niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział V - Bankiet.


  Kolejny dzień Angeles , rozpoczął się nie miłym wydarzeniem.
W nocy , kobieta udała się do kuchni , aby napić się wody. Tam napotkała się na Alexandra , który kiedy tylko ją zobaczył , rozpoczął kłótnię. Angie kompletnie nie wiedziała , dlaczego Alexander tak się zachowuje. Była bezbronna, więc kiedy Alexander zaczął się wydzierać na nią , na całe miasto, tylko stała i powstrzymywała się od cisnących się do jej oczu łez.
Nie rozumiała już nic. Czy mężczyzna jest na nią zły dlatego , że zaczyna jej się układać? Czy byłby do tego zdolny? Przez te pytania , jak i oczywiście przez kłótnię, kobieta całą noc nie spała, przez co rano ,nie wyglądała dobrze.
Leniwie podniosła się z łóżka , a następnie poszła do toalety , gdzie wykonała poranne czynności oraz ubrała na siebie bordowe spodnie oraz elegancką , białą koszulę. Nie chciała się stroić , nie lubiła tego , ale musiała. Rozpoczynała swą pracę, która była zupełnie inna, niż praca w sklepie spożywczym.
Poprawiła jeszcze drobne detale w swym wyglądzie , po czym podreptała do kuchni. Fala wspomnień z wczorajszej nocy , uderzyła  w nią niczym fala tsunami. Od razu jej humor jeszcze bardziej się pogorszył. Podeszła do czajnika i zaczęła przygotowywać sobie kawę.
Zbliżała się godzina 7. Angie postanowiła wcześniej wstać , aby móc zjawić się w pracy o wcześniejszej porze.
Wykonała swój napój, wypiła go, po czym jak najprędzej wyszła z domu. Nie chciała napotkać się na Alexandra, ani też na panią Konstancję , która zapewne zadawałaby mnóstwo pytań związanych z wczorajszą kłótnią.
Dlatego w pracy zjawiła się o 7:30. Weszła do windy , aby znaleźć się na 21 piętrze. Czy się denerwowała? Oczywiście , że tak. Nerwy nie dawały Angie spokoju , lecz starła się to ukryć. Chciała , aby tego dnia wszystko było idealne,lecz dobrze wiedziała , że nie będzie to proste zadanie przez wczorajszą kłótnię...
Gdy winda wskazała numer 21, Angeles wyszła i udała się w stronę recepcji, która będzie jej nowym miejscem pracy. Położyła swą torbę oraz zbędne teczki na biurku , a następnie postanowiła oznajmić swojemu szefowi , że już przyszła i jest gotowa do pracy. Jakież było jej zdziwienie , kiedy zapukała i chwyciła za klamkę , lecz nie mogła wejść do środka. Powtórzyła ruch kilka razy , aby upewnić się , czy na pewno drzwi są zamknięte,ale się nie myliła.
Czyżbym przyszła za wcześnie? - zapytała siebie w myślach, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z jej nowym szefem.
- Pan German przyjeżdża dopiero o godzinie 11. - usłyszała za sobą znajomy głos.
Powolnie odwróciła się i zobaczyła obok swego biurka, stojącego mężczyznę. Rozpoznała w nim tego samego faceta , z którym rozmawiała wczoraj i , który ciągle się na nią gapił.
Na jego widok nie skakała z radości. Wprost przeciwnie. Kobieta nie zwracając uwagi na mężczyznę , usiadła za swym biurkiem.
- Jesteś tu nowa , więc może oprowadzę cię i pokaże ci to i owo? - zapytał z dziwnymi Iskrami w oczach.
Angie trochę się zaniepokoiła. Było w tym mężczyźnie coś , czego się obawiała. Nie wiedziała dlaczego tak jest, po prostu już tak miała. Kiedy tylko spotkała kogoś , kto mógłby ją skrzywdzić, wyczuwała to. Teraz również tak było, dlatego Angie postanowiła grzecznie spławić faceta.
- Dziękuje , ale nie trzeba. Pan Castillo nic nie mówił mi o zwiedzaniu jego firmy. - odparła najmilszym głosem , jak tylko potrafiła.
Niestety, mężczyzna łatwo nie odpuszczał.
- Oj no weź. Przecież nie musi się dowiedzieć. - rzekł, podchodząc do siedzącej kobiety jeszcze bliżej , niż wcześniej.
- Skoro panna Angeles powiedziała "nie" , to powinieneś to uszanować. - odezwał się groźny głos.
Mężczyzna nękający Angeles, gwałtownie wyprostował się.
- P-pan Castillo... Czemu przyszedł pan tak wcześnie? - zapytał, a po jego minie można było wyczytać , wielkie zakłopotanie.
Angie pod nosem zaśmiała się z postawy mężczyzny.
- To nie powinno cię interesować. - odparł brunet, podchodząc bliżej do mężczyzny.
- Ja chciałem tylko...
- Już idź i zajmij się swoją pracą. - przerwał mu surowo, Castillo.
- Tak jest. - odparł przestraszony facet , po czym jak najszybciej się stamtąd ulotnił.
Angeles patrzyła na tę całą sytuację z podziwem. Choć bardziej wpatrywała się w Germana z podziwem. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji. Czuła , że dzięki niemu , nic strasznego się nie stało. Była mu wdzięczna.
- Dziękuje. - rzekła nieśmiało.
- Za co pani mi dziękuje? - zapytał , udając zdziwionego.
- Umm... Tak po prostu. - odparła szybko. Nie chciała powiedzieć prawdy , ponieważ czuła , że to nie jest konieczne. Była przecież w pracy, a nie w kawiarni na pogawędce. - Pan na prawdę przychodzi do pracy o 11?
- Tak , ale to już chyba nie będzie konieczne. Spokojnie. - rzekł , po czym wszedł do swego gabinetu , pozostawiając Angeles w wielkim zmieszaniu.
<Zmiana narracji>
Minęło już parę godzin. Jak na pierwszy dzień w takiej pracy, nie szło mi chyba źle. Najbardziej jednak denerwowało mnie to ,że co dosłownie kilka minut natarczywie dzwonił telefon służbowy. Każdy chciał mieć spotkanie ze sławnym panem Castillo. Cóż, ta praca niestety na tym polega , więc będę musiała się do tego wszystkiego po prostu przyzwyczaić.
Przerwałam moje rozmyślenia, gdyż z gabinetu wyszedł mój szef. Odruchowo wstałam na równe nogi ,uważnie na niego patrząc.
- Panno Angeles, przyszedłem panią poinformować , że dzisiaj odbywa się bankiet związany z otwarciem mej nowej firmy. - rzekł ,opierając się o biurko. Skinęłam głową. Doskonale o tym wiedziałam , gdyż większość telefonów, dotyczyła właśnie tego cholernego bankietu. Ileż można pytać się o miejsce ? Po to chyba są zaproszenia , aby je czytać ! - Tak. I dlatego , że jest pani moją nową sekretarką, pójdzie pani ze mną. - dodał bardziej pewniej.
Kiedy to usłyszałam , moje nogi zrobiły się jak z waty. Jak to możliwe , że mam pójść na jego bankiet , właśnie z nim?! Nie rozumiem , dlaczego ja? Chciałam się dopytać o szczegóły tego zaskakującego wyboru , lecz dałam sobie spokój.
- Dobrze. - odparłam cicho.
- Oczywiście w celach służbowych. Zapewne większość ludzi będzie chciała ze mną porozmawiać na temat firmy itd, dlatego pani obecność będzie pasowała idealnie.
Aha. I wszystko jasne. Pan wielmożny nie chce się zbytnio przemęczać i woli wysłać mnie , abym słuchała jakichś snobów, kto wie , czy nie gorszych od niego samego? Choć , nie. Chyba nikt nie jest bardziej wpatrzony w siebie i w swoje firmy , jak on sam.
Na odpowiedź, ponownie skinęłam głową. Mężczyzna lekko uśmiechnął się i odszedł.
Czasami na prawdę go nie rozumiem. Wydaje się być na prawdę miłym człowiekiem , ale przez ten jego biznes, psuje swoje wnętrze. Przynajmniej mi się tak wydaje. Choć , może taki po prostu jest. W końcu znam go od kilku dni, a na dodatek nasze pierwsze spotkanie nie wyszło zbyt miłe. Nazwał mnie wariatką.
Ponieważ zbliżał się koniec mojego pierwszego dnia w pracy , a ja chciałam jeszcze jakoś ogarnąć się przed tym bankietem, wyłączyłam wszystkie urządzenia, posprzątałam na biurku i spokojnie ruszyłam w stronę windy.
Gdy byłam już w środku i zwyczajnie czekałam ,aż zjadę na najniższe piętro, do środka wszedł mój najbardziej nielubiany współpracownik. Nie wiem jak on ma na imię , ale przez dzisiejszy poranny incydent związany z nim, szczerz go znielubiłam.
Uśmiechnął się do mnie szarmancko, kiedy tylko ujrzał mnie w windzie. Zwyczajnie zignorowałam go, spuszczając wzrok w dół. Nie zamierzałam z nim rozmawiać. Miałam wrażenie , że ten człowiek jest na prawdę jakiś dziwny.
- Skoro nie zgodziłaś się na zwiedzenie firmy , to może pójdziemy razem do jakiegoś klubu? - zapytał nagle , a kiedy uniosłam twarz w jego stronę , zorientowałam się , że facet jest niebezpiecznie blisko mnie.
Przełknęłam nerwowo ślinę, próbując odsunąć się od niego, lecz kiedy wykonałam pierwszy krok, mężczyzna ponownie się do mnie zbliżył.
- Nie ,dziękuje. Nie lubię takich miejsc. - oznajmiłam krótko.
- Ah, lubisz w cichym miejscu?
- Słucham?! - zapytałam, podnosząc głos.
Człowiek mnie już denerwował , a na dodatek zaczął wygadywać do mnie jakieś dziwne pytania. Co on o siebie myśli?
- No co? A może...- urwał i przybliżył się do mnie , jak dla mnie zbyt blisko. Uniósł dłoń i przyłożył ją do mej szyi. - Wolisz tutaj?
Automatycznie się od niego odsunęłam na drugi koniec windy. Nie była to jakaś duża odległość , ale przynajmniej już mnie nie dotykał.
- Proszę mnie posłuchać. Nie zamierzam z panem nigdzie iść i proszę dać mi spokój. - rzekłam stanowczo i w tym samym czasie winda się otworzyła.
Jak najszybciej stamtąd wyszłam i udałam się w stronę wyjścia, a kiedy już stałam na świeżym powietrzu , przeszłam parę kroków i usiadłam na pobliskiej ławce, aby trochę ochłonąć.
Dzisiejszy dzień w pracy byłby udany , gdyby nie fakt , że jakiś facet bardzo chce się ze mną umówić. Najchętniej poszłabym donieść o tym Germanowi , lecz... Wolę nie robić sobie w pracy wrogów. Zwłaszcza , że mój stosunek do ludzi jest na prawdę znikomy... Raptem znam w tym miejscu 5 osób.
Po uspokojeniu się, wstałam i ruszyłam do domu. Przez całą drogę , rozmyślałam nad pomysłem , aby jakoś się wymigać od tego bankietu. Na prawdę nie miałam ochoty na słuchanie jakiś sfer wyższych o tym , jak ich życie jest cudowne ,a zarazem ciężkie. Choć możliwe, że się mylę ,co do takich ludzi.
***
Siedziałam bezczynnie, gapiąc się na mą małą szafę. Normalnie , nie przejmowałabym się moim wyglądem , lecz teraz musiałam. W końcu idę na bankiet reprezentować pracowników firmy Castillo. Nie mogę pozwolić sobie na zwykłe spodnie oraz sweter, ponieważ wtedy , na pewno dobrego wrażenia bym nie zrobiła. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to , że moja garderoba była tak skromna, że nic się nie nadawało na taką okazję.
A tak w ogóle , co ja się tym tak przejmuję? Przecież Castillo nie informował mnie, abym się stroiła. W końcu idę tam w celach służbowych i tylko tyle.
Ciężko westchnęłam, po czym wzięłam do rąk sukienkę mojej mamy, która była  w kolorze kremowym. Była skromna, lecz na moje szczęście, ja takie sukienki lubię. Założyłam ją oraz zwyczajne , białe szpilki i zaczęłam się przeglądać w lustrze. Stylizacja bardzo przypadła mi do gustu.
Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie mamę. Ona zawsze wyglądała wspaniale, nie strojąc się , jak jakaś gwiazda. Pamiętam , jak tata opowiadał mi , że właśnie dzięki jej skromności , poznał ją i od razu się w niej zakochał.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza kropla, którą od razu wytarłam. Nie mogłam sobie pozwolić na rozpamiętywanie, gdyż właśnie przez to, dawniej popadłam w depresję.
Odeszłam od lustra, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy , po czym zeszłam na dół.
Schodząc, zauważyłam Alexandra, siedzącego na kanapie przed telewizorem. W jednej chwili zwrócił wzrok na mnie, powodując, że prawie się potknęłam. Gdy zmierzałam w stronę wyjścia, usłyszałam za sobą kroki.
- Pięknie wyglądasz. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, patrząc na niego uważnie. Na prawdę ten facet był dziwny. Wczoraj wydzierał się nade mną, a dzisiaj prawi mi komplementy. Co to wszystko ma znaczyć?
- Dziękuje. - odparłam , pomimo tego , że nie miałam chęci , na jaką kolwiek z nim rozmowę.
- Idziesz z nim, prawda?
Uniosłam lekko brwi z zaskoczenia jego pytaniem.
- Nie. Idę tam służbowo. - oznajmiłam mu spokojnym głosem, choć wewnątrz mnie zaczynało się gotować ze złości. Choćbym nawet szła z Castillo, to co? Znów zacząłby się na mnie wydzierać?!
- Uważaj na siebie. - rzekł szybko i pośpiesznie się ulotnił, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Dziwne- pomyślałam, lecz na dalsze rozmyślanie nie miałam czasu , więc zwyczajnie wyszłam na zewnątrz.
Szłam spokojnym krokiem , lecz z każdą minutą , czułam się coraz bardziej poddenerwowana. Nigdy jeszcze nie byłam na żadnym bankiecie. W ogóle nie byłam na żadnej imprezie, gdyż nie lubię takiej formy zabawy. Głośna muzyka , tłum spoconych ludzi i ten alkohol... Z książek wiem tylko tyle, że bankiety , przeważnie są całkowitym przeciwieństwem , masowych imprez. Ale to i tak niczego nie zmienia. Nie lubię jakichkolwiek imprez.
***
Weszłam do budynku , niewiele mniejszego od firmy , w której pracuję i skierowałam się w stronę sali bankietowej. Już na samym wejściu , w moje oczy rzuciły się kobiety, który były wystrojone , jak na czyjeś wesele.  Kiedy mnie zauważyły , automatycznie wszystkie pary oczu , badawczo się mi przyglądały.Wyraz  twarzy tych "dam" był nieco złowrogi, co jeszcze bardziej napawało mnie strachem, ale dzielnie szłam przed siebie. Podeszłam do ściany, obok muzyków , którzy właśnie rozkładali sprzęt. Jeden z nich poprosił mnie o pomoc , więc pośpiesznie podeszłam do niego i pomogłam mu wyciągnąć niesamowity keyboard. Lecz instrument wcale nie przypominał mojego, a wprost przeciwnie. Był bardzo elegancki , a ilość przycisków bardzo mnie zaskoczyła.
- Nigdy nie widziała pani takiego instrumentu? - niespodziewanie zapytał się mnie mężczyzna,  , któremu pomogłam, lekko się śmiejąc.
- Widziałam , lecz nie widziałam tak bardzo eleganckiego. Musi wspaniale grać. - odparłam zachwycona.
Facet jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- To prawda. Wie pani co... Prosząc panią o pomoc, spodziewałem się , że się pani ode mnie zwyczajnie odwróci , a tu taka niespodzianka, dlatego może chce pani zagrać?
- J-ja? Nie, nieee... Bardzo dziękuje , ale... Chyba nie wypada. - mówiłam zawstydzona.
Prawda była taka , że bardzo chciałam wypróbować tak wspaniałe cudo, lecz w tym miejscu nie mogłam, ponieważ przyszłam tu do pracy.
- I tak nie ma jeszcze wszystkich gości , a ci tutaj są zajęci swoimi sprawami. Proszę się nie krępować. - zachęcał, a ja coraz bardziej miałam ochotę na zagranie jakiegoś utworu.
Niepewnie zwróciłam wzrok na starszego mężczyznę , po czym zbliżyłam się do instrumentu. Jeszcze raz zerknęłam na wszystkich muzyków, którzy przypatrywali się mi z ciekawością , po czym nieśmiało opuszkami palców, zaczęłam dotykać klawiszy.
Chwiejnie grałam moją , niedawno napisaną melodię . Na początku czułam jak moje policzki potwornie mnie szczypią , a żołądek skacze w górę i w dół , lecz po paru sekundach nie zwracałam uwagi na te dolegliwości. Całkowicie oddałam się płynnej muzyce, którą się delektowałam z przymkniętymi powiekami. Z mej głowy wszystkie niespokojne myśli odstawiłam na bok. To było nieważne. Grałam nie zważając na to, że znajdowałam się na środku sali bankietowej.
Jak tylko zakończyłam grać swój utwór, spadłam na ziemię.  Uniosłam powieki , patrząc z obawą na wszystkich , którzy bacznie się mi przyglądali. W jednej chwili wszystkie nerwy powróciły, a ja nie wiedziałam co robić. Powolnie wycofałam się, rzekłam ciche "dziękuje" do muzyków, po czym jak najprędzej się ulotniłam.
Wyszłam na korytarz, gdy niespodziewanie na kogoś wpadłam. Na szczęście nikt nie ucierpiał, prócz mojego nosa, który lekko się stłukł podczas spotkania z twardą przeszkodą, którą okazał się być , nie kto inny, jak German Castillo. W duchu cieszyłam się , że nie widział mnie , grającą na keyboardzie.
- Panna Angeles. - rzekł , uśmiechając się , przez co moje nogi stały się niespokojnie miękkie.
- Pan Castillo. - zawtórowałam mu, próbując utrzymać równowagę.
- Dobrze panią widzieć. Doszły mnie słuchy , że ktoś z gości , bardzo ładnie gra na jakimś instrumencie. Wie pani kto to? - zapytał nagle , a ja osłupiałam.
Kompletnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Spanikowałam.
- Słucham? Co? Ee... Ja na pewno nie. Skąd panu to przyszło do głowy. Ha! Ha! Ha! - zaśmiałam się nerwowo.
Mężczyzna lekko uniósł brwi oraz  prawy kącik ust.
- Nie powiedziałem , że to pani. Zwyczajnie się panią zapytałem o tą sprawę , gdyż wychodziła pani z sali , więc pomyślałem , że może pani coś na ten temat wiedzieć. - wytłumaczył łagodnie.
Kamień spadł mi z serca.
- Aaaa... No tak.
- Więc? - dopytywał , uśmiechając się półgębkiem.
- Więc co?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Więc wie pani? - zaśmiał się cicho.
- Aaa... Nieee. Nie wiem. Eee... Przepraszam na chwilkę. - odparłam, po czym szybkim krokiem weszłam do toalety.
Wyszłam przed nim na totalną idiotkę. Świetnie. Że też mi się zachciało grania!
***


sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział IV - Praca, dziwne zachowania, niepewność.


  Kiedy byli już na miejscu , okazało się , że mężczyzna zaprosił Angie do tej samej kawiarni, w której poznała Maję. Weszli do środka i wspólnie usiedli przy stoliku na końcu sali. Nim zdołali wziąć do rąk meni, obok dwójki stanęła uśmiechnięta od ucha do ucha Maja. Angie wiedziała , że teraz kobieta jeszcze bardziej zacznie się wypytywać ją o prywatne sprawy.
- Co podać? - zapytała z ekscytacją w głosie, co chwilę patrząc na Angie oraz na Germana.
- Ja poproszę czarną kawę. - odparł brunet, zwracając się do kelnerki.
- A pani?- dopytała, jeszcze bardziej się uśmiechając.
- Ja poproszę herbatę z cytryną.
- Świetnie...- rzekła kelnerka , zapisując zamówienia w notesie , po czym szybko się ulotniła, zostawiając Angeles i Germana samych.
Między dwójką zapadła grobowa cisza. Angie nie lubiła takich sytuacji. Nigdy wtedy nie wiedziała co powiedzieć , jak się zachować. Wolała , aby pierwszy ruch zrobiła druga osoba , niż ona. Na to , więc teraz czekała. Choć nie przepadała za Castillo , nie mogła od niego tak po prostu odejść. W końcu , stara się u niego o pracę, a dzięki takiej sytuacji , może uda jej się go do siebie przekonać.
- No , więc panno Angeles... - odezwał się po chwili , a po plecach Angie przeszły dreszcze.- Może powie pani coś o sobie więcej?
Kobieta cicho westchnęła, poprawiając się na krześle.
- Co tu mówić... Nie jestem stąd....
- To widać. - lekko zaśmiał się Castillo. - A skąd pani pochodzi?
- Z Wielkiej Brytanii.
- A jak to się stało , że znalazła się pani tutaj w Rzymie?
- Ehh... - westchnęła na złe wspomnienia z przeszłości. - Po prostu... Nie układało mi się zbytnio... - z trudem odparła cichym głosem, po czym spuściła twarz .
German zorientował się , że tym pytaniem przygnębił Angeles. Jakaś dziwna siła w nim , chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tej niewinnej kobiecie , ale nie chciał popsuć jeszcze bardziej jej humoru.
- Przepraszam , jeżeli panią uraziłem. - powiedział po krótkiej chwili.
- Nic się nie stało. - delikatnie uśmiechnęła się pod nosem. - Tak już musiało być. - dodała , unosząc wzrok na mężczyznę , który teraz przyglądał się kobiecie z jeszcze większą uwagą.
Ponownie poczuła jak jej policzki przybierają różowego koloru. Potrząsnęła lekko głową , aby loki , choć trochę zakryły jej czerwoną twarz. Nienawidziła kiedy to robił. Bezkarnie gapił się na nią , jakby chciał z niej coś wyczytać , czegoś się dowiedzieć. Przez myśl przeszło jej , że mężczyzna po prostu stara się o to , aby jego pracownicy byli jakoś kompetentni i tyle.
Po pięciu minutach milczenia, wróciła kelnerka wraz z zamówionymi napojami.
- Proszę bardzo. - rzekła z uśmiechem.
Angieles spuściła twarz. Była zła na siebie , że jednak się zgodziła na to spotkanie. Ale z drugiej strony , może tak musiało być.
Było w niej tyle sprzeczności , że na prawdę nie wiedziała co się z nią dzieje. Upiła łyka gorącego napoju i zaczęła się zastanawiać nad dalszą rozmową z panem , gburem, Castillo.
- Dlaczego wybrała pani tą pracę ?
Ocknęła się i spojrzała na bruneta.
- Eem... Nie wiem , czy powinnam to powiedzieć. - nieśmiało się zaśmiała.
Na jej widok , mężczyzna również się rozweselił, aż dziwne. W tej kobiecie było coś , co przyciągało , a jednocześnie odpychało. Chciał ją lepiej poznać , a zarazem nie chciał i to było dziwne.
- Proszę śmiało. Szczerość przede wszystkim. - odparł ze spokojem.
Ta odpowiedź kobietę trochę zdziwiła , ponieważ teraz nie wiedziała co myśleć o tym mężczyźnie. Raz wydaje się być gburem do kwadratu , a raz ciepłym oraz uprzejmym mężczyzną , czyli ideałem każdej kobiety. Na tę myśl Angie wzdrygnęła, lecz nie przejęła się tym.
- No ,więc... Tak na prawdę , to szukałam byle jakiej pracy... - rzekła cichym głosem, co chwilę zerkając na Castillo z obawą przed jego reakcją.
Mężczyzna , jednak nie zdenerwował się , ani też nie pochmurniał, a wprost przeciwnie. Zaśmiał się , po czym upił łyka swego napoju. Kolejny raz zaskoczył Angie.
- Tak jak mówiłem szczerość przede wszystkim. - powiedział , śmiejąc się.
Rozmawiali tak jeszcze godzinę , a może dwie lub trzy... To było dla nich mało istotne , gdyż w swoim towarzystwie czuli się na prawdę dobrze. Nie tak , jak przed Eleną , czy też przed Alexandrem. Oboje mieli wrażenie , jakby znali się od zawsze. Jakby każde z nich znało siebie na wylot.
Angeles przez całą rozmowę czuła w jej wnętrzu nieznane uczucie. Nie zwracała na nie uwagi , lecz po pewnym czasie uczucie się nasiliło. Pomimo tego , że nie chciała przerywać rozmowy , musiała.
- Przepraszam , ale muszę już iść. - rzekła , wstając.
- Na prawdę? Która to już godzina... - zapytał , patrząc na zegarek u ręki. - O... 21. - dodał i wstał za Angeles. - Może panią odprowadzę?
Kiedy Angie usłyszała to pytanie , zaniemówiła. Trochę się zaniepokoiła.
- Nie, dziękuje , nie ma takiej potrzeby.
- No dobrze. A co do pracy , to jutro mój asystent do pani zadzwoni. - A jednak trochę gburem jest... - Miło było z panią rozmawiać , do zobaczenia. - szeroko się uśmiechnął i odszedł.
Angeles się ucieszyła , że wyszedł pierwszy. Miała chwilkę na przemyślenie pewnych spraw. Chciała znaleźć jakieś wyjaśnienie , co do niej samej. Co do tego dziwnego uczucia w niej. Chciała , ale... Widząc , że Angeles została sama, rozbawiona Maja , czym prędzej podeszła i przysiadła się  do zamyślonej blondynki.
- No kochana! To twój chłopak ? Narzeczony? Mąż? - dopytywała z iskierkami w oczach.
Angie spojrzała na nią znudzonym wzrokiem.
- Nie , nie i tym bardziej nie. - odparła , dopijając swą herbatę.
- Ale jak to?
- Tak to.
- Przecież rozmawialiście z ponad dwie godziny! A na dodatek tak uroczo razem wyglądaliście. Nie

gadaj głupot. - rzekła , śmiejąc się.
- Maja! Ja go nawet dobrze nie znam. Staram się u niego o pracę i tyle.
Brunetka od razu trochę spoważniała.
- Aah... No , tak. - odparła. - Ale przyznaj , że urody ,to mu nie brakuje. - dodała i ponownie się roześmiała.
- Ajj Maja... -Anegles powolnie wstała od stolika. - Ja już muszę iść. Trochę źle się czuje.
- Coś ci jest? - dopytała ciemnowłosa , również wstając.
- Nie wiem. Dziwnie brzuch mnie boli, ale to pewnie dlatego , że dzisiaj prawie nic nie jadłam. - odpowiedziała bez namysłu. - To na razie! - dodała , a po chwili , jak najszybciej wyszła z kawiarni.
Nie chciała już słuchać paplaniny o Castillo. Miała go już dzisiaj dosyć. Teraz chciała znaleźć się w ciepłym łóżku , aby móc odetnąć się od rzeczywistości...
***
Następnego dnia Angeles nie wstała już tak , jak poprzedniego ranka. Czuła się niewyspana oraz bolała ją głowa. Nic dziwnego. W nocy kobieta nie mogła zasnąć. Choć była zmęczona , a jej powieki same się kleiły , nie potrafiła. Przez cały czas przekręcała się z boku na bok i teraz widać tego skutki.
Angeles podniosła się z łóżka , po czym poczłapała do toalety. Gdy spojrzała w lustro , przeraziła się. Wyglądała gorzej , niż zombie. Poczochrane włosy oraz podkrążone oczy , wyglądały u niej na twarzy przerażająco. Blondynka szybko wykonała poranne czynności i wróciła do swego pokoju, gdzie ubrała na siebie ciemne dżinsy , szary t-shirt oraz długi, ciepły kardigan. Zeszła niemrawym krokiem na dół, w celu zrobienia sobie kawy na orzeźwienie . Weszła do kuchni , nalała do dzbanka wody , zagotowała ją , a następnie usiadła przy stoliku i z niecierpliwością czekała na swój napój. W tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Alexander. Angie uśmiechnęła się na jego widok , lecz mężczyzna nie odwzajemnił tego czynu, wprost przeciwnie , nawet na nią nie spojrzał.
- Umm... Dzień dobry. - rzekła po chwili , uważnie patrząc na krzątającego się po kuchni mężczyźnie.
Alexander burknął tylko coś pod nosem , po czym szybko się ulotnił z kuchni. Angie była trochę zaskoczona zachowaniem Alexandra. Przecież nawet ze sobą nie rozmawiali , a on zachowywał się wobec niej , jakby się pokłócili i to jeszcze z jej powodu.
Dziwnie - pomyślała , a wtedy usłyszała dźwięk gwizdka od czajnika.
Poderwała się z miejsca i zaczęła przygotowywać swój napój. Spowrotem usiadła na krześle , co trochę upijając kawę. Po paru minutach siedzenia , poczuła wibracje w swej kieszeni. Serce jej zabiło mocniej. Wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Dzwonili z firmy Castillo. Angie niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w ekran , lecz w porę oprzytomniała i odebrała.
- Słucham? - odezwała się drżącym głosem.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z Angeles Carrarą? - zapytał męski głos, ten sam kiedy dzwoniła do tej firmy po raz pierwszy.
- Tak , tak to ja.
- Dzwonię w imieniu pana Germana Castillo. Jestem jego asystentem. Chciałbym panią poinformować , że została pani przyjęta na posadę sekretarki pana Castillo. - rzekł znudzonym tonem.
Gdy Angie usłyszała te słowa o mało co nie upadła ze szczęścia. Wreszcie udało jej się! Udało jej się znaleźć pracę i ją otrzymać. Nie wierzyła w to.
Przez chwilę milczała , próbując poskładać jakieś logiczne zdanie, gdyż w jej głowie krążyło tysiąc myśli. Radosnych myśli.
- Na prawdę? - zapytała w końcu. - Bardzo dziękuje!
- Tak. Niech się pani dzisiaj zjawi w głównej firmie pana Castillo o 13. Da pani cały rozkład , dzięki czemu będzie pani mogła się z nim zapoznać.
- Dobrze , dziękuje.
- Do widzenia.- odparł , po czym się rozłączył.
- Do widzenia. - rzekła szeptem, nie wierząc w to co się właśnie wydarzyło.
Odłożyła słuchawkę , pusto patrząc w jeden punkt. Miała wrażenie , że teraz może zrobić wszystko. To był mały krok w stronę lepszego życia!
- Chyba dostałaś dobre wieści. - z amoku ocknęła ją starsza pani , która przygotowywała śniadanie.
- T-tak... Dostałam tą pracę.
- Cieszę się.
- Ja również....Zarobię trochę pieniędzy , spłacę u pani dług i będę mogła rozpocząć samodzielne życie. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Konstancja , słysząc słowa blondynki , przerwała przygotowywanie posiłku i spojrzała w stronę Angeles.
- Dziecko jaki dług? Jaki dług?
- Przecież dzięki pani jakoś mi się teraz żyje. Gdyby nie pani , to...
- To co? - przerwała jej. - Prędzej , czy później również znalazłabyś wtedy pracę. Nie przesadzaj. - dodała , po czym wróciła do swojego zajęcia.
Angie zamilkła. Zaczęła się zastanawiać nad słowami pani Konstancji. Nie rozumiała jej wcale. Normalny człowiek domagałby się "spłaty długu". Aby już nie poruszać tego tematu , Angeles postanowiła dowiedzieć się od starszej pani , czegoś więcej o Alexandrze.
- Widziała się pani dzisiaj z Alexandrem? - zapytała.
- Tak , a coś się stało?
- Nie... To znaczy, nie wiem. Napotkałam go dzisiaj , ale wydawał się być... zły? Obrażony? I miałam wrażenie , że przeze mnie. - odparła cichym głosem, patrząc na staruszkę,która przysiadła się obok niej.
- Posłuchaj... Alexander jest... Jest inny. Łatwo go zranić , byle czym.
- Czyli go zraniłam? - wtrąciła zmartwiona.
- W pewnym sensie tak, ale ten sens jest jego sensem.
- Nie bardzo rozumiem.
- Bo widzisz... Alexander ma bardzo złą przeszłość. Wiele przeszedł i teraz po prostu stał się inny od wszystkich. - rzekła spokojnym tonem.
Angeles miała wiele wyjaśnień , co do zachowania Alexandra, ale to co powiedziała jej starsza pani , całkowicie zbiło ją z tropu. Miała mętlik w głowie.
- Dobrze , ale czy to wszystko ma coś wspólnego z jego złym nastawieniem do mnie? Przecież niedawno był dla mnie taki uprzejmy. Polubiłam go , na prawdę.
- I tu zrobiłaś błąd.
- Jak to ?
- Trafiłaś na... - tutaj staruszka urwała swą wypowiedź , gdyż do kuchni wszedł ponownie Alexander. - Alexandrze, dzień dobry.
Mężczyzna nadal się nie odezwał. Angie czuła się niezręcznie. Nie wiedziała jak ma się wobec niego zachowywać. Czy być dobrą i zwyczajnie zapytać się , co się takiego stało , czy dać sobie spokój i zająć się własnymi sprawami. Nie potrafiła wybrać, lecz ostatecznie postanowiła , że po śniadaniu porozmawia z nim i wszystkiego się dowie.
***
Po posiłku , tak jak Angie sobie zaplanowała , poszła do pokoju Alexandra,aby z nim pomówić. Okazało się jednak , że mężczyzny nie było w domu. Zrezygnowana Angeles , zeszła na dół , aby chwilę odpocząć przed telewizorem.
- Szukasz Alexandra? - usłyszała z oddali.
Spojrzała w stronę starszej pani , która właśnie szła na zakupy. Angeles na pytanie kobiety wstała , po czym podeszła do niej.
- Tak. Wie pani gdzie on może być?
- Tak , wiem. Poszedł do ogrodu. Zawsze tam chodzi ,kiedy chce coś przemyśleć. - odparła , a po chwili wyszła.
Angie szybko nałożyła buty ,po czym wybiegła w stronę ogrodu. Będąc w nim , spowolniła kroku. Szła uważnie się rozglądając dookoła siebie. To było kolejne miejsce , w którym czuła się nieswojo. Pomimo tego , że było przedpołudnie , ogród wyglądał trochę strasznie.
Idąc, zauważyła w oddali zarys sylwetki człowieka. Przyśpieszyła , a po paru minutach dostrzegła , że przed nią idzie Alexander. Nieśmiało podeszła do niego i stanęła obok.
Mężczyzna trochę się wystraszył. Nie spodziewał się w tym miejscu kogoś oprócz niego, a kiedy zauważył Angeles , zorientował się , że pewnie będzie chciała z nim porozmawiać. I nie mylił się.
- Możemy pomówić? - zapytała niepewnie.
- Ta... - odparł , nadal patrząc w dal.
- Coś się stało? Dzisiaj rano byłeś...inny niż zazwyczaj.
- Dostałaś tą pracę , co nie? - zapytał , kompletnie ignorując pytanie kobiety.
- T-tak. - odparła , nie rozumiejąc co to ma do rzeczy. - Ale ja przyszłam porozmawiać o tobie , a nie o mojej pracy.
- Dopóki tam pracujesz , nie mamy o czym rozmawiać. - rzekł krótko , po czym ruszył przed siebie.
Angeles kompletnie go nie poznawała. Wydawał się być kimś innym. Kimś obcym. Widać było po nim , że na prawdę coś jest na rzeczy. Choć nie znała go zbyt długo , wiedziała , że się zmienił. A najdziwniejsze było w tym wszystkim to , że jeszcze wczoraj był również zupełnie inny.
Człowiek o dwóch twarzach...- pomyślała , patrząc na odchodzącego Alexandra.
Nadal chciała z nim porozmawiać , lecz czas jej na to nie pozwalał. Zbliżała się godziny 12 , co oznaczało , że za godzinę ma się zjawić w firmie Castillo. Ciężko westchnęła , po czym ruszyła w powrotną drogę, rozmyślając nad wszystkim.
***
Gdy dotarła na miejsce firmy , czuła się przy tym budynku , jak mała myszka. Wieżowiec był ogromny! Angie jeszcze chyba nigdy nie widziała tak wysokiego budynku.
Niepewnym krokiem weszła do środka. Nie wiedziała, w którą stronę ma dalej pójść. Kompletnie straciła orientacje. Na szczęście udało jej się dostrzec w oddali recepcję. Podeszła do biurka, gdzie siedział przed nim jakiś mężczyzna.
- Um, dzień dobry. - przywitała się pierwsza.
Mężczyzna powolnie uniósł twarz , uważnie patrząc na zdenerwowaną kobietę.
- Witam. W czymś pomóc? - zapytał , nagle uśmiechając się.
- Miałam się tu dzisiaj zjawić , po potrzebne papiery.
- Ah tak. Nazywa się pani... - tu urwał i zerknął na jakąś karteczkę. - Angeles Carrara i była pani umówiona z panem Castillo?
- Dokładnie. - uśmiechnęła się nerwowo.
Przy tym mężczyźnie czuła się niekomfortowo. Na dodatek miała wrażenie , że facet cały czas patrzy się na nią takim wzrokiem , jakby chciał ją pożreć.
Napięcie zwróciła twarz na swą torebkę, udając , że czegoś szuka.
- W takim razie pan Castillo swe biuro ma na 21 piętrze.
Angeles uniosła wzrok , dziękując , po czym jak najprędzej udała się do windy. W duchu modliła się , aby nikt w tym samym czasie nie jechał windą. Nikogo tu nie znała , prócz Germana , a jeśli ktoś by ją zaczepił , zapewne by spanikowała i zrobiła z siebie totalną idiotkę.
Weszła do środka , po czym niepewnie nacisnęła numer piętra 21 i czekała.
Czekała dosyć długo, ale na szczęście nikt nie wchodził do windy z czego kobieta się ucieszyła.
Gdy winda ukazała numer 21 , Angeles wyszła , a następnie skierowała się wprost do następnej recepcji. Znowu. Podeszła bliżej i bez zbędnych rozmów , pozwolono jej wejść do środka biura. Niepewnym ruchem otworzyła wielkie drzwi.
Jej serce podskoczyło , aż do gardła. Stanęła jak słup , widząc po raz kolejny mężczyznę elegancko ubranego - Germana Castillo. Nie wiedziała co ma robić. Spanikowała.
German widząc zaskoczenie oraz niepewność na twarzy kobiety , niepewnie uśmiechnął się , po czym podszedł do Angie bliżej.
- Dzień dobry panno Angeles. - rzekł , delikatnie całując grzbiet jej dłoni.
Blondynka zadrżała pod wpływem jego ciepłych ust. Czuła jakby przed chwilą nie całował ją mężczyzna , lecz jakby muskały ją skrzydła motyla. Coś nieprawdopodobnego.
- Halo ? Słyszy mnie pani?
Angie ocknęła się. Zrobiło jej się głupio , że odleciała w tak ważnym dniu. Lekko poczerwieniała , lecz starała się to ukrywać.
- Eem... Przepraszam , zamyśliłam się. - odparła cicho.
- Nic nie szkodzi. - zaśmiał się. - Proszę siadać. - dodał, wskazując na skórzany fotel.
Kobieta skinęła głową i posłusznie usiadła na wyznaczonym miejscu. Natomiast German zasiadł przed biurkiem, po czym zaczął wyjmować papiery, a kiedy skończył włożył je w teczkę i podał kobiecie.
- To są pani papiery. Jest tam wszystko napisane , więc nie będzie pani musiała mnie co chwilę o wszystko pytać. - zaśmiał się , lecz Angie to wcale nie bawiło, a wprost przeciwnie.
Nie uśmiechnęła się , ani też nie spojrzała na mężczyznę. Po prostu wzięła do rąk teczkę i ją otworzyła. Wzięła do ręki pierwszą lepszą kartkę i uważnie zaczęła ją analizować.
Castillo miał szansę dokładnie przyjrzeć się kobiecie.
Miała blond loki , które spoczywały na jej ramionach oraz bardzo delikatne rysy twarzy. Wyglądała naprawdę niewinnie. Dodatkowo jej lekko opalona cera , idealnie kontrastowała z dobrze widocznymi , malinowymi ustami. Angeles była kompletnym przeciwieństwem jego narzeczonej. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
German musiał to przyznać - tej kobiecie urody nie brakuje.
Spadł na ziemię , kiedy dostrzegł , że ich spojrzenia się napotkały. Najpierw przez ułamek sekundy , lecz później zdawało się , że wpatrują się w siebie przez dłuższą chwilę.
Angeles zatopiła się w jego czekoladowych tęczówkach , lecz nie mogła tak się zachowywać. To jest jej szef ,który ma narzeczoną , wiedzie szczęśliwe życie.
To niestosowne. Kobieta odwróciła wzrok, przez co German już całkowicie oprzytomniał.
- Ekhem... Dobrze. Tak , więc proszę przeczytać to wszystko. Pani praca rozpoczyna się o godzinie 8 , ale może pani przyjść wcześniej.- rzekł oschle.
- Dobrze. Dziękuje jeszcze raz i do widzenia. - odparła , wstając , po czym wyszła z pomieszczenia, pozostawiając po sobie  delikatny zapach kobiecych perfum.
***
Cześć! :)
Przepraszam , że rozdział dość długo się nie pojawiał ;/ Tak jakoś wyszło.
Ale już wszystko jest :)
Zapraszam do komentowania :D
Pozdrawiam :)