze raz! - skarciła się w duchu , za jej nietypowe myśli.
Z tego wszystkiego kompletnie odleciała i zapomniała , o co pytał ją Castillo. Próbowała sobie przypomnieć , ułożyć logicznie myśli , lecz na marne. Przy tym mężczyźnie czuła się na prawdę dziwnie, a  zarazem ... swobodnie? Nieee...
Aby nie wyjść na idiotkę , Angeles nieśmiało skinęła głową, na co mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie wiedziała jaki jest powód jego radości. Choć to nie ważne... Ważne , że teraz może się bezkarnie wpatrywać w jego niebiański uśmiech...
Kobieto!!! Weź się w garść! Przy tym debilu zachowujesz się , jak nieposkręcana idiotka!
- Świetnie. W takim razie zapraszam. - rzekł , po czym wskazał dłonią , aby kobieta ruszyła pierwsza.
Tak też zrobiła , a po chwili Castillo towarzyszył jej kroku.
Zorientowała się już , że Castillo nadzwyczajnie zaprosił ją na kawę. Odetchnęła z ulgą , że przynajmniej udało jej się to rozkminić , lecz niespodziewanie poczuła też... dziwne , nieznane jej dotąd uczucie w środku jej serca... Nawet nie serca... W środku jej całej.
Pomimo tego , że w jej wnętrzu rozpętała się masakryczna burza , na zewnątrz starała się utrzymać spokój. Szła w milczeniu , zastanawiając się nad jej dziwnym zachowaniem.
***

Hejo! :)
Przepraszam , że w poprzedni weekend rozdział się nie pojawił , ale nie miałam zbytnio czasu.
Zresztą , nie będę Was tym zanudzać ;P
Zapraszam do komentowania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz