czwartek, 24 grudnia 2015

"A będziesz już na zawsze?" ~ Jednorazówka I


  Szczęśliwe święta w towarzystwie swych najbliższych , to chyba najmilsza rzecz w całym naszym życiu. Każdy wtedy czuje się na prawdę dobrze. Można porozmawiać, pożartować oraz powspominać stare dobre czasy. Taki to jest już urok świąt i dlatego większość ludzi je bardzo lubi.
Lecz nie ONA.
Siedziała w swym mieszkaniu, całkiem sama, siedząc bezczynnie w ciszy we Francji i wspominała.
W Buenos Aires zapewne każdy cieszy się ze wspólnych świąt,  bez Angeles.
Było jej żal , że jednak nie poleciała na święta do rodzinnego miasta, ale tak już postanowiła. Nie chciała tam wracać , gdyż wiedziała , że nie byłoby tam już tak samo. Dodatkowo , jak niby miałaby być szczęśliwa przy wszystkich , skoro w jej wnętrzu panowałby smutek i rozpacz?. Powrót, uważała za bezsensowny , dlatego próbowała jakoś przetrwać te święta. Próbowała...
Co chwilę przypominała sobie , jak to było kiedyś , kiedy Maria żyła i wszyscy byli na prawdę szczęśliwi. Kiedy nie było tak wielkich problemów. Było jej wtedy dobrze, a teraz?
Siedzi sama w chłodnym miejscu , z dala od rodziny, bliskich. Chciałaby być blisko nich , lecz nie mogła. Po prostu nie dałaby rady.
Wspomnienia związane z Germanem , zapewne by powróciły , a wtedy nic by z tego dobrego nie wyszło. Teraz również wspomina czasy z Germanem , ale przynajmniej go nie widzi , i może być spokojna.
Jednak nadal miała wątpliwości , czy dobrze zrobiła, pozostawiając wszystko i wszystkich. Prawda była taka , że wyjechała z powodu Germana, a raczej miłości ,którą go obdarowywała. Dla Angie ta miłość stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Kto by się tak nie czuł , gdyby był blisko swej ukochanej osoby , a nie mógł jej pocałować, przytulić , a przede wszystkim powiedzieć jej dwóch magicznych słów "kocham Cię". To prawdziwa udręka.
Aby już dłużej nie myśleć o tym wszystkim , kobieta wypiła swój , już dawno zimny napój , okryła się kocem , po czym wyszła na balkon , gdzie usiadła na krześle. Zaczęła wpatrywać się w dal oraz w gwiazdy , które tej nocy , zdawały się błyszczeć jeszcze bardziej , niż zazwyczaj.
To była magiczna noc , lecz nadal smutna i przykra.
W pewnym momencie Angeles ujrzała w oddali zbliżające się auto. Zdziwiła się , gdyż wszyscy jej sąsiedzi z kamienicy , dawno wyjechali do swych bliskich, co oznaczało , że kobieta dosłownie, znajdowała się sama w wielkiej kamienicy. Wstała i podeszła bliżej barierki, aby przyjrzeć się dokładniej.
Samochód zatrzymał się tuż przed drzwiami budynku, a po chwili wyszedł z niego jakiś mężczyzna z ogromnym bukietem róż.
Angeles się rozmarzyła. Ile ona by dała , aby tym mężczyzną okazał się być właśnie German. Spełniłoby się jej największe marzenie. Ale...to niemożliwe.
Kobieta spadła na ziemię, czując jak po jej twarzy spływa kilka gorzkich łez. Powolnie wytarła je i wróciła na swe miejsce.
Nagle, usłyszała dźwięk , którego się nie spodziewała. Dźwięk dzwonka od jej drzwi. O mało co nie podskoczyła ze strachu , a jej serce nie stanęło w miejscu. Niepewnie wstała z miejsca i wolnym krokiem poszła w stronę  drzwi. Czuła , że jej serce zaraz wyskoczy. Kompletnie się nie spodziewała tego , że ktoś do niej przyjdzie w ten dzień. A co jeśli to ten mężczyzna?
Na tę myśl , Angie zadrżała, a kiedy stanęła przed drzwiami , nie wiedziała co ma zrobić. Stała jak słup, tak jakby była zahipnotyzowana. Po paru sekundach , ocknęła się i drżącą dłonią otworzyła wszystkie zamki , a potem drzwi.
Gdy zobaczyła przed sobą osobę , której się najmniej spodziewała , prawie omdlała z radości. Przed nią stał ON. Tak , dokładnie! To był German! Ubrany w elegancki garnitur i trzymający w rękach ogromny bukiet czerwonych róż.
Jego mina była niepewna. Obawiał się reakcji kobiety na jego niespodziewaną wizytę, lecz miał nadzieję , że jednak nie będzie ona straszna.
Miał racje.
- German... - szepnęła ledwo słyszalnie , patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
- Angie...
- Co...Co ty tutaj robisz? - zapytała ze zdziwieniem w głosie.
- Ja... Em... Proszę. - wręczył jej bukiet , lekko się do niej uśmiechając.Oszołomiona kobieta odebrała prezent , lecz nadal oczekiwała jakichś wyjaśnień ze strony mężczyzny. - Mogę wejść? - dopytał , a Angie niepewnie odsunęła się na bok , aby facet mógł wejść do środka.
Gdy oboje byli w salonie i siedzieli na kanapie, zapanowała grobowa cisza. Angie nadal czekała na odpowiedź.
- Co ty tu robisz? - zapytała ponownie, tym razem bardziej pewniej.
German cicho westchnął, spuszczając na chwilę twarz , a potem ponownie uniósł ją i spojrzał na zdezorientowaną kobietę.
Wolał ją przytulić , niż opowiadać jej o tym, w jaki sposób zorientował się , że to właśnie ona jest jego miłością życia. Niestety wiedział , że będzie musiał to przyznać , gdyż znał Angeles bardzo dobrze i wiedział , że kobieta łatwo nie odpuści. Nie mylił się.
- Odpowiesz mi wreszcie?
- Ehh... Tak.- odparł. - To co ci teraz powiem , może być dla ciebie szokiem. Możesz przez to być na mnie wściekła i nie zdziwię się , jak wywalisz mnie stąd w trybie natychmiastowym. Wiem jakie mogą być tego wszystkiego skutki , ale... Długo, bardzo długo ... Nawet za długo,się nad tym zastanawiałem, dlatego nie chcę po raz kolejny zmarnować szansy.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - dopytywała już lekko poddenerwowana, niezrozumiałym zachowaniem Germana.
- Dobrze. - mężczyzna przysunął się do kobiety jeszcze bliżej , po czym niepewnie chwycił jej zimne dłonie. nie no taka romantyczna chwila , ale ja nie mogę się powstrzymać od komentarza do tego zdania... Angie ma zimne dłonie? HEHEHE... Ale ten German ma szczęście xD
- Zastanawiałem się nad wszystkim, a dokładnie nad moim zachowaniem przez ostatnie dwa lata. Wiem , że cię raniłem. Żałuje, bardzo tego żałuję. Moja niepewność , właśnie wynika z tego , że...boje się , iż ty... - tu urwał , przymykając na chwilkę powieki. - Dobra. Powiem w prost.... Kocham cię. Kochałem i choć nie wiem co, będę cię kochać. - dodał pewnym tonem, patrząc głęboko w zielone oczy blondynki.
Wiedział , że przez to, co teraz powiedział , może stać się jeszcze coś gorszego , lecz... Nie chciał już tego dłużej ukrywać. Chciał , aby Angie wiedziała co on do niej czuł i nadal czuje.
Angeles nie była w szoku , lecz była na tyle oszołomiona tym nagłym wydarzeniem , że nie była w stanie czego kolwiek wymówić. To o czym od dawna marzyła , właśnie w jednej chwili się stało i dlatego nie wiedziała co ma zrobić.
Pomimo tego , że brunet ściskał jej dłonie i patrzył w jej oczy z nadzieją, kobieta wstała od niego , po czym wyszła na balkon.
Musiała się przewietrzyć , ochłonąć.
German doskonale to rozumiał. Sam pewnie zachowałby się podobnie. W końcu , nie często kto wyznaje swe skrywane uczucia , tak nagle. Dlatego dał kobiecie chwilkę na przemyślenie wszystkiego , po czym wstał i udał się za blondynką. Zobaczył ją opierającą się o barierkę i wpatrującą się w dal. Niepewnym krokiem podszedł do niej bliżej.
- Angeles... - szepnął pełen obaw. - Powiedz coś... Proszę...
Kobieta nie reagowała. Nadal była zwrócona w stronę miasta, lecz po chwili , gwałtownie zwróciła swą zapłakaną twarz w stronę zmartwionego mężczyzny.
- Co mam ci powiedzieć? Najchętniej powiedziałabym ci, całą prawdę , czyli , że również cię bardzo kocham, nadal , ale...! German... to stało się tak szybko... Za szybko... Ja... Ja nie wiem , czy ty powiedziałeś mi to wszystko , dlatego , że mnie na prawdę kochasz , czy dlatego , że znowu przeżyłeś kolejny zawód miłosny i szukasz we mnie tylko pocieszenia. - mówiła , łkając.
- Nie mógłbym cię znowu zranić. Ponownie stracić! Za bardzo cię kocham , rozumiesz? Wiem... Rozumiem twoje zachowanie, ale chcę , abyś  wiedziała , że przyleciałem tu dlatego , że cię kocham i nie mogłem dłużej skrywać tego w sobie. Tylko dlatego. Pamiętaj. - odparł , po czym zbliżył się do kobiety i złożył na jej załzawionym policzku , delikatny pocałunek.
Nie chciał całować jej w usta , ponieważ wiedział , że sytuacja na to nie pozwala.
Odsunął się od niej na parę centymetrów i głęboko spojrzał w jej zapłakane oczy. Przyłożył swą dłoń do jej policzka, lekko się uśmiechając.
- Kocham cię. Pamiętaj. - dodał szeptem i powolnie odszedł od kobiety.
Angeles na słowa mężczyzny , jeszcze bardziej się wzruszyła i zrozumiała , że jej miłość do niego ,będzie trwać wiecznie i nic z tym nie poradzi. Postanowiła zdać się na głos jej serca...
- German! - krzyknęła cicho, na co facet zareagował i odwrócił się w jej stronę.

Ona zaś, podbiegła do niego i mocno się wtuliła w jego ciepłe ciało. Mężczyzna na początku był lekko zaskoczony , lecz szybko wzmocnił uścisk, otulając kobietę swymi ramionami.
Będąc w tym uścisku, Angie czuła się bezpiecznie. Nie chciała , aby to kiedy kolwiek to się skończyło, dlatego jeszcze bardziej się w niego wtuliła, po czym cicho zaczęła płakać. Sama nie wiedziała , czy płacze ze szczęścia , czy ze smutku. To było dla niej nie ważne. Liczył się tylko ON. German Castillo był dla niej najważniejszy.
- Ciiii... Nie płacz... - szeptał do jej uszka, gładząc jej plecy. - Jestem przy tobie.
- A będziesz już na zawsze? - zapytała  znienacka , na chwilę odrywając się od jego klatki piersiowej i tłumiąc płacz.
Brunet spojrzał w jej oczy , po czym ułożył swe dłonie na jej twarzy.
- Oczywiście , że tak. Będę na zawsze i nigdy cię nie opuszczę. - rzekł pewny siebie , a po chwili złączył jego usta z jej w cudownym pocałunku.
Ta chwila była niesamowita. Angie czuła , jakby się unosiła. German zresztą również.
Obdarowywał ją delikatnymi oraz powolnymi pocałunkami, pokazując jej , jak bardzo za nią tęsknił. Za jej uśmiechem, jej głosem, oczami przepełnionymi radością oraz za jej malinowymi ustami.
Obydwoje chcieli przekazać tym pocałunkiem swą wzajemną miłość.
***

Hej!
Na wstępnie chciałabym przeprosić , że rozdział się jeszcze nie zjawił , lecz nie miałam ostatnio zbytnio czasu na jego wstawienie. Rozdział jest napisany , tak , ale nie wstawiony. (? xD) No , ale mniejsza. Za to , wstawiam wam jednorazówkę , która była całkowicie napisana na spontana.
Są wkońcu święta , a ja nie chciałam was zawodzić ;/
Dlatego napisałam jednorazówkę , a rozdział postaram się wstawić już wkrótce :)
A teraz życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT , przede wszystkim! :)
Abyście wypoczęli i byli po prostu szczęśliwi oraz , aby nowy rok przyniósł Wam samych radości :)
Pozdrawiam :)

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział III - Pierwsze spotkanie.

  Castillo ciężko westchnął , po czym udał się do toalety , aby wsiąść orzeźwiający prysznic. Kiedy już trochę się ogarnął , poszedł do sypialni , gdzie ubrał elegancką , czarną koszulę oraz ciemne dżinsy. Poprawił swą fryzurę i zadowolony zmierzał ku salonowi.
Schodząc ze schodów , zauważył kobietę , która wpatrywała się w jeden z ich obrazów. Zwolnił swe tempo , uważnie przypatrując się blondynce.
Patrząc na jej tył na pewno wiele się o niej dowiem... - zakpił z siebie i szybko zbiegł po schodach.
Angeles na głośny dźwięk podskoczyła ze strachu. Musiała przyznać , że teraz była mocno zestresowana. Domyślała się , kto za nią stoi i właśnie tego spotkania bała się najbardziej.
Weź się w garść kobieto! Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. - pomyślała , po czym powolnie odwróciła się w stronę mężczyzny, a kiedy go ujrzała nie mogła w to uwierzyć.
Był to ten sam mężczyzna ,który na nią wpadł w parku i nawet jej nie przeprosił , tylko nazwał ją wariatką. No ładnie.
Kobieta jeszcze przez chwilę się mu przyglądała. Pierwsze co się rzucało w oczy , to jego dobrze zbudowana sylwetka oraz czekoladowe tęczówki, które równie się jej przyglądały.Miała nadzieję, że mężczyzna jej jednak nie rozpozna , gdyż wtedy na pewno było by niezręcznie. Zresztą już jest...
- Dzień dobry. Pani nazywa się Angeles Carrara? - zapytał melodyjnym głosem.
Kobieta zadrżała.
- Tak. - tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Dobrze , w takim razie zapraszam za mną. - rzekł i ruszył przed siebie , a za nim Angie.
Miała chwilkę , aby sobie wszystko jakoś poukładać. Czyli tak...
Jestem w wielkiej rezydencji i chcę zostać sekretarką mężczyzny , który na mnie wpadł i nazwał mnie wariatką. Dodatkowo ma narzeczoną , która już mnie chyba znienawidziła. Świetnie Angeles. Bardziej to chyba się nie da wkopać!
- Idiotka.
- Słucham? - odwrócił się w jej stronę .
Angie gwałtownie się ocknęła.
Czyli powiedziałam to na głos? Świetnie!
- Nie , nic. Mówiłam , że...ee...bardzo ładny dom. - wymyśliła na poczekaniu.
- Dziękuje. Sam projektowałem. - odparł, zatrzymując się przed dębowymi drzwiami.
No brawo. Podlizywać to się potrafię , a ogarnąć to nie łaska!
Mężczyzna , jak na dżentelmena przystało , otworzył drzwi , po czym gestem ręki wskazał , aby kobieta weszła pierwsza.
Tak zrobiła. Nieśmiało weszła do środka, rozglądając się przy tym. Zorientowała się , że znajdują się w jego biurze. Brunet zasiadł przy biurku , a kobieta przed nim.
- Dobrze. Skoro pani się przedstawiła , to ja również. Nazywam się German Castillo.
A więc chce pani zostać moją sekretarką. Ma pani jakieś doświadczenie? - zapytał, wpatrując się w kobietę.
Jego spojrzenie trochę ją peszyło , przez co na jej twarzy ukazały się delikatnie rumieńce, lecz nie zważała na to uwagi. Miała nadzieję , że tego nie widać.
- Ee...Niestety nie. Ale myślę , że dałabym radę ogarnąć tą pracę. - odparła po chwili , poprawiając się nerwowo na fotelu. Mężczyzna na dość nietypową odpowiedź kobiety, zaśmiał się. - Co jest w tym śmiesznego? - syknęła , gdyż zdenerwowało ją bezczelne zachowanie faceta.
Dopiero po paru sekundach zorientowała się , co przed chwilą wypowiedziały jej głupie usta.
Castillo raptownie spoważniał , co spowodowało , że Angie się wystraszyła. Teraz w jej głowie krążyły same czarne scenariusze...
Choć spodziewała się najgorszego, German po paru minutach ponownie się uśmiechnął, ukazując swe śnieżnobiałe zęby.
Kobieta totalnie odleciała. Znowu.
- Po prostu jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem takiej odpowiedzi z ust tak... - trochę się zagalopował.
Sam nie wiedział co gada, a to nie było w jego stylu. Przeważnie nim coś powiedział, dokładnie to przemyślał, rozmyślił jakie będzie miał z tego korzyści i wtedy mówił. Właśnie w taki sposób osiągnął sukces. A tym razem palnął coś , czego w ogóle nie przemyślał.
Angeles wyczekiwała , aż w końcu dokończy , to co zaczął, lecz tak się nie stało. Mężczyzna nerwowo odchrząknął , po czym spojrzał na teczkę , którą trzymała Angie.
- Ma pani papiery... Mogę przejrzeć? - zapytał , a blond włosa , bez słowa podała mu teczkę.
Kiedy on uważnie "przeglądał" jej CV itd, ona zastanawiała się nad jednym. Co takiego chciał wcześniej o niej powiedzieć. Było jej dziwnie, że jednak zmienił temat. Ale w końcu na co ona liczyła. Facet jest bogaty , ma piękną narzeczoną przy swym boku i wiele firm. Ale zaraz...
O czym ja w ogóle myślę?! Skup się na pracy... Od tego wszystko zależy... - skarciła się w duchu i zwróciła wzrok na Castillo.
- Dobrze, wszystko dobrze , jednak będę to musiał przemyśleć. - odezwał się, poważnym tonem , unosząc wzrok na blondynkę.
Kobieta skinęła głową.
- A kiedy będę mogła się spodziewać jakiejś odpowiedzi z pana strony? - zapytała , a brunet ponownie się zaśmiał.
Znów wzbudziła w niej się złość , lecz nie okazywała już tego.
- Odpowiedzi może się pani spodziewać w najbliższym czasie , ale od mojego asystenta. - odparł ze śmiechem.
"Klasa wyższa" - przypomniały jej się słowa Alexandra, który jak się okazało miał stu procentową rację. Castillo może i miał ten swój urok osobisty , lecz charakter to on miał pospolitego snoba.
- Dobrze. - rzekła zamyślona.
German również wydawał się być zamyślony. Patrzył na kobietę ,jakby się nad czymś zastanawiał, aż w pewnym momencie go olśniło.
- Chwila... Czy to nie pani na mnie wpadła wczoraj? - zapytał  znienacka, a Angie o mało co nie wybuchła złością.
"Czy to pani na mnie wpadła wczoraj" ?! Co do cholery?! Anegles już miała wszcząć z nim kłótnię ,lecz ostatecznie się powstrzymała. Choć w środku niej kipiała ze złości , na wewnątrz wyglądała na oazę spokoju.
- To raczej pan na mnie wpadł. - odrzekła spokojnie. - I nawet nazwał mnie pan wariatką. - dodała już z lekko nutą złości.
German wyczuł to i w duchu się zaśmiał. Wyglądała na prawdę uroczo , kiedy próbowała nie wybuchnąć złością. Na tę myśl mężczyzna się wystraszył i skarcił za to. Postanowił spokojnie kontynuować zabawną rozmowę z panną Angeles.
- Na prawdę? Co do tej wariatki , to mogę się zgodzić. Troszkę się śpieszyłem i byłem lekko poddenerwowany , ale jeszcze nie było ze mną , aż tak źle , aby nie patrzeć przed siebie.
- Żartuje pan ,prawda!? Przecież , to pan!... - nagle urwała, gdyż troszkę przesadziła. Przymknęła powieki , wzięła głęboki wdech , policzyła do dziesięciu , po czym ponownie spojrzała na Castillo. - Dobrze. Nie ważne kto na siebie wpadł...
- Też tak sądzę. - cicho się zaśmiał. - W takim razie, jeżeli już przemyślę sprawę, będziemy do pani dzwonić. - oznajmił, wstając.
Angie wstała za nim. Mężczyzna podszedł do drzwi , po czym je otworzył.
- Miło było poznać.
Nie nawzajem. - pomyślała. - Nawzajem. - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem . - Do widzenia.
- Do widzenia , panno Angeles. - powiedział , kiedy kobieta była już na korytarzu.
Kiedy usłyszała jak wypowiada jej imię , ponownie zadrżała , ale dzielnie szła przed siebie. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść.
***
Będąc już parę metrów od rezydencji Castillo , poczuła ulgę. Jeszcze chyba nigdy tak bardzo się nie stresowała. A ten Castillo? Wpatrywał się w nią , jak w obrazek , przez co jeszcze bardziej się stresowała.
Kretyn.- pomyślała i przyśpieszyła kroku.
Po drodze jednak , zauważyła małą kawiarenkę. Ponieważ dochodziła dopiero godzina 17, postanowiła , że napije się dobrej herbaty na odstresowanie się. Weszła do środka budynku i usiadła przy stoliku w samym kącie. Nawet nie rozmyślała nad tym , jaki napój sobie zamówi. Była dziwnie rozkojarzona , a przed jej oczami nadal widziała jednego człowieka - Germana Castillo. Dokładnie , tak jakby siedział przed nią. Widziała jego idealne rysy twarzy, oczy koloru mlecznej czekolady i te kruczo-ciemne włosy. Choć próbowała się opamiętać , nie potrafiła. Tak jakby ktoś rzucił na nią jakiś zły urok...
- Co podać? - usłyszała nad sobą, a kiedy się ocknęła i spojrzała w górę , ujrzała kobietę , w czarnym fartuszku , stojącą nad nią z notesem w ręku i z uprzejmym uśmiechem.
Angie spadła na ziemię.
- Ee... Po proszę zieloną herbatę. - odparła po krótkim zastanowieniu się.
Kobieta zapisała zamówienie , po czym nadal uśmiechając się , odeszła. Blondynka nerwowo przetarła sobie twarz , ciężko wzdychając. To co się w niej działo , było dziwne. Nawet bardzo dziwne. Nigdy jeszcze nie czuła takiego uczucia w środku niej, lecz próbowała udawać , że wszystko jest po staremu. Ta, próbowała...
Gdy kelnerka wróciła do Angie i podała jej kubek gorącej herbaty, przystanęła obok niej, ale blondynka była w swoim świecie i nawet tego nie zauważyła.
- Chyba się pani zakochała... - rzekła , cicho chichocząc.
Te słowa już dotarły do Angeles, przez co gwałtownie spojrzała w stronę kelnerki.
- Słucham? - dopytała , gdyż nie bardzo rozumiała , do czego kobieta zmierza.
- No, mówię , że chyba się pani zakochała , bo jak przyszłam do pani, to musiałam zapytać się chyba z 3 razy, co pani zamawia. - ponownie zachichotała, po czym przysiadła się do blondwłosej.
- A pani nie jest przypadkiem w pracy i nie musi obsługiwać klientów?
- Jestem , ale...pani chyba nie jest stąd , prawda? - zapytała miło.
Ta kobieta była tak uprzejma , że choć  Angie kipiała ze złości , to nie potrafiła wydrzeć się na nią.
- To prawda , nie jestem. - odparła krótko.
Pomimo dobroci kelnerki , Angie jej nie znała, co oznaczało , że zwierzanie się obcej osobie , nie jest odpowiednie. Bo na świecie jest wiele różnych osób. Możliwe , że ta kobieta była jakąś morderczynią. Choć , kiedy Angeles uważnie jej się przyjrzała zmieniła zdanie.
Kobieta nie wyglądała na kogoś , kto mógłby się  rzucić z nożem w ręku.
Miała brązowe włosy , które były długości połowy szyi, a jej ciągle uśmiechnięta twarz była lekko różowa. Od razu było widać , że była radosną osobą.
Angeles chciała się dowiedzieć , jak ona może się tak ciągle uśmiechać.
- A tak w ogóle nazywam się Maja. - powiedziała , podając dłoń blondynce.
- Angeles , ale mów mi Angie. - odparła , ściskając jej dłoń.
Brunetka ponownie się zaśmiała.
- To kto jest tym szczęściarzem? - dopytywała , uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Eee... Niee... To nie tak. Ja nie jestem zakochana. - wytłumaczyła się Angeles , czując jak powoli szczypią ją policzki.
- Ah tak? To dlaczego byłaś taka zamyślona ? - nie dawała za wygraną.
- Jesteś strasznie dociekliwa. - odparła lekko się uśmiechając.
- Możliwe, ale moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Więc skoro przypuszczam , że jesteś zakochana , to jesteś.
- W takim razie , twoja intuicja się myli, bo ja do miłości nie mam głowy.
- Hm... Ciekawe.
- Maja! - wrzasnął męski głos, dobiegający z kuchni kawiarni.
- Już idę! - odkrzyknęła brunetka , po czym wstała. - I tak się dowiem. - dodała pośpiesznie z uśmiechem , a następnie , prawie w podskokach , pobiegła do miejsca , skąd dochodziło wołanie.
Angeles pokręciła głową , po czym wypiła swój napój i ruszyła w drogę powrotną do domu.
***
Mężczyzna zasiadł spowrotem na swym fotelu, po czym zaczął rozmyślać. Jak nigdy dotąd, zastanawiało go , jak będzie wyglądać jego dalsze życie. A najdziwniejsze było w tym wszystkim to , że nie pomyślał o swej ukochanej , ani razu. W porę jednak się ogarnął i skarcił w duchu za to , co się z nim teraz dzieje...
- Czy ty zwariowałeś! - usłyszał nagle.
Uniósł twarz i ujrzał przed sobą zdenerwowanego Lucę. Nie wiedział o co mu może chodzić , więc zrobił pytającą minę. Szatyn usiadł przed Castillo i milczał.
- O co ci chodzi? - zapytał w końcu brunet, krzyżując ręce.
- O co mi chodzi? To ja biegam jak głupi , poszukując kobiety , która ma wykształcenie bardzo wysokie , a ty tym czasem zatrudniasz jakąś przybłędę , która nigdy w życiu nie siedziała za biurkiem?! - wrzasnął.
- Uspokój się. Po pierwsze jej jeszcze nie zatrudniłem, a po drugie , wcale ci nie kazałem zajmować się tą sprawą. Ty sam uparłeś się , że wszystko załatwisz.
- Posłuchaj mnie, bardzo uważnie , bo nie będę tego powtarzał. - odparł już bardziej spokojnym tonem. - Ta kobieta się nie na- da- je.
- Ty sobie robisz ze mnie jaja , prawda? Przypominam ci , że to ja jestem tutaj szefem i jeżeli mam ochotę kogoś zatrudnić , to to po prostu robię , a nie pytam się wszystkich o pozwolenie. Po za tym... Skąd wiesz ,że była tu jakaś kobieta, skoro ty byłeś zajęty? - zapytał już poddenerwowany, a w jego oczach można było dostrzec iskry złości.
- Kto mi powiedział? Elena, która w przeciwieństwie do ciebie , martwi się o twój zasrany interes! - wrzasnął ze złością.
- Ooh , proszę... Jacy wy jesteście dobrzy. Tak mi pomagacie. - mówił z ironią w głosie, po czym nerwowo wstał od biurka. - Teraz nagle , kiedy ja już mam wszystko pod kontrolą... A gdzie byliście , jak wszystko się sypało ?! No , gdzie?! - dodał z krzykiem , a po chwili , nie czekając na odpowiedź, wyszedł z pomieszczenia , trzaskając za sobą drzwiami.
Był na prawdę wściekły. Po raz kolejny Elena i Luca wtrącają się do spraw , które ich nie dotyczą. Zachowują się , jakby German miał 10 lat i był nowicjuszem , a tak nie jest.
Szybko wyszedł z domu , nikogo o tym nie informując. Miał gdzieś , że Elena będzie się "martwić". Ostatnio ich relacje dziwnie się pogarszają.
Szedł żwawym krokiem , rozmyślając nad tym wszystkim. Odkąd stał się wielkim biznesmenem , nigdy nie doszło do takiej kłótni przez błahostkę. Nigdy , a teraz?
Co im się dzieje? Powariowali , cz... - jego myśli zostały gwałtownie przerwane , gdyż poczuł , jak na kogoś wpada.
Szybko zleciał na ziemię i spojrzał w dół, gdzie dana "przeszkoda " przez niego upadła. I co się okazało?
- Panna Angeles? - zapytał zaskoczony , spokojnym głosem.
Tak , to była ona. Leżała na ziemi , z porozrzucanymi blond lokami na całej , lekko czerwonej twarzy. Ten widok był śmieszny , lecz nie wypadło Germanowi śmiać się z jej nieszczęścia.
Podał jej dłoń, a po chwili kobieta stała już przed nim.
- Znów na siebie wpadamy. - dodał z lekkim uśmiechem.
Co za ironia losu... - pomyślała, otrzepując się.
- Tak. - odparła krótko , nie patrząc w jego stronę.
- Może... - zaczął , ale szybko urwał zdanie.Chciał zaprosić ją na kawę , ale coś go tłumiło. Tak jakby bał się czegoś. Tylko czego? Zaproszenie kobiety na kawę , nie jest grzechem. W końcu Angeles chce pracować jako jego asystentka , więc lepsze poznanie się , jest czymś dobrym. - Może ma pani ochotę na kawę , bądź herbatę? W końcu...chce pani u mnie pracować. - dokończył już bardziej pewnie.
Blondynka momentalnie uniosła wzrok na faceta. Teraz wyglądał jeszcze przystojniej niż wcześniej...
 Co?! O nie , nie , nie , nie!!! Tylko mi spróbuj tak pomyśleć jeszcze raz! - skarciła się w duchu , za jej nietypowe myśli.
Z tego wszystkiego kompletnie odleciała i zapomniała , o co pytał ją Castillo. Próbowała sobie przypomnieć , ułożyć logicznie myśli , lecz na marne. Przy tym mężczyźnie czuła się na prawdę dziwnie, a  zarazem ... swobodnie? Nieee...
Aby nie wyjść na idiotkę , Angeles nieśmiało skinęła głową, na co mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie wiedziała jaki jest powód jego radości. Choć to nie ważne... Ważne , że teraz może się bezkarnie wpatrywać w jego niebiański uśmiech...
Kobieto!!! Weź się w garść! Przy tym debilu zachowujesz się , jak nieposkręcana idiotka!
- Świetnie. W takim razie zapraszam. - rzekł , po czym wskazał dłonią , aby kobieta ruszyła pierwsza.
Tak też zrobiła , a po chwili Castillo towarzyszył jej kroku.
Zorientowała się już , że Castillo nadzwyczajnie zaprosił ją na kawę. Odetchnęła z ulgą , że przynajmniej udało jej się to rozkminić , lecz niespodziewanie poczuła też... dziwne , nieznane jej dotąd uczucie w środku jej serca... Nawet nie serca... W środku jej całej.
Pomimo tego , że w jej wnętrzu rozpętała się masakryczna burza , na zewnątrz starała się utrzymać spokój. Szła w milczeniu , zastanawiając się nad jej dziwnym zachowaniem.
***

Hejo! :)
Przepraszam , że w poprzedni weekend rozdział się nie pojawił , ale nie miałam zbytnio czasu.
Zresztą , nie będę Was tym zanudzać ;P
Zapraszam do komentowania :)

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział II "Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć".


Kiedy chcemy sobie wszystko , raz a dobrze poukładać, należy być wytrwałym. Ale nie zawsze nam się to udaje. Czasami na naszej drodze spotykamy dużo przeszkód , lecz mimo to , nie powinniśmy się  poddawać , a  dążyć do wyznaczonego celu...

Angeles obudziła się bardzo wcześnie. W nocy nie mogła spać , gdyż cały czas rozmyślała , jak sobie poradzi z nowym życiem. Czy znajdzie pracę? Jak długo pani Konstancja pozwoli jej tu mieszkać? Te pytania nie dawały jej spokoju. Krążyły w jej głowie i odbijały się echem , niczym głos sumienia. Także kobieta spędziła całą noc na przewracaniu się z jednego boku na drugi.
Choć zasnęła dopiero o 2 nad ranem , a wstała o 5 , czuła się wyspana. Wstała z łóżka , po czym przebrała się we wczorajsze ciuchy. Przypomniała jej się , rozmowa na lotnisku z ochroniarzem. Miała niewielką nadzieję , że odbierze swój bagaż nienaruszony. Musiała tak myśleć , bo jeżeli okaże się , że walizka została odnaleziona bez wyposażenia , to jak ma dalej żyć. Bez pieniędzy , bez ubrań. Przecież pani Konstancja na pewno nie ma  całej szafy wyposażonej specjalnie na potrzeby Angeles.
A było by miło... - pomyślała , po czym otworzyła okno , wpuszczając świeże powietrze do środka.
Na zewnątrz było pięknie. Świeciło słońce , a niebo było całe w kolorze czystego błękitu. Coś niesamowitego. Po raz pierwszy odkąd Angeles została całkowicie sama , czuła niewielkie szczęście. Niewielkie , ale szczęście, a to już coś. Lekko uśmiechnęła się pod nosem , po czym wyszła z pokoju. Cichym krokiem udała się do kuchni. Idąc przez korytarz oraz salon , nikogo nie spotkała, więc myślała , że wszyscy jeszcze śpią.
Jakież było jej zdziwienie kiedy wchodząc do kuchni, ujrzała Alexandra tańczącego do rytmu jakiejś piosenki z radia oraz ubranego w śmieszne spodenki. Widocznie dopiero wstał i przygotowywał śniadanie.
Na ten śmieszny widok , Angeles cicho zachichotała. Alexander musiał to usłyszeć , ponieważ gwałtownie odwrócił się w stronę kobiety i momentalnie cały poczerwieniał. Teraz wyglądał sto razy śmieszniej , niż wcześniej.
- Eee... Bo... Bo ja... Eee... Już wstałaś ? - zapytał , jąkając się i udając , że wcale się nie wzruszył obecnością Angeles.
Natomiast kobieta , o mało co nie wybuchła śmiechem. Jednak w porę się opamiętała , nerwowo odchrząkając.
- T-tak. Dosłownie przed chwilą. - odparła , ledwo tłumiąc śmiech.
- Ja właśnie... Robię...no...eee...
- Śniadanie ? - wtrąciła mu , teraz śmiejąc się trochę głośniej.
- Tak właśnie... Babcia jeszcze śpi i myślałem , że ty też , więc pomyślałem , że was wyręczę. - tłumaczył z nerwowym uśmiechem.
- To skoro już wstałam , może ci pomogę? - zapytała , podchodząc do blatu , gdzie porozwalane było  wszystko.
- Dobrze, tylko... Pójdę się...no... - dodał i po chwili śladu po nim nie było.
Angie jeszcze chwilę się pośmiała z mężczyzny , po czym zabrała się za gotowanie. Zorientowała się , że Alexander zamierzał robić naleśniki, więc bez problemu zaczęła wszystko przygotowywać.
Po paru minutach w kuchni ponownie zjawił się Alexander. Tym razem był ubrany kompletnie.
- Dziękuje za pomoc. - rzekł, pomagając Angie.
- Nie ma za co. - delikatny uśmiech wkradł się na twarzy kobiety.
- Co zamierzasz dzisiaj robić?
Blond włosa na pytanie mężczyzny, ciężko westchnęła.
- Przede wszystkim pójdę na komisariat odebrać mój bagaż, a potem... Potem będę starała się znaleźć jakąś pracę. - odpowiedziała bez życia.
- Może ci pomogę? - zaproponował niepewnie , patrząc w stronę kobiety.
- Dziękuję , to miłe z twojej strony , ale myślę ,że lepiej będzie jak zrobię wszystko sama. W końcu po to tu przyjechałam. Aby nauczyć się samodzielności.
Ich rozmowę przerwała, wchodząca do środka starsza pani. Była lekko zaskoczona obecnością Angeles i Alexandra, a w szczególności Alexandra , gdyż rzadko się zdarzało , że mężczyzna wstawał tak wcześnie.
- Dzień dobry. Wy już na nogach? - zapytała , uważnie przyglądając się ich czynom.
- Tak. Ja wstałem pierwszy , a potem Angie i postanowiliśmy zrobić śniadanie. - wytłumaczył dumnie Alexander.
- Coś nieprawdopodobnego... - rzekła cichym głosem staruszka, siadając przy stole. - Alexandrze chory jesteś? - zwróciła się w stronę mężczyzny , lekko się śmiejąc.
- Czemu od razu chory? Po prostu nabrałem chęci na zrobienie śniadania... - odparł , patrząc w oczy Angeles , która delikatnie się do niego uśmiechnęła.
- Dobrze. W takim razie cieszę się.
Dalszych rozmów już nie było. Angie wraz z Alexandrem wyłożyli naleśniki , a następnie podali je do stołu i każdy zaczął konsumować swojego naleśnika.
Po zjedzeniu wszystkiego , Angie poinformowała panią Konstancję o jej wyjściu. Nim jednak wyszła z domu, siwowłosa zatrzymała ją.
- Poczekaj... Pójdę z tobą. - rzekła , zakładając swe buty.
- Dziękuje , ale poradzę sobie.
- Nie sądzę. Znasz drogę na komisariat?
- A skąd pani wie , że idę na komisariat? - zdziwienie było widzialne na twarzy Angie.
Przecież jeszcze nie mówiła starszej kobiecie o jej dzisiejszych planach , a ona już wiedziała , gdzie idzie i w jakim celu. Dziwne.
Kobieta już nie odpowiedziała na zadane pytanie. Zwyczajnie ubrała buty oraz swój płaszcz , po czym jako pierwsza wyszła z domu , a za nią lekko oszołomiona Angeles.
Droga przeminęła im w milczeniu. Angie co jakiś czas dyskretnie zerkała na starszą panią , która wydawała się być nadzwyczaj skupiona. Tak jakby znowu nad czymś się zastanawiała.
Zresztą Angeles również była bardzo zamyślona. Zastanawiała się nad jej pracą , o ile ją znajdzie. Jej planem było znalezienie pracy , zarobienie trochę pieniędzy, wyprowadzka od pani Konstancji , a następnie rozpoczęcie normalnego życia. Co jeśli jej się jednak nie uda? Czy nadal będzie mieszkać u pani Konstancji i Alexandra? Znów tysiąc pytań , a żadnej odpowiedzi.
- To tutaj. - odezwała się staruszka, przez co Angie ocknęła się z rozmyśleń i spojrzała w stronę komisariatu.
Poczuła lekki stres. Od tego wszystkiego zależało , czy będzie mogła w końcu rozpocząć swoje nowe życie w Rzymie.
Wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała w stronę starszej pani.
- To ja pójdę już sama.- odparła niepewnie.
- I mi to jeszcze mówisz? No idź już wreszcie , a nie będziesz tu tak sterczeć.
Angie tylko skinęła głową i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Kiedy była już w środku przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiła takich miejsc. Zawsze wtedy czuła się niepewnie. Odkąd jej rodzice zginęli w wypadku , kompletnie znienawidziła policję. Ale co teraz mogła zrobić? Nic.
Dzielnym krokiem kroczyła w stronę "recepcji", gdzie siedziała kobieta o brązowych włosach, mająca na nosie dość spore okulary.
- Dzień dobry. - przywitała się nieśmiało.
Kobieta za biurkiem spojrzała na nią zza okularów. Ponownie po ciele Angie przeszły ciarki. Przełknęła nerwowo ślinę, nie odrywając od kobiety wzroku.
- Dzień dobry. W czymś pomóc ? - zapytała , brunetka zdejmując swe okulary.
- Tak...Bo... Ee... Ja przyszłam w sprawie skradzionego bagażu. Miałam się dzisiaj tu zgłosić.
Ciemnowłosa przez chwilę milczała , patrząc uważnym wzrokiem na blondynkę, po czym westchnęła , wstając.
- Proszę poczekać chwilkę. - odparła , idąc w stronę jakichś drzwi , w których po chwili zniknęła.
Angie oparła się o "biurku" i z niecierpliwością wyczekiwała jakichkolwiek informacji. Była strasznie zdenerwowana tą całą sytuacją. Na dodatek ten komisariat...Znów poczuła ciarki.
Po krótkiej chwili kobieta z recepcji ponownie zjawiła się, lecz tym razem  wlekła za sobą jakąś średnią rzecz. Serce  Angie zabiło mocniej , ponieważ poznała tę walizkę. To był jej bagaż.
Stałą w milczeniu i patrzyła wielkimi oczami na kobietę.
- Proszę. Ma pani szczęście. Złodzieje nie zdążyli niczego ze sobą zabrać. - rzekła z lekkim uśmiechem na twarzy.
Radość Angie była nie odpisania , lecz stłumiła ją w sobie. Nie mogła przecież skakać z radości jak jakaś wariatka , ponieważ to była tylko walizka...
Odwzajemniła uśmiech , po czym odebrała swą rzecz.
- Bardzo dziękuje. - odpowiedziała , mocno ściskając rączkę od walizki.
Teraz czuła , że wszystko powinno się już ułożyć. Przynajmniej miała taką nadzieje...
***
Do domu wraz z panią Konstancją wróciły po godzinie 13. Starsza pani poszła przygotowywać obiad , natomiast Angie zaszyła się w pokoju , gdzie mając w ręku swój telefon , szukała jakiejś pracy. Szukała , szukała i szukała... Miała wrażenie , że siedzi w tym pokoju już z ponad 3 godziny, a pracy jak nie było , tak nie ma.
No błagam... Musi w tym mieście być jakaś normalna praca... Musi - nieustannie tak myślała, aż w końcu... udało jej się.
Wyszukała ogłoszenie , które jako jedyne ją zaciekawiło. Mianowicie, ktoś poszukiwał sekretarki. Jak na początek , może spróbować. Na stronie był zamieszczony również numer telefonu , więc postanowiła zadzwonić i umówić się na spotkanie.
Dygoczącą dłonią wybierała numer , po czym nacisnęła zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał... Drugi...Bała się...
- Biuro Castillo Hired , w czym mogę pomóc? - usłyszała głos mężczyzny.
Cicho westchnęła , po czym niepewnie zaczęła...
- Dzień dobry... Dzwonię w sprawie ogłoszenia zawartego w internecie. - odparła , wstając z łóżka.
- Chce się pani umówić na spotkanie wstępne? - zapytał, znudzonym głosem.
- Jeżeli byłaby taka możliwość...
Kobieta była trochę zestresowana , co dało się zauważyć , gdyż cały czas kręciła się wokół swojego pokoju.
- Proszę chwilę poczekać.-Zapadła cisza. Była to tylko chwila , ale dla Angie ten czas zdawał się być wiecznością. - Najbliższe spotkanie z panem Castillo może się odbyć dzisiaj. - odparł , a kobieta o mało co nie zemdlała.
Dzisiaj?! Już dzisiaj?! - krzyczała w myślach, coraz szybciej kręcąc się w kółko.
- Odpowiada to pani? - dopytał , poirytowany ciszą ze strony kobiety.
Angeles nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie była jeszcze gotowa na takie spotkanie. Dzwoniąc , myślała , że takie spotkanie odbędzie się dopiero za cztery , pięć dni , a tutaj okazuję się , że dzisiaj. Coś nieprawdopodobnego! Nie wiedziała co zrobić. A co jeżeli taka szansa , już więcej się nie zdarzy? Nie mogła do tego dopuścić.
- Tak. - odpowiedziała zdecydowanym głosem.
- Dobrze. Jak ma pani na imię?
- Angeles Carrara.
- Yhym... W takim razie niech pani przyjdzie dzisiaj o 16 , do domu pana Castillo. Do widzenia.
Nawet nie zdążyła zareagować, a mężczyzna rozłączył się. Spanikowała. Przecież kompletnie nie wiedziała , gdzie znajduję się dom , tego Castillo. Desperacko rzuciła się na łóżko , po czym próbowała znaleźć jakieś informacje w internecie.
Przeszkodziło jej w tym wołanie starszej pani na obiad. Powolnie zerwała się z miejsca i podreptała do jadalni ,gdzie już czekali na nią pani Konstancja i Alexander. Bezradnie opadła na krzesło , nie patrząc na żadnego z domowników. Alexander trochę się zaniepokoił. Pierwsza myśl , jaka mu do głowy przyszła ,to to ,że zrobił coś nie tak wobec Angie. Nie chciał tego. Zależało mu na niej, pomimo tego , że dobrze jej nie znał.
- Coś się stało? - zapytał w końcu , patrząc uważnie na kobietę , która nadal miała spuszczoną głowę.
- Nic takiego, tylko... - zaczęła, ale na chwilę przerwała. Uniosła wzrok na Alexandra , a potem na panią Konstancję. - Znalazłam dobrą pracę.
- To świetnie. Powinnaś się cieszyć. - odparł z lekkim uśmiechem blondyn.
- Tak , cieszę się. I to bardzo , ale... Problem w tym , że... Spotkanie wstępne ma odbyć się dzisiaj.
- Dzisiaj?! Łoo... Masz na prawdę szczęście. Nie każdemu udaje się znaleźć pracę w tak krótkim czasie. - przerwał Alexander z iskierkami w oczach.
Cieszył się , że udało jej się znaleźć pracę. Jednak nadal czuł niepewność z powodu  nagłego przybicia kobiety.
- Tak , ale... Kompletnie nie wiem , gdzie znajduje się dom właściciela. - w końcu wyrzuciła to z siebie, czując ulgę , a jednocześnie zażenowanie.
Tak banalna sprawa, a ona jak zwykle sobie nie może poradzić.
- I właśnie tym się martwisz?! - tym razem odezwała się staruszka , która do tej pory tylko uważnie słuchała kobiety. - Kobieto!
- Babciu... Angie jest w tym miejscu pierwszy raz. Ma prawo nie wiedzieć , gdzie co się znajduje. - usprawiedliwił kobietę , Alexander. - Jak nazywa się właściciel? - zapytał spokojnym głosem, zwracając wzrok na Angie.
- Ee... Niejaki Castillo. - odparła nieśmiało.
Alexander na usłyszane słowa, upuścił swój widelec. Jego twarz przybrała dziwnie bladego koloru , a oczy niebezpiecznie pociemniały.
Zapanowała niezręczna cisza. Angie ze strachem w oczach patrzyła raz na Alexandra , a raz na siwowłosą. Jednak po chwili mężczyzna zwyczajnie , bez żadnego słowa odszedł od stołu i wyszedł z domu. Kobieta zdziwiła się. Nie rozumiała jego reakcji. Zrobiła coś źle?
Swój wzrok przeniosła na panią Konstancję , która siedziała spokojnie , jak gdyby nigdy nic i konsumowała swój posiłek.
- Dlaczego wyszedł? - zapytała po krótkim czasie.
- Przeszłość. - odrzekła krótko. - Ale nie przejmuj się. Wiem gdzie znajduję się jego rezydencja. Napiszę ci adres. - dodała , po czym spojrzała na Angie. - Wiedziałam , że ci się uda.
Blondynka tylko delikatnie uśmiechnęła się do starszej pani i zaczęła jeść swe danie.
***
Po obiedzie Angeles zaczęła przygotowywać się na omówione spotkanie. Najważniejsze dla niej były wszystkie dokumenty , które na szczęście zachowały się w całości podczas tej kradzieży. Wszystkie papiery , które były jej potrzebne spakowała w zieloną teczkę , a następnie opadła na łóżko , zastanawiając się w co się ubierze. Tak na prawdę eleganckich ciuchów nie miała zbyt wiele. Prawdę mówiąc, w ogóle nie miała takich strojów. Po tragedii jaką przeszła nie w głowie było jej strojenie się. Dlatego najczęściej kupowała ciemne swetry, dżinsy itd. Na spotkanie w sprawie pracy nie wypadało ubrać się w jakiś sweter.
Jej przemyślenia na temat stroju przerwało pukanie.
- Proszę. - rzekła cicho, a po chwili do środka weszła pani Konstancja , z jakąś torbą w ręku.
Angie na jej widok lekko się uśmiechnęła. Pomimo tego , że ta starsza pani była trochę dziwna, polubiła ją. Na swój sposób jakoś się nią opiekowała i to było bardzo miłe.
Siwowłosa podeszła do Angie i tak po prostu podała jej torbę , którą sama wniosła. Angie zdziwiła się.
- Co to takiego? - zapytała, zaciekawiona.
- Zobacz. - odparła kobieta , podając jej torbę , po czym usiadła obok.
Angeles nieśmiało zajrzała do środka, a to co tam ujrzała bardzo ją zaskoczyło. Jej oczy momentalnie zrobiły się wielkie jak złotówki. Natychmiastowo przeniosła wzrok na siwowłosą.
- A-ale... - zaczęła , lecz w głowie miała taki chaos , że nie potrafiła złożyć logicznie jednego zdania.
- Dziecko, już mówiłam ci , abyś w końcu zaczęła korzystać z mojej pomocy , tak? Więc korzystaj. Eleganckie ciuchy będą ci potrzebne. - powiedziała ze spokojem.
- Ale ja nie mogę. Już i tak pani zrobiła dla mnie wiele.
- Angeles.
Kobieta spojrzała na torbę , a następnie na panią Konstancję. Ponownie czuła się głupio. Nie dość , że starsza pani daje jej dach nad głową , to jeszcze kupuje ciuchy , aby jakoś wyglądała w pracy. O ile ją dostanie... Ale to i tak nie ważne. Angeles jeszcze w życiu nie spotkała tak miłej kobiety. Do oczu napłynęły jej łzy szczęścia, lecz dzielnie je powstrzymywała.
- Tylko mi tu nie rycz. - zaśmiała się staruszka, a za nią Angeles.
Parę łez spłynęło po jej policzku , lecz szybko je wytarła.
- Bardzo , bardzo pani dziękuje!
- Nie dziękuj, tylko przebieraj się i idź na spotkanie , bo się spóźnisz. - odparła , wstając. - Teraz zaczniesz zupełnie nowe życie. - dodała ze smutnym uśmiechem , po czym szybko wyszła z pokoju.
Angie teraz już nic nie rozumiała, lecz niestety nie miała czasu na rozmyślanie. Miała 30 minut na przebranie się oraz dotarcie do domu Castillo. Niczym strzała założyła na siebie białą koszulę z ozdobionym małymi cekinami kołnierzem , czarne spodnie oraz buty w tym samym kolorze , które były na koturnie. Rozpuściła swe blond loki , trochę ich przeczesując , po czym zabrała teczkę i wybiegła z pokoju. Po drodze wzięła ze sobą karteczkę z adresem rezydencji i wyszła z domku.
Szła przyśpieszonym tempem , nie zważając na nic. Teraz miała przed sobą jeden cel - praca. Ku jej zaskoczeniu , wzbudziła się w niej determinacja , co ją też ucieszyło. Pierwszy raz w życiu miała jakiś cel. I nie było to płakanie przez całą noc. Chciała tej pracy. Nie ważne co jej stanie na drodze , ona musiała ją zdobyć. To był jej cel.
***
Gdy już dotarła na miejsce, poczuła się trochę zestresowana. Budynek był ogromny, a mimo to wyglądał bardzo ładnie.
Ten kto zaprojektował taki dom , musiał być na prawdę kreatywny!
Angie jeszcze przez chwilę przyglądała się wielkiej budowli , po czym niepewnym krokiem podeszła do wejściowych drzwi , a następnie zadzwoniła dzwonkiem. Jednak kiedy to uczyniła , znów poczuła wielką gulę w gardle, lecz nie mogła się wycofać. Nie mogła.  Po krótkim czekaniu drzwi się otworzyły , a w nich stanęła bardzo ładna kobieta. Miała głęboko piwne oczy, a  brązowe włosy sięgały jej do ramion. A jej figura?! Była idealna. Angie jeszcze nigdy w życiu nie widziała tak idealnej kobiety. Przy niej Angeles czuła się bardzo nieswojo.
- Tak? - zapytała w końcu ,kiedy Angie wpatrywała się w nią przez dłuższy czas.
- Dzień dobry...Eem... Ja... Ja przyszłam w sprawie pracy. Kazano mi się tu zjawić. - odparła niepewnie.
Ciemnowłosa zmierzyła ją wzrokiem od góry do dołu.
- Proszę wejść.- rzekła, odsuwając się na bok.
Angeles posłusznie weszła do wnętrza willi i ponownie wpadła w zachwyt. Nie taki , kiedy zobaczyła wnętrze domku pani Konstancji, bo z jej domem nie mogło się równać nic. Nawet ta ogromna rezydencja.
- Proszę tu zaczekać , zaraz zawołam narzeczonego. - odezwała się po chwili , dziwnie akcentując ostatni wyraz, lecz Angie była zbyt zajęta oglądaniem wnętrza.
Nawet nie zauważyła kiedy brunetki już obok niej nie było. Stała na środku wielkiego salonu , który był w kolorze mlecznej kawy. Meble natomiast w większości były w kolorze bieli. Wyglądało to na prawdę ładnie.
***
Elena z niechęcią poszła na górę do Germana , jej narzeczonego, który akurat ćwiczył na siłowni. Nie była zbytnio zadowolona z przybycia Angeles, ale gdyby ją wygoniła , German na pewno by jej robił kolejne kazania na temat jej zazdrości. Weszła do sali i podeszła bliżej ukochanego.
- Coś się stało? - zapytał , trochę zziajanym głosem.
- Nie, tylko... Przyszła jakaś kobieta. Mówi , że w sprawie pracy. - odparła obojętnie.
- A tak. Powiedz jej , że zaraz przyjdę.
Kobieta jednak się nie ruszała z miejsca.
- A w ogóle , po co ci jest potrzebna sekretarka? Przecież masz Lucę.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę , cicho się śmiejąc.
- Znowu zaczynasz?
- Przecież ja ci tylko mówię , jak jest. Luca jest bardzo dobrym pomocnikiem i...
- Nie uważasz , że ostatnio moje interesy się zwiększyły i jedna osoba nie da rady temu wszystkiemu zdołać? - przerwał jej , już lekko zirytowanym głosem.
Szczerze już miał dosyć zazdrości Eleny. Cały czas , odkąd jego firmy nabrały sławy , miała jakieś pretensje o kobiety , które zatrudniał w swych nowych firmach. To było już męczące.
Kobieta zamilkła.
- Nie chcę nawet na to patrzeć. - powiedziała po krótkiej chwili i szybko wyszła z pomieszczenia.
----------
Hejka.
Przepraszam was , że rozdział nie pojawił się w weekend , ale dopadła mnie choroba i nie byłam w stanie nic robić. Nadal jestem jeszcze chora , ale już mniej , więc postaram się pisać dalsze rozdziały , aby były gotowe na kolejny weekend :)
Pozdrawiam i zachęcam do dodawania komentarzy :D