niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział I "Nie becz , jak małe dziecko. Ile ty masz lat, 10?".


  Na pewnym etapie życia , każdy człowiek stara się coś zmienić. Nigdy jednak nie wiemy , czy te zmiany wyjdą dla nas na dobre , czy też na złe. Możemy tylko oczekiwać poprawy życia...

Angeles siedziała w samolocie, rozmyślając nad jej dalszymi losami. Nie wiedziała co będzie dalej. Bała się. W Rzymie była tylko raz , na wakacjach z jej rodzicami. Na dawne wspomnienie poczuła ukłucie w sercu. Do jej oczu napłynęły łzy , lecz kobieta próbowała za wszelką cenę je powstrzymać. W końcu rozpoczyna swe nowe życie , więc musi się wziąść w garść. Angie zamrugała kilka razy , po czym wzięła głęboki wdech. Spojrzała w stronę okna , skąd już było widać panoramę Rzymu. W jej głowie zaczęło krążyć tysiąc niespokojnych myśli , lecz szybko je odpędziła.
"Myśl pozytywnie..." - powtarzała sobie w myślach, aby choć trochę się uspokoić.
W rozmyślaniu przerwał jej głos kobiety , dobiegający z głośników.
- Uwaga. Za chwilę przystępujemy do lądowania. Prosimy o zapięcie pasów. Dziękujemy. - usłyszała i szybko wykonała wypowiedziane polecenie.
Kiedy latająca maszyna szczęśliwie wylądowała, Angeles udała się na lotnisko, w celu odebrania swojego bagażu.
Stała obok maszyny , na której znajdowały się przeróżne walizki i z niecierpliwością wypatrywała swojej. Czekała dość długo, lecz walizki nadal nie widziała. Kobieta trochę się zaniepokoiła. W końcu miała w niej najważniejsze rzeczy - dokumenty, trochę pieniędzy i niektóre pamiątki. Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna. Po jego stroju Angie wywnioskowała , że jest on ochroniarzem.
- Dzień dobry. - odezwał się , poważnym tonem.
- Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - zapytała , jak na uprzejmą osobę należy.
- Czy to pani jest właścicielką średniego bagażu w kolorze czarnym o białych kółkach? - odpytał , a Angie poczuła , jakby w gardle miała ogromną gulę.
Przełknęła nerwowo ślinę , po czym skinęła głową.
- Tak i właśnie na nią czekam już od dłuższego czasu. Nastąpiły jakieś komplikacje ?
- Można tak powiedzieć... Pani bagaż został skradziony. - odparł spokojnie.
- Słucham?
Kobieta nie mogła w to uwierzyć. Była w szoku. Jeszcze nigdy nie spotkała się z taką sytuacją.
- Niestety. Przykro mi, ale tak było. Policja szuka złodzieja , ale szanse na odnalezienie pani walizki z pełnym wyposażeniem są bardzo małe.
Blondynka już nie słuchała ochroniarza. W głowie miała tylko to , że nie ma pieniędzy. Gdzie ona się teraz podzieje? Gdzie będzie spać? Przecież nikogo tu nie zna.
Przez ułamek sekundy zrobiło jej się słabo , więc bezradnie opadła na pobliskie krzesło.
- Dobrze się pani czuje?
- T-tak... - odparła ledwo słyszalnie.
- Myślę , że jutro powinniśmy mieć więcej informacji na ten temat. Proszę się zjawić na komisariacie jutro , dobrze ? - Angeles nie miała siły na odpowiedź, więc ponownie skinęła głową , pusto wpatrując się w dal. - W takim razie , do widzenia. - dodał i po chwili kobieta siedziała już sama.
Czuła pustkę. Coraz bardziej przekonywała się , że wyjazd z rodzinnego miasta nie był dobrym pomysłem. Ale teraz nie mogła wrócić. W jej małej torebce miała zaledwie kilka drobniaków , na drobne wydatki.
"I co ja teraz zrobię?" - zapytała siebie w myślach , po czym rozejrzała się dookoła.
Ludzi na lotnisku było już coraz mniej. Angie spojrzała na zegarek , który wskazywał godzinę 15. Nie mogła tu cały czas siedzieć , więc podniosła się z krzesła i niepewnym krokiem wyszła z lotniska. I gdzie teraz ma iść? Kompletnie nie znała tej okolicy. Wiedziała tylko tyle , że znajduje się w centrum miasta. Tylko tyle. Przeszła parę metrów , aż ujrzała przed sobą nie duży park. Poszła w tamtą stronę , po czym usiadła na jednej z ławek . Dłońmi zakryła twarz i tak siedziała. Nie płakała. Po prostu załamała się nad swym beznadziejnym życiem. Miała poprawić swój los, zmienić się , a tym czasem siedzi na ławce w parku , bez grosza przy duszy. Coś pięknego! 
Nie wiedziała ile tak siedzi , lecz po dłuższym czasie siedzenia w bezruchu, poczuła nieprzyjemny chłód. Ponownie spojrzała na zegarek. Tym razem dochodziła godzina 18.
Uniosła twarz w stronę lekko pochmurnego nieba.
- Co ja mam teraz ze sobą zrobić? - zapytała cichym głosem , po czym znów zakryła twarz.
Po chwili , niespodziewanie poczuła czyjąś obecność nad sobą. Powoli spojrzała w górę. Ku jej zdziwieniu obok niej stała jakaś starsza pani. Na oko wyglądała na sześćdziesiąt parę lat. Miała siwe włosy , spięte w elegancki kok. Na twarzy widniało parę zmarszczek, a duże, można by rzec, ogromne błękitne oczy, wpatrywały się w Angeles , jak w obrazek. Przez dłuższy czas stała tak i przyglądała się młodszej kobiecie. Natomiast blondynka z każdą sekundą czuła się coraz bardziej niezręcznie. Chciała się zapytać , czy w czymś pomóc , lecz nie wiedziała , czy kobieta zrozumiałaby ją , gdyż Angie  dobrze nie znała miejscowego języka.
- Czemu tak tu siedzisz dziecko ? - zapytała w końcu, o dziwo po angielsku.
Angie w duchu się ucieszyła , że będzie mogła przynajmniej komuś się wyżalić i ten ktoś ją zrozumie. Przynajmniej miała taką nadzieję...
Blond włosa ciężko westchnęła, po czym niepewnie zaczęła opowiadać starszej kobiecie swój marny los. Co chwilę pociągała nosem , gdyż miała wrażenie , że zaraz się rozpłacze , jak małe dziecko, a tego nie chciała. Co by pomyślała o niej staruszka? Dorosła kobieta płacząca , jak małe dziecko? Niedorzeczne... Ale niestety... Angie była zbyt wrażliwa i opowiadając o swoim kiepskim życiu , w połowie po prostu rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Już nie miała siły powstrzymywać emocji , które tak na prawdę powstrzymywała już odkąd odleciała z rodzinnego miasta. Miała wszystkiego dosyć.
Starsza kobieta patrzyła na nią w milczeniu. Nie pocieszała jej , ani nie odeszła. Stała tak , jakby nad czymś się zastanawiała. Po krótkiej chwili , chwyciła ręce Angeles i odciągnęła je od twarzy kobiety.
- Nie becz , jak małe dziecko. Ile ty masz lat, 10? Jesteś dorosłą kobietą. - mówiła , poważnym tonem.
Angie uniosła na nią zapłakane oczy. Teraz czuła wstyd. Wstyd na samą siebie. Staruszka miała rację. Przecież ma 24 lat, jest dorosła i znajduję się w nowym miejscu. Zamiast ryczeć , powinna  wsiąść się w garść i jakoś przebrnąć. Poukładać sobie wszystko.
Idiotka z ciebie! Idiotka! - krzyczała w myślach.
- Przepraszam... - odparła na słowa kobiety , po czym wstała i odeszła.
- Zaczekaj no chwilkę. - usłyszała za sobą, więc się odwróciła. Staruszka zmierzała w jej stronę spokojnym krokiem. -  Ostatecznie...mogę ci pomóc. - dodała , kiedy już stała naprzeciw zapłakanej blondynki.
- A-ale jak? Mi już nic nie pomoże... - rzekła , czując , że zaraz znowu się popłacze.
- Tylko mi tu znowu nie rycz. - wtrąciła jej siwowłosa. - Pomogę ci. Zamiast pytać jak ,powinnaś się zgodzić. Nie każdy jest taki łaskawy i proponuję pomoc przybłędzie.
Angeles nie wiedziała co ma powiedzieć. Czy przed chwilą starsza kobieta ją obraziła? Możliwe , ale nie to teraz było w jej głowie. Zastanawiała się , czy zgodzić się , czy grzecznie odmówić i błąkać się po nieznanym kraju. Wiadomo , że pierwsze rozwiązanie było najlepsze , lecz Angie czuła lekką niepewność. W końcu nie znała tej kobiety. Co jeśli chce ją zabić?
Tak , może od razu zakopać żywcem... Weź się kobieto w garść!
- Dziękuje pani. Na prawdę , jest pani moim wybawieniem. - odparła po pewnym czasie.
Kobieta nadal miała surowy wyraz twarzy.
- Choć. - powiedziała i po chwili obie ruszyły.
***
Teraz , przed obliczem Angeles, stał niewielki , lecz bardzo ładny domek.  Był jednopiętrowy , pokryty bordową dachówką. Ściany miał koloru jasnego różu, a obok można było zauważyć niewielki skalniak z przeróżnymi kwiatami. Może to dziwnie zabrzmi , ale Angie była wniebowzięta. Jeszcze nigdy nie widziała tak skromnego , a zarazem , tak pięknego domku. Była zachwycona.
- Cudowny... - szepnęła, błądząc oczami po całym budynku.
- Słucham? - zapytała staruszka.
- Nic, nic. Śliczny dom. - odparła , zwracając się w stronę siwowłosej, lecz ta nie odpowiedziała.
Możliwe , że nie usłyszała , bądź nie chciała dopowiadać. Po chwili starsza kobieta zrobiła krok w stronę drzwi i otworzyła je, zapraszając przy tym Angie do środka.
Kiedy obie były już w środku , Angeles nie mogła się napatrzeć na przeróżne dziwne , ale i wspaniałe meble, obrazy... Nie mogła się napatrzeć na wszystko! Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widziała. Stały w salonie , przepełnionym przeróżnymi dodatkami. Angie miała wrażenie , że tu jest wszystko!
- Chyba już wiesz , jak chcę ci pomóc ?
Angie ocknęła się i spojrzała w stronę kobiety, która już nie wyglądała tak surowo , jak w parku. Pomimo tego , że znała odpowiedź na zadane pytanie , nie wiedziała co powiedzieć. Czuła się trochę głupio.
- Ehhh... Twój pokój znajduje się tam. - mówiła , wskazując na korytarz. - Na końcu korytarza są drzwi i tam jest twój pokój.
- Dziękuje , naprawdę dziękuje. Jest pani... - zaczęła , lecz nie dane było jej skończyć, gdyż do domu wszedł jakiś mężczyzna.
Angie trochę się zdziwiła na jego widok. Możliwe , że zaskoczenie było spowodowane jego młodym wyglądem.Na oko może miał 26/27 lat. Czy to jej wnuczek ? A może syn? Te pytania błądziły po jej głowie. Wówczas , nim młody mężczyzna podszedł do Angie się przedstawić , ona dokładnie mu się przyjrzała. Jego włosy były w kolorze ciemnego blondu, a na twarzy można było dostrzec lekki zarost. Ubrany był w beżowy sweter, wyglądał on trochę , jakby go uszyła właśnie ta staruszka. 
Na początku facet byłe trochę zdezorientowany , lecz po chwili podszedł do Angie i ucałował jej dłoń.
- Nazywam się Alexander. - rzekł , patrząc głęboko w oczy Angie.
Ta natomiast, lekko się speszyła, ale dzielnie odpowiedziała.
- Angeles Carrara.
- Miło mi cię poznać. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Mi również.
- Może w końcu się uspokoicie i zajmiecie swoimi sprawami? - Tym razem odezwała się starsza pani.
Angie szybko odsunęła się od blondyna i spuściła głowę. Znów czuła się głupio. Była w obcym domy , wśród obcych , nieznanych jej ludzi.
- Dobrze już. Idź się zdrzemnąć , a ja przygotuje obiad. - zwróciła się w stronę Angeles, która skinęła głową i ruszyła do swojego pokoju.
Gdy weszła do środka, ponownie poczuła zachwyt. Pokój wyglądał bardzo przytulnie. Ściany były w kolorze kremowym, a cała podłoga była pokryta białym dywanem. Obok okna stało łóżko w stylu starodawnym oraz o kolorze równie białym. Przy łóżku stała szafka nocna , a na niej lampka. W pokoju również stała szafa, a na ścianach wisiało parę obrazów. Angie niepewnie podeszła do łóżka , po czym usiadła na nim. Pościel była bardzo miękka, co spowodowało , że kobieta miała ochotę zakryć się nią  i pozostać tak, tak długo, jak to możliwe. Lecz tego nie zrobiła , gdyż nadal czuła się nieswojo. To nie był ten sam pokój , co u jej cioci w domu. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Angeles westchnęła cicho , po czym podeszła do okna. Widok był piękny. Mogłaby zachwycać się tu wszystkim , ale nagle usłyszała pukanie do drzwi. Odsunęła się od okna i rzekła ciche "proszę". Do środka niepewnie wszedł Alexnader.
- Obiad już jest gotowy. - powiedział , co chwilę zerkając na Angie.
- Już idę. - odparła i razem udali się do jadalni.
Przy stole siedziała już starsza pani. Blond włosa usiadła przy stole i przez chwilę siedziała w bezruchu.
- Dziecko ,nie krępuj się. Już ci mówiłam , żebyś korzystała w końcu z tej pomocy , a nie będziesz się ciągle martwić. - odezwała się staruszka.
Angie zerknęła na siwowłosą , a potem na Alexandra , siedzącego na przeciwko.
- Dobrze , tylko... Po prostu czuje się troszkę dziwnie,bo... - trudno jej było to wymówić. - bo...
- Nas nie znasz ? - wtrąciła starsza kobieta.
Anegels cicho westchnęła.
- Tak.
- Eh dziecko! Ja na stare lata zapominam o tym, aby się przedstawić. No , ale już dobrze. Nazywam się Konstancja, a to jest Alexnader , który ci się wcześniej przedstawił , mój wnuczek. - odparła z lekkim uśmiechem.
Angie teraz już całkowicie zgłupiała. Nie mogła z tej kobiety nic wyczytać. Raz była surowa i wyglądała na osobę , która w kaszę sobie nie da nadmuchać , a raz miała wyraz miłej oraz uprzejmej starszej pani. To było bardzo dziwne.
Angie lekko uśmiechnęła się do pani Konstancji , potem do Alexnadra , który również odwzajemnił ten czyn, a następnie w ciszy zaczęła jeść swój posiłek. .
I tak w milczeniu przeminął obiad. Po posiłku , Angeles zaproponowała , że pozmywa naczynia. Starsza kobieta zgodziła się i razem poszły do kuchni, gdzie siwowłosa rozpoczęła konwersację z Angie.
- Zamierzasz zostać w Rzymie na długo? - zapytała, podając naczynia młodszej kobiecie.
- Em... Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. - odparła w zamyśleniu.
Bo taka była prawda. Angie jeszcze nie myślała nad tym, jak długo pozostanie w Rzymie. Pomimo tego , że miała wątpliwości co do tego miejsca, chciała spróbować znaleźć pracę, kupić może jakieś mieszkanie i zacząć nowe życie. Wiedziała , że będzie ciężko , ale... Chciała tego. Przynajmniej chciała spróbować.
- A praca ? - dopytała staruszka.
Angeles na chwilę przestała zmywać naczynia.
- Postaram się jakąś znaleźć.
- A jakie masz zainteresowania ?
- Czy ja wiem... Wie pani... Dzięki mojej przeszłości nie miałam okazji poznać swoich zainteresowań.
- Rozumiem. - odparła wolno , tak jakby się nad czymś zastanawiała.
Po paru minutach Angie skończyła zmywać naczynia. Pani Konstancja zaproponowała jej , aby razem z Alexanderm troszkę zwiedziła okolicę. Niechętnie blondynka zgodziła się. Nie miała ochoty na zwiedzanie , ale nie chciała się do tego przyznać.
***
Szli przez miasto w milczeniu. Kobieta czuła się bardzo nieswojo. Cały czas ze spuszczoną głową , wpatrywała się w ziemię. Alexander od czasu do czau zerkał na Angeles. Spodobała mu się, lecz wstydził się do tego przyznać. Wolał nic nie robić , ponieważ bał się , że kobieta może go uznać za dziwaka. Sam nie wiedział dlaczego. Taki był. Skryty i nieśmiały.
- Na prawdę ładne miasto. - rzekła nieśmiało, aby przerwać tą niezręczną ciszę.
- Tak... Masz rację. - zawtórował jej Alexander, spoglądając na nią.
- Długo tu mieszkasz ?
- Od urodzenia.
Ponownie zapanowała cisza. Angie chciała dowiedzieć się o nim troszeczkę więcej.
- A jeśli mogę widzieć... - zaczęła , unosząc wzrok na mężczyznę. - Dlaczego mie... - nie dokończyła , gdyż w tym samym momencie , ktoś na nią wpadł.
- Uważaj jak chodzisz! - rzekł jakiś mężczyzna, niezwykle melodyjnym głosem.
Przez chwilę była lekko oszołomiona , lecz potem wzbudziła się w niej złość.
- To pan powinien uważać! - odkrzyknęła , zwracając się w stronę nieznajomego, który spojrzał na nią przez ułamek sekundy i odszedł, mrucząc pod nosem:
-Wariatka...
- Spokojnie... Tu takich jest więcej , ale na szczęście nie wychodzą na zewnątrz zbyt często. - zaśmiał się Alexnader. Kobieta spojrzała pytającym wzrokiem w jego stronę. - Tacy faceci , to tak zwana "klasa wyższa". Siedzą całymi dniami w biurach i rozkazują wszystkim dookoła. -wytłumaczył , nadal lekko się śmiejąc.
Angie również się trochę rozpogodziła. Musiała przyznać , że Alexnader pomimo tego , że był cichy , potrafił poprawić humor.
- Obym nie spotkała już nigdy więcej , tego typu mężczyzn. - odparła , a jej kąciki ust ponownie uniosły się ku górze.
Blond włosy nadal miał nie schodzący uśmiech na twarzy.
- Chciałaś mnie się o coś zapytać?
- Em...Tak. Dlaczego mieszkasz ze swoją babcią? - zapytała niepewnie.
Alexander zatrzymał się , a za nim Angie. Przez chwilę się nie odzywał , aż po kilku sekundach wzruszył ramionami.
- Czy ja wiem ? Tak jakoś wyszło. - odparł po pewnym czasie i ruszył dalej.
Kobieta miała wrażenie , że to nie jest prawda , ale nie chciała już więcej o nic pytać.Ta rodzina była na prawdę dziwna i tajemnicza.
 Szybkim krokiem poszła za mężczyzną.
***
Kiedy wrócili było już ciemno. Dochodziła godzina 21. Przez drogę powrotną żadne się do siebie nie odzywało. Ale Angeles to nie przeszkadzało. Czasami wolała pomilczeć , niż gadać bezsensu.
- Widzę , że zwiedzanie się spodobało , skoro tak długo was nie było. - rzekła starsza pani , wychodząc z kuchni z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Można tak powiedzieć. - odparła cicho Angeles.
- Kolacja już jest gotowa.
- Dziękuję , ale jakoś nie jestem głodna. Pójdę już spać. - zwróciła się w stronę siwowłosej , idąc w stronę swojego pokoju.
- Pidżama leży na łóżku. - usłyszała za sobą i weszła do środka.
Rzeczywiście , starsza pani dała jej pidżamę. Angeles podeszła bliżej i wzięła ubranie do rąk. Ku jej zdziwieniu pidżama wyglądała na idealnie dopasowaną. Zdziwiła się, lecz była zbyt zmęczona , aby poszukiwać jakiś logicznych wyjaśnień. Przebrała się w dane ubranie, po czym wskoczyła na łóżko i bardzo szczelnie przykryła się delikatną kołdrą.
Dzień był dla niej bardzo męczący. Wiele przeżyła , a to zapewne dopiero początek. Miała jednak nadzieję , że kiedyś , w tym miejscu poczuje się choć odrobinę szczęśliwa.
Z tą myślą przymknęła ciężkie powieki i już po paru minutach odpłynęła do krainy Morfeusza...
----------------
 No i jest! :)
Oczywiście nie mogłam zrezygnować z naszego Alexandra ;P xD Tylko , że tym razem myślę , że nie będzie wredny :p
I jak się podoba? Z góry przepraszam za jakieś niedoskonałości , czy coś ;P
Dobrze... Liczę na Wasze komentarze :)
Pozdrawiam!


2 komentarze:

  1. Bardzoooo dawno mnie u Ciebie nie było.
    Łał. Musze przyznać , że nastąpiły duuuże zmiany , ale...podoba mi się to :D
    Na prawdę nowe opowiadanie nieźle się zapowiada. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;p
    No i oczywiście Alexander... Hm. Musze przyznać , że dobrze mu z tą dobrocią ;P >.<
    Ale i tak trzymam się Germangie! <3 ;P
    Buziak i czekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się , że Ci się spodobało :)
      Także się z tobą zgodzę , co do Alexandra :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń